Trzy miesiące temu przeprowadziłam się z Włoch do Nowego Jorku. Tym samym fundując kolejny raz życiową rewolucję mojemu dziecku. Pozwoliłam, by Leo poznał tatusia, którego po kilku dniach stracił.
Zaczęłam żyć dalej. Nie chcę patrzeć wstecz. Dawałam sobie radę bez niego przez dwa lata, wiem, że dam sobie i teraz.
Znalazłam pracę w jednej ze szkółek malarskich, Leo ma najlepszą opiekę jaką mogę sobie wyobrazić. Moi rodzice są w nim zakochani. Mama to prawdziwy anioł. Jest troskliwa, szczera i mogę z nią porozmawiać o wszystkim. Chociaż na początku bałam się przed nią otworzyć to zaufałam jej. Ojciec choć nie wiem jaki był przed moim wypadkiem to teraz jest opiekuńczy i bardzo dużo czasu staramy się spędzać we czworo.
Wspólne oglądanie filmów, gotowanie, gry, spacery.
Zmieniłam numer telefonu, by nie mieć żadnego kontaktu z rodziną Civello. Chociaż tak naprawdę, nikt nie był niczemu winny. Tylko sam Federico. Najwidoczniej to nie miało prawa się udać. Jedyną osobą, z którą mam kontakt jest Martha. Zabroniłam jej dawać komukolwiek mój numer.
Z rodzicami nie poruszam tematu po moim wypadku. Nie chcę do tego wracać. Nowy Jork to kolejny i nowy rozdział mojego życia.
Wróciłam właśnie z pracy do domu, w salonie na kanapie mój synek zasnął wtulony w dziadka. Odłożyłam zakupy, mama w tym czasie jak zawsze krzątała się w kuchni.
- Przyszedł list do Ciebie. - powiedziała wskazując na szafkę tuż obok wejścia.
Nie wiedziałam kto jest nadawcą, ale mogłam się domyślać. Podarłam kopertę z zawartością i wyrzuciłam do śmieci.
- Saro? - spojrzała na mnie pytająco mama.
- Nie mamo. Proszę nie drąż tematu. - poprosiłam i ucałowałam ją. - Na szesnastą mam fryzjera. Zostaniesz z Leo? - zapytałam.
- Przecież dobrze wiesz, że tak. - jej uśmiech był wspaniały.
Podeszłam do moich dwóch w tej chwili najważniejszych mężczyzn. Nie mogłam się powstrzymać i zrobiłam im cudowne zdjęcie. Tak, znalazłam tutaj drugą pasję. Pokochałam fotografie. Mam zamiar za niedługo otworzyć własne studio. Rodzice bardzo mi pomagają i bardzo mnie wspierają we wszystkim. Trzy miesiące tutaj a ja zrobiłam ogromne postępy. Wielki krok na przód. Zapisałam się także do jednego z najlepszych psychologów w Nowym Jorku.
Udałam się do swojego pokoju by przebrać się w coś wygodniejszego. W tym momencie zamiast dresu postanowiłam założyć czarne jeansowe rurki z wysokim stanem i gładką, beżową bluzkę z napami na rękawach. Oprócz wyjścia na zabiegi upiększające mam dzisiaj jeszcze wyjście do klubu z moją przyjaciółką. Spotkałyśmy się całkiem przypadkiem, a kiedy mnie wtedy zobaczyła, stała jak osłupiała. Myślała, że widzi ducha. Przegadałyśmy kilka nocy, poczułam, że to moja bratnia dusza. Wiem, że z Katie byłyśmy jak siostry. Miała mi za złe kiedy wyjechałam do Włoch i nie odzywałam się do niej. Później ten wypadek. Wyjaśniłyśmy sobie większość. Umówiłyśmy się, że w końcu wyjdziemy razem tak jak kiedyś podbić miasto. Chyba potrzebowałam się wyluzować. Wyjść z kimś i nie myśleć o niczym. Wiedziałam, że mama bez problemu zostanie z Leo. Chociaż trochę byłam zła na siebie że tak obarczam ją wszystkim.
Wyszłam z pokoju wpadając na tatę. Już się obudził, małego Leo było słychać jak buszuje w kuchni i otwiera wszystkie szafki.
Spojrzał na mnie i przytulił nie mówiąc nic. Odwzajemniłam uścisk i staliśmy tak dłuższą chwilę.
Musiałam się zbierać bo za dziesięć minut będzie po mnie taksówka.
Zeszłam na dół i ubrałam pośpiesznie buty i ciepłą kurtkę. Zima w Nowym Jorku była naprawdę piękna. Śnieżna, słoneczna, a co za tym idzie mroźna. W końcu mamy grudzień. Za kilka dni Święta Bożego Narodzenia. Najpiękniejszy dla mnie okres w roku. Ucałowałam wszystkich i wyszłam.
Taksówka już czekała. A kiedy spojrzałam w okna domu naprzeciw, dostrzegłam postać która wpatrywała się we mnie. Wsiadłam do samochodu i podałam kierowcy adres pod który ma mnie zawieźć.
Przecież dom państwa Simsonów jest od trzech tygodni na sprzedaż. Zastanawiałam się, czy może to nie aby ktoś, kto chce kupić tę posiadłość. Czyżby tak szybko znalazł się kupiec na tą ruderę?
Dotarliśmy na miejsce a ja oczyściłam umysł ze wszystkich myśli. To jest teraz czas dla mnie.
Dwie i pół godziny spędziłam na fotelu fryzjerskim zmieniając całkowicie kolor włosów i fryzurę. Podcięłam nieco końcówki i poprosiłam o zrobienie grzywki na boki.
Z blondynki stałam się brunetką. Podobno kiedy kobieta zmienia kolor włosów to nadchodzą ogromne zmiany w jej życiu. Zobaczymy, czas pokaże co przyniesie mi los. Nie wiem jaki scenariusz jest mi pisany, ale zamierzam teraz brać garściami wszystko co najlepsze i tyle ile się da.
Wychodząc z salonu Grande, udałam się jeszcze do jednego z pobliskich sklepów z bielizną. Postanowiłam, że w końcu zrobię coś dla siebie.
Wybrałam jeden z czarnych kompletów, by pasował do sukienki, którą mam zamiar dziś założyć.
Pół godziny później byłam już w drodze powrotnej do domu. Czas dzisiejszego dnia zleciał tak szybko, że zostało mi bardzo mało czasu na przyszykowanie się.
Serce mi stanęło a żołądek zawiązał się w supeł kiedy pod domem zobaczyłam czarne auto. Wysiadłam pośpiesznie i wbiegłam do domu.
Śmiech mamy było słychać od samego wejścia. Rozebrałam się i pognałam za głosem aż do salonu. Zamurowało mnie kiedy zobaczyłam Eve i Paolo. Spijali kawkę i prowadzili pogawędkę.
- Co wy tu robicie?- zapytałam dość grzecznie.
- Córeczko, Eva przyjechała odwiedzić wnuka a Pan Paolo ją tutaj przywiózł. - oznajmiła mama.
Skoro oni tutaj są to zapewne on też gdzieś musi być w pobliżu. Nie chciałam się nad tym zastanawiać. Gówno mnie to obchodzi. Poprosiłam moja rodzicielkę na bok.
- Ja wychodzę. Nie mów im dokąd i z kim poszłam. To nie ich interes.- wydukałam trochę nerwowo.
- Musicie mi wybaczyć, nie spędzę z wami wieczoru. Jestem umówiona. Bawcie się dobrze. - pożegnałam się i poszłam na piętro do łazienki.
Szybki prysznic i delikatny makijaż. Założyłam na siebie kupioną bieliznę i czarną dopasowaną sukienkę. Właśnie w tej chwili do mojego pokoju wszedł Paolo.
Minę miał nie tęga.
- Co Ty tu do cholery robisz? - zapytałam wkurwiona.
- Gdzie się wybierasz? - dopytywał.
- To chyba nie Twój pierdolony interes. Daj mi spokój. Mam prawo robić co chce. - odpowiedziałam, próbując go wyminąć ale zatarasował mi przejście.
- Nie zapomnij, że nadal jesteś żoną Federico. - trzymał moja rękę i wypowiadał te słowa bardzo powoli.
- Słuchaj no! - wyszarpnęłam się. - Już niedługo. Mam zamiar złożyć papiery rozwodowe. - zbladł. - A teraz wyjdź bo nie mam czasu. - opuściłam pokój i szybko zbiegłam na dół, szukając w szafce szpilek. Kiedy mama mnie zobaczyła, jej oczy aż się zaświeciły z zachwytu.
Odwracając się dostrzegłam na schodach Paolo. Narzuciłam na siebie płaszcz i zabrałam torebkę. Jego wzrok w tym momencie był dosłownie taki sam jak Federica, wtedy kiedy wyjeżdżałam.
Nie minęło kilkanaście minut a wraz z Katie weszłam do najlepszego klubu w mieście. Ta noc była nasza. Miałam zamiar bawić się w najlepsze. Muzyka sprzyjała naszym jak na razie świetnym humorom. Wiedziałam, że wizyta Civello nie jest w stanie mi go zepsuć, choćby nie wiem co.
Zamawiane przez nas drinki były co rusz innego koloru, parkiet wypełniony po brzegi. Bawiłyśmy się wyśmienicie. Przy każdym kawałku, parkiet był nasz.
Doszłyśmy do baru zamawiając kolejne alkoholowe koktajle. Zamiast naszych zamówionych napoi przed nami stanęła butelka najdroższego szampana wraz z dwoma kieliszkami. Barman wskazał na jedną z loży od której dostałyśmy prezent.
DJ puścił kawałek Audiosoulz "Missing".
- Ze specjalną dedykacją dla pięknej brunetki przy barze. - krzyknął do mikrofonu. Pech chciał, że w tym momencie tylko ja byłam brunetką przy barze. Nakierowałam wzrok zerkając w tamtą stronę. Blask migających świateł bił po oczach, więc nie widziałam kto tam siedzi.
Katie upiła łyk z butelki i podała mi ją. Chwyciłam trunek i pociągnęłam przyjaciółkę. Tanecznym krokiem udałyśmy się w tamtą stronę. Nie wiedziałam od kogo tak miły gest. Postanowiłam sprawdzić. Gdy już zbliżałyśmy się do celu, drogę zatarasowało nam dwóch osiłków.
Popchnęłam ich i już po chwili stałam przed kilkoma facetami w garniturach. Siedzieli wśród młodych, ładnych dziewczyn, ubranych dość wyzywająco. Rozejrzałam się i dojrzałam między nimi wszystkimi Jego. Tacki z białymi proszkami, alkohol lejący się litrami. To także rzuciło mi się w oczy.
Podeszłam nieco bliżej, biorąc haust szampana. Zerknął na mnie, prostując się. A dziewczyna która trzymała rękę na jego nodze była nieco zdezorientowana.
- To od Ciebie? - zapytałam wskazując na trzymającą w ręce butelkę.
Zmierzył mnie od góry do dołu.
- Tak. Taki jak lubisz. - powiedział z uśmiechem.
Źrenice miał powiększone. Świetnie się bawił.
- Widzę, że Twój dziwkarski harem nieco się powiększył. - rzuciłam oschle. - Wiesz co? Twoje zdrowie! - przechyliłam butelkę, wylewając na niego całą zawartość.
- Co robisz kurwa? - odezwała się jedna z tych jego tanich panienek.
- Zamknij pysk i się nie odzywaj. - wysyczałam do niej przez zaciśnięte zęby.
Federico wytarł twarz i wstając spojrzał mi prosto w oczy. Pociągnął mnie za rękę na bok, ale wyrwałam mu się. Stanęłam przed nim, zakładając ręce na piersiach.
- Porozmawiamy, ale nie dziś. - oznajmił mi.
- Nie mamy o czym rozmawiać.
- Przez wzgląd na naszego syna, proszę Cię zaufaj mi.
- Co Ty pierdolisz? Ja mam Tobie zaufać? - prychnęłam śmiechem. - I nie Naszego syna, tylko mojego. To jest ogromna różnica. W akcie urodzenia nie widniejesz jako ojciec więc nie masz do niego żadnych praw. - wykrzyczałam zła.
- Zresztą tak naprawdę to nie jesteś jego ojcem. - skłamałam.
Oczy mu bardziej pociemniały. To było jedyne wyjście, by dał mi święty spokój. I tak przez trzy miesiące nie interesował się nim.
Obróciłam się na piecie i chciałam jak najszybciej stamtąd uciec. Kolejny raz chwycił moją dłoń. Stałam tak, czując od niego ciepło.
- Powiedz mi, że to nie prawda. - wyszeptał do mojego ucha.
Nie drgnęłam ani na chwilę. Kiedy nie usłyszał żadnej odpowiedzi, puścił mnie a ja odeszłam pewnym krokiem, dając upust emocjom.
- Coś Ty narobiła? Kim jest ten facet? Znasz go? - dociekała Katie.
- To mój mąż. - odpowiedziałam jej beznamiętnie.
Poszłam do szatni odbierając swoje rzeczy. Wyszłyśmy na zewnątrz, musiałam zaczerpnąć świeżego powietrza. Katie poczęstowała mnie papierosem. Zaciągnęłam się i wypuściłam powoli dym z ust.
Spojrzałam w niebo dostrzegając, że zaczyna prószyć śnieg.
Rozpłakałam się jak dziecko. Poczułam jak silne ramiona oplatają mnie. Nie byłam w stanie nawet wyswobodzić się z jego objęć.
CZYTASZ
Gra. Ponowne rozdanie cz 2 ✔️|| ZAKOŃCZONE! ||
RomanceGra. Ponowne rozdanie. Kontynuacja pierwszej części. Zdarza się, że los podrzuca kolejne kłody pod nogi. Starasz się je przeskoczyć i iść z podniesioną głową. A gdy wydaje Ci się, że całe Twoje życie to pasmo nieszczęść, wydarza się cud, na który t...