Promienie słońca wpadały przez olbrzymi taras do sypialni. To miejsce było piękne i miało swój urok. Czułam się tutaj bezpiecznie i swojsko. Dostrzegłam, że koło mnie leży Federico. Podparłam się na łokciu, by popatrzeć jak słodko śpi. Było w nim coś, co bardzo mnie do niego przyciągało i ciężko było mi stwierdzić co to jest tak naprawdę. Nie chodziło tutaj o wygląd bo był nieziemsko przystojnym facetem. Bardziej chodzi o poczucie bezpieczeństwa jakie daje mi w tej chwili, wsparcie i cierpliwość jaką ma do mojej osoby.
Pomimo, że nie pamiętam go z przeszłości to czuje, że łączyło nas coś wyjątkowego. Chciałabym dać nam szansę na stworzenie rodziny. Chciałabym żeby mój syn miał ojca.
- Dlaczego tak mi się przyglądasz? - otworzył oko a jego usta ułożyły się w pół uśmiechu.
Zawstydzona, przygryzłam wargę nadal na niego patrząc.
Położyłam się z powrotem na plecy nie odpowiadając nic. Nagle zawisł nade mną, spoglądając mi głęboko w oczy. Widziałam już gdzieś to spojrzenie. Spojrzenie, które przyprawiało mnie o szybsze bicie serca. Patrzył tak wnikliwie jakby szukał odpowiedzi na nurtujące go pytania.
- Cieszę się, że tutaj jesteś, że tutaj jesteście - wyznał.
Podniosłam się lekko i przyciągnęłam jego twarz do swojej całując go w usta. Co we mnie wstąpiło? Nie mam pojęcia. Nagle przerwał pocałunek.
- Jesteś pewna? - zapytał cicho, a ja poczułam jego nabrzmiałego członka.
W jednej sekundzie odezwały się we mnie pożądanie i chęć poczucia go w sobie. W drugiej czy aby na pewno dobrze robię. Mimo wszystko wiedziałam, że jest gotów by poczekać. Wróciłam myślami do naszej nocy w Rzymie. Było tak cudownie. Wiedział czego potrzebuje. Znał każdy skrawek mojego ciała.
Kiwnęłam głową na znak, że jestem pewna. A kiedy zaczął powoli i czule mnie całować zamknęłam oczy, by oddać się chwili. Przejeżdżał po moim ciele delikatnie i z wyczuciem. Robił to w taki sposób, że przechodziły mnie przyjemne dreszcze.
Schodził z pocałunkami coraz niżej i niżej.
Nagle przyszedł ból głowy, tak silny że nie byłam w stanie go znieść. Urywki wspomnień, zamazany obraz i czyjś głos. Zrzuciłam go z siebie, usiadłam i skuliłam, kołysząc w przód i w tył. Trzymałam swoją głowę nie mogąc wytrzymać bólu.
- Co się dzieje Skarbie? - dopytywał Federico.
Jego głos był wystraszony i zaniepokojony. Wziął w rękę telefon i zadzwonił. Nie rozumiałam nic z tego co mówił.
- Za piętnaście minut bądź gotowa. Pojedziesz do prywatnego szpitala na wszystkie potrzebne badania. - wyznał i pomógł mi wstać. Przytulił mnie do siebie. Ból stopniowo zaczął ustępować.
Przebrałam się w wygodny dres i zeszłam do kuchni gdzie wszyscy siedzieli przy stole. Leo bawił się z jakąś dziewczyna. Nieznane twarze, które przyglądały mi się jakbym była trędowata.
- To Eliza. - wyszeptał do mojego ucha Federico. - Nie mogą uwierzyć, że to naprawdę Ty. - Dodał po chwili.
Stał za mną i trzymając rękę na moim brzuchu wtulał się we mnie.
- Cześć laska! - Krzyknęła, podchodząc do mnie i przytulając.
Odwzajemniłam uścisk i Uśmiechnęłam się lekko.
Podeszłam do mojego synka i wzięłam go na ręce, jego uśmiech wynagradzał mi każdy ból i każdy zły dzień. Był moim oczkiem w głowie i szczęściem, które wypełniało moje serce.
- Mamo. Zostaniesz z Leo? Mamy coś do załatwienia. - zwrócił się do swojej matki. Nie chciał jej martwić ale to dobrze. Nie chciałam by ktokolwiek litował się nade mną czy współczuł. Wystarczyło że Federico jest ze mną.
- Jasne! - rzuciła radośnie.
Kiedy wyszliśmy przed willę, zobaczyłam sporą ilość uzbrojonych ochroniarzy. Wiedziałam tylko tyle, że chronią prywatność Federico. Ale dlaczego jest ich aż tylu? Chciałam dowiedzieć się tego i to natychmiast.-Kim są Ci ludzie? Kim jesteś Ty? Kimś ważnym tutaj? - Dociekałam.
- Prowadzę interesy. A to są moi ochroniarze. - Wyjawił, otwierając drzwi od samochodu.
Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy do szpitala o którym mówił. Patrzyłam na piękne widoki, kiedy nagle przeleciał mi przed oczami obraz jakbym już gdzieś to widziała.
- Jechaliśmy kiedyś tędy? - zapytałam nieśmiało.
- Tak. Jechaliśmy kiedyś tędy sami. - odpowiedział, ściskając moją dłoń.Miałam nadzieję, że powoli zacznę sobie wszystko przypominać. Chciałam, by jego osoba i wszyscy którzy kiedyś byli dla mnie bardzo ważni mi w tym pomogli.
Wtuliłam się w niego. Miałam potrzebę, by mnie objął, by był przy mnie. Nie musiał nic nawet mówić, wystarczyła jego obecność. Potrzebowałam bliskości.
Nagle przerwał nam dźwięk jego komórki. Czułam jak cały sztywnieje, czułam jego złość i napięte mięśnie. Rozmawiał w swoim ojczystym języku a kiedy się rozłączył spojrzał na mnie ze łzami w oczach.
- Co się stało? - dopytywałam widząc jego przerażenie.
- Mój braciszek dzwonił. Ten skurwiel, który odebrał mi Ciebie na dwa lata. Ten skurwiel, który jest dla mnie nikim a jednocześnie łącza nas więzy krwi. - mówił tak powoli, jednocześnie zaciskając szczękę.
Wiedziałam, że to nie jest łatwe dla niego. Zastanawiałam się czego on ode mnie chce. Dlaczego to właśnie na mnie postawił wtedy krzyżyk. Czy to może ja miałam być przynęta, by łatwiej mógł dobrać się do Federico? Tylko tyle zdążyłam się dowiedzieć, że to przez jego braciszka spotkało mnie to wszystko. Czy może mają sporo niewyjaśnionych spraw, a ja miałam go do niego doprowadzić. Dlatego tyle ochrony jest koło domu. W tej chwili wszystko zaczęło mi się układać w jedną całość. Zapewnienia, że nie pozwoli by stała mi się krzywda. Pozwolił bym tutaj przyjechała, by mnie chronić. A może on kłamie? Może tak naprawdę nic do mnie nie czuje. Może to tylko jakąś pierdolona gra.
O nie! Kurwa znowu ten potworny ból. Odepchnęłam go od siebie. Zaczęłam krzyczeć, kierowca na znak Federico przystanął na poboczu. Musiałam wysiąść i ochłonąć. Zaczerpnąć powietrza. Oparłam się o murek, oddychając głęboko. Podszedł do mnie, poczułam jego zapach. Ten, który tak bardzo był mi znany a jednak za nic w świecie nie mogłam sobie go przypomnieć. Słyszałam jak odpala papierosa.
- Nie pozwolę, by coś Wam się stało. - powiedział.
Nie odwróciłam się. Wpatrzona dalej w falujące morze zastanawiałam się ile razy jeszcze to usłyszę. Nie chcę tylko cholernych pustych słów.
- Wiesz ile razy już mi to mówiłeś? Nie chce tylko bezsensownych słów. Boję się, tak bardzo się boję. I choć nie znam Twoich zamiarów to czuje, gdzieś w głębi siebie czuje, że chcesz dobrze. - po moich policzkach w tym momencie poleciały łzy.
Chciałabym w końcu poznać siebie sprzed wypadku. Wiedzieć co robiłam i kim byłam.
Federico odwrócił mnie przodem do siebie. W jego oczach także dostrzegłam łzy.
- Gwiazdeczko! Tak cholernie mi na Tobie zależy. Tak bardzo chce tworzyć z Tobą rodzinę. Chcę by Nasz syn miał pełną rodzinę, która obdarzy go miłością, troską i gdzie będzie bardzo szczęśliwy. Ale jeśli zechcesz odejść ode mnie, zrozumiem. - spuścił wzrok.
Cholera jasna! Ten widok mnie zabolał. Dlaczego tak bardzo bolą mnie jego łzy. Czuję, że jest szczery. Tylko dlaczego jestem pełna obaw?
Moje myśli kłębiły się w głowie. Wiedziałam, że powinnam oczyścić umysł z tych wszystkich czarnych scenariuszy.
Uniosłam jego podbródek, by spojrzał na mnie. Nie chciałam go widzieć w takim stanie.
- Poradzimy sobie ze wszystkim. Prawda? - patrzyłam głęboko w jego ciemne oczy.
- Właśnie tak Gwiazdeczko. Właśnie tak. - odpowiedział i ucałował mnie w czoło. Wsiedliśmy z powrotem do samochodu i ponownie ruszyliśmy. Droga do szpitala nie zajęła nam wiele czasu.
Do gabinetu lekarza weszłam sama. Rozmowa była dość długa i wyczerpującą dla mnie. Musiałam wrócić do tamtego dnia. Tyle, że jedyne co pamiętałam to szpital, w którym się obudziłam.
Skierował mnie na badania, by sprawdzić mój stan zdrowia.
Spędziliśmy tutaj cały Boży dzień. Na szczęście wszystkie badania wyszły rewelacyjnie. Ból głowy to tylko powikłania po źle dobranych lekach. Przepisał mi nowe i poprosił bym przy pierwszej lepszej okazji jeśli znowu się pojawi, przyjechała do niego.
Podziękowałam za fachową opiekę i poświęcony czas.
Byłam tak stęskniona za Leo ale wiedziałam, że jest w dobrych rękach.
W drodze powrotnej zasnęłam w samochodzie. Federico nie chciał mnie budzić dlatego delikatnie zaniósł mnie do sypialni. Przykrył kocem. Chwyciłam go za rękę.
- Zostań ze mną. - wyszeptałam a on położył się i przytulił mocno.
CZYTASZ
Gra. Ponowne rozdanie cz 2 ✔️|| ZAKOŃCZONE! ||
RomantizmGra. Ponowne rozdanie. Kontynuacja pierwszej części. Zdarza się, że los podrzuca kolejne kłody pod nogi. Starasz się je przeskoczyć i iść z podniesioną głową. A gdy wydaje Ci się, że całe Twoje życie to pasmo nieszczęść, wydarza się cud, na który t...