W całym moim życiu nigdy nie bałam się tak bardzo, jak w tej chwili, gdy zobaczyłam płonący stos. Stało się dokładnie to, czemu usiłowaliśmy zapobiec. Świat dookoła jakby zwolnił, a płomienie wznosiły się wysoko w powietrze, liżąc swymi krwistymi językami pal, do którego wciąż była przywiązana Nitis.
Dym coraz bardziej gryzł w oczy. Tak właśnie wytłumaczyłam sobie, dlaczego zaczęły mi łzawić. Nikt nie zasłużył na tak okrutną śmierć...
Odjęło mi mowę na długo przed tym, jak Nitis cała i zdrowa zeszła z podium, zwymyślała mieszkańców tej dziwnej wioski i wszyscy razem korzystając z zamieszania pobiegliśmy, co sił w nogach w kierunku wyjścia. Nilika narzuciła nam takie tempo, że Keltor ledwo nadążał, zwłaszcza po tym, jak zanurkował w kałuży razem z Kifi. Potem zaczął kichać, jak najęty. Tak niewiele potrzeba, żeby śmiertelnik się rozchorował. Przezabawne...
- Ziemie Plag nie należą do bezpiecznych miejsc. Nie mam zamiaru się tam tłuc - oznajmił ponownie Keltor pociągając nosem.
- Ależ oczywiście, że najpierw pójdziemy do Wielkiego Miasta Bractwa. Dopiero później odwiedzimy Ziemie Plagi - przytaknęła spokojnie Nilika głaszcząc drżącą Kifi po łebku.
- Nie widzę w tym nawet cienia sensu - dodał Keltor trochę zmienionym głosem.
- Zróbmy postój - odezwałam się po chwili namysłu. - Nasz Robak musi chyba odpocząć.
- Nic mi nie jest! - burknął.
- Zataczasz się - zauważyłam z lekkim rozbawieniem.
- Wcale nie! - odparł z wyraźną irytacją.
Zanim zdążył zaprotestować wyciągnęłam dłoń i przyłożyłam do jego czoła.
- Masz gorączkę - skrzywiłam się. - Niliko, zatrzymajmy się. I tak zaraz będzie ciemno.
- Musimy odejść jak najdalej od tej przeklętej wioski. - Keltor strącił moją dłoń i ciaśniej otulił się płaszczem.
- Raczej niewiele ci to pomoże w ogrzaniu. Wprost ociekasz wodą - zauważyła Nitis z pewnym niesmakiem.
- Przestańcie udawać, że się mną przejmujecie - Keltor zamachał rękami, zupełnie jakby opędzał się od natrętnej muchy.
- Macie rację - westchnęła Nilika. - Przydałoby się wysuszyć Kifi - a po chwili zastanowienia dodała. - Keltora też.
Korzystając ze zdolności smoczycy rozbiliśmy prowizoryczny obóz i rozpaliliśmy ognisko, a nawet zjedliśmy gorącą zupę. Keltor co jakiś czas pociągał nosem, ale ilekroć zauważył, że patrzę w jego kierunku warczał na mnie, że nic mu nie jest. Trochę mnie to bawiło, ale z drugiej strony nie chciałam, żeby się rozchorował... Naturalnie obawiałam się, co będzie, jeśli nas zarazi. Wszystkie poza nim jesteśmy nieśmiertelne i raczej wolę nie tracić tego atutu. Jest nader przydatny.
Przetrwaliśmy noc we względnym spokoju. Keltor położył się tak blisko ogniska, jakby zamierzał do niego wskoczyć i mimo tego nadal lekko dygotał z zimna. Proponowałyśmy mu wyczarowanie nowego, a co ważniejsze suchego płaszcza, ale odmówił. Na przemian kichał i na nas warczał z przerwą na parę godzin snu.
Rano nadal nie wyglądał lepiej, ale z identycznym, jak nie większym uporem opędzał się od każdego, kto tylko się do niego odezwał. Tymczasem Kifi ocknęła się pełna energii i praktycznie zdrowa. Od czasu do czasu pociągała tylko noskiem, ale poza tym nic jej nie było. Nailika jednak uparła się, że koniecznie trzeba zdobyć dla niej leki, bo "od kataru wszystko się zaczyna".
Jeszcze nigdy nie byłam w Mieście Wielkiego Bractwa. Nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Słyszałam jedynie parę opowieści o tym, że można tam znaleźć wszystko i wszystkich - od magicznych przedmiotów, po ludzkie wytwory, a także przedstawicieli wszystkich ras i gatunków. Jedna wielka mieszanka osobowości - co ciekawe, wcale się ze sobą nie kłócą. Żyją w harmonii, po bratersku. Stąd właśnie wzięła się nazwa.
CZYTASZ
Opowieści z Daleko [ZAWIESZONE]
FantasyOdważyłbyś się porzucić wszystko, co kochasz i ruszyć w świat pełen magii, ot przed siebie, w kompletne nieznane? Myślisz, że poradziłbyś sobie sam? A gdybyś miał wybór - pomógłbyś nieznajomemu, czy raczej go zjadł? Za błędy się płaci, czasami więce...