11. Nilika

11 5 0
                                    

Było mi szkoda Keltora. Tak świetnie poradził sobie w turnieju, a mimo tego spełnił się czarny scenariusz Nitis. Spodziewałam się, że z tej okazji Akelia urządzi mu piekło na ziemi i będzie się nad nim pastwiła tak długo, aż poleje się krew. I tu mam na myśli krew obojga, bo gdyby Keltor ostatecznie pękł i ją postrzelił na pewno odpłaciła by mu pięknym za nadobne, w tej kwestii nie mam nawet najmniejszych wątpliwości.

Na szczęście nic podobnego się nie wydarzyło. Akelia ograniczyła się tylko do kilku nieszkodliwych komentarzy, Keltor zbył je, jak zwykle... I nikt nie zginął. Robimy postępy!

Mimo wszystko nadal czułam się w obowiązku, żeby jakoś poprawić mu humor, więc w trakcie drogi zaczęłam zmieniać postać. Dreptałam koło niego jako wielbłąd, potem jako wydra, ale nie zauważyłam, żeby chociaż trochę się rozweselił. Spróbowałam swoich sił jeszcze w postaci kangura i zająca. Także bez rezultatów.

- Może ponownie zmienię się w ciebie, przynajmniej jeden Keltor będzie uśmiechnięty - westchnęłam ciężko po kolejnej nieudanej próbie.

- Jak już koniecznie musisz się w kogoś zmienić, proponuję Akelię - wzruszył obojętnie ramionami.

Wystarczyło mi jedno spojrzenie na demonicę, aby się utwierdzić w przekonaniu, że słono za to zapłacę, ale głęboko wierzyłam, że jeśli zrobię jako ona coś głupiego Keltor w końcu się rozchmurzy.

- Ani się... - zanim skończyła zdanie już miała przed sobą swoją kopię.

Nie zdążyłam się dowiedzieć, czy transformacja mi wyszła, bo w tym samym momencie, gdy chciałam o to zapytać Akelia się potknęła. Już miałam podać jej rękę, gdy nagle ktoś szarpnął mnie do góry. Zanim się spostrzegłam tkwiłam w żelaznym uścisku ostrych, jak brzytwa pazurów i leciałam paręnaście metrów nad ziemią. Wiatr targał mi włosy z taką siłą, że praktycznie nic nie widziałam. Na szczęście moi porywacze rozmawiali bardzo głośno, przekrzykując jego szum.

- Mamy demona! Ojciec w końcu będzie dumny! - usłyszałam skrzekliwy śmiech.

Przełknęłam nerwowo. Jaki demon? O co im cho...? O! Przemieniłam się w Akelię, wyglądam dokładnie jak ona i to o nią im chodziło, nie o mnie.

Zaczęłam się gorączkowo zastanawiać, co powinnam zrobić. Wpadłam na kilka rozwiązań, ale żadne mnie w pełni nie satysfakcjonowało. Najprostsze polegało na zmienieniu się w mrówkę, a potem w ptaka, żeby uciec. Minusem tej sytuacji byłoby niewątpliwie to, że moi porywacze szybko by się zorientowali, że zgarnęli nie tę Akelię, co potrzeba i zawrócili by po oryginał. Co gorsza, nie wiem, czego od niej chcą. Zapewne tego, co wszyscy, którzy poznali ją trochę bliżej, czyli zamordować, ale pewności nie mam. Zdobyłabym ją, gdybym poszła na współpracę i dobrowolnie... No, nie do końca, mimo wszystko zostałam porwana, ale gdybym nie stawiała oporu może nie zrobili by mi krzywdy.

- Gdalena, uważaj! - usłyszałam. - Trzymaj ją mocniej, bo ci się wysuwa z pazurów!

Gdalena... Czy tak nie miała na imię jedna z tych przerażających harpii, które chciały nas zjeść? Manewrowałam głową tak długo, aż włosy pozwoliły mi spojrzeć do góry. Tak, to zdecydowanie jest jedna z harpii. Druga, która również mnie trzymała leciała tuż obok. Wyciągnęłam szyję najbardziej, jak było to możliwe, ale nigdzie nie mogłam znaleźć tej trzeciej.

- Próbuję, ale ona jest taka ciężka - jęknęła boleśnie Gdalena.

Ma szczęście, że nie jestem prawdziwą Akelią. Oryginał po tych słowach spopielił by ją na miejscu. Co ja wygaduję? Akelia w ogóle nie dałaby się złapać!

- A może ją nadgryziemy, Iso? Tak trochę? Wtedy będzie lżejsza...

Co? Tylko tyle przyszło mi do głowy.

- Nie będzie lżejsza. Ty za to zrobisz się cięższa, bo będzie w twoim brzuchu. Poza tym nie możemy, Onika wyraźnie zabroniła. Ojciec chce żywego demona, w jednym kawałku - odparła z powagą druga harpia.

Odetchnęłam z ulgą.

- Przepraszam, że pytam, ale dlaczego mnie porwałyście? - sama nie wierzę, że spytałam.

- Ojciec chce podbić Podziemie i... - odparła od razu Gdalena, ale Isa weszła jej w słowo.

- Siedź cicho! Nie wolno zdradzać swoich planów ofiarom - wrzasnęła druga.

- Przecież na nas nie doniesie. To my donosimy ją - odparła Gdalena.

- To nie tak się mówi - Isa potrząsnęła głową.

- Nie doniosę na was, jeśli mnie puścicie - wypaliłam bez głębszego zastanowienia.

Ledwo dotarł do mnie sens tego, co powiedziałam zaczęłam się godzić z tym, że lada chwila zostanę wyśmiana. Minęła jednak minuta, potem dwie, a one nic, tylko coś między sobą szeptały.

- A ja jej wierzę - odezwała się nieco głośniej Gdalena. - Dobrze jej z oczu patrzy.

Wątpię, aby prawdziwej Akelii przypadło do gustu to stwierdzenie. Tuszę, że by ją zabiła, na miejscu, ale mogę się mylić...

- A ja nie! To jakaś demoniczna sztuczka! Miesza nam w głowach, mówię ci - odparła Isa.

- Puśćmy ją. Nie chcę, żeby doniosła na nas ojcu - nalegała Gdalena.

Po prostu nie mogłam uwierzyć, w to co się dzieje. Czy one naprawdę to kupiły?

- A co miałaby mu powiedzieć? - wybuchła Isa.

- No, że ją porwałyśmy! - wrzasnęła Gdalena.

- Przecież sam nam kazał! - Isa wyhamowała gwałtownie w powietrzu, szarpiąc mną tak silnie, że aż rozcięła mi skórę na ramieniu. Syknęłam z bólu, ale wątpię, żeby któraś z nich to usłyszała, bo darły się na siebie w najlepsze.

- Skąd wiesz, że nie zmienił zdania?! To mu się często zdarza! Nie chcę, żeby nas znów ukarał!

- Ukarze nas, jeśli mu jej nie przyniesiemy!

- Zostawmy ją tu! Powiemy, że jej nie znalazłyśmy!

- I właśnie za to nas ukarze!

- Ale nie ukarze za to, co by na nas doniosła! Myśl, Isa!

- To ty myśl, Gdaleno!

Ramię paliło mnie żywym ogniem. Co gorsza czułam, że uścisk harpich pazurów zelżał, w związku z czym zaczęłam się powoli wysuwać. Nie miałam sił na przemianę w ptaka, więc jeśli mnie puszczą... A jestem wysoko. Bardzo wysoko...

- Zabieramy ją do ojca, taki był rozkaz! - darła się Isa.

- Nie! Nie pozwolę, żeby znów się zdenerwował! Jest już stary, jego nie można denerwować!

- On jest permanentnie zdenerwowany!

- Co to znaczy permanentnie? - spytała Gdalena.

Nie wiem, czy otrzymała od siostry satysfakcjonującą odpowiedź, bo właśnie w tym momencie ostatecznie mnie puściły. Zaczęłam spadać z tak zawrotną prędkością, jakby ziemia już nie mogła się doczekać, aż się na niej rozbiję. Zamknęłam oczy godząc się z nieuniknionym... i wtedy znów coś mną szarpnęło ciągnąc ku górze.

- Nie mam pojęcia, jak to możliwe, że jesteśmy spokrewnione - usłyszałam zirytowane westchnienie trzeciej harpii, tej, której nie było przy porwaniu.

- Onika! - zawołała radośnie Gdalena. - Miałaś być w innej części lasu!

- Czułam, że coś spaprzecie, więc wróciłam wcześniej - odparła ze złością. - Wy tępe... Patrzcie, co z nią zrobiłyście. Jest ranna! Miałyście ją przynieść do ojca w jednym kawałku!

Gdalena i Isa przekrzykiwały się wzajemnie z taką zaciekłością, że nie byłam w stanie zrozumieć ani słowa. Krew opuszczała moje ciało w zatrważającym tempie. Przed oczami tańczyły mi mroczki. Chwilę później przestałam słyszeć cokolwiek. I chyba w ogóle straciłam przytomność. Przynajmniej przez chwilę nie czułam bólu. Chwilę, która okazała się trwać całymi dniami...

Opowieści z Daleko [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz