dwadzieścia pięć

2.1K 65 46
                                    

Enjoy <333

____________________

Nancy


Piątek. Początek weekendu. Upragniony dzień, na który czekałam od początku tygodnia. Potrzebowałam odpocząć. Odetchnąć i wyłączyć myślenie od wszystkiego, co mnie otaczało.

Siedzieliśmy właśnie na lekcji chemii, która miała być ostatnią dzisiejszego dnia. Zerknęłam na Alison, która zajmowała miejsce obok mnie. Zawsze siedział tam Luke, jednak tym razem było inaczej. Chłopak nie pojawił się w szkole od dnia, kiedy wyznał mi swoje uczucia. Martwiłam się o niego, jednak nie odpisywał na moje wiadomości, a ja nie miałam tyle odwagi, żeby móc z nim porozmawiać na żywo. Jeszcze nie teraz.

Jeśli chodzi o Al, to nasz kontakt wrócił całkowicie do normy. Było jak kiedyś - dobrze. Ponownie wiele pisałyśmy, gadałyśmy. Byłam wdzięczna, że ponownie budowałyśmy swoje zaufanie.

Jednak nie rozmawiałyśmy na temat mój i Williama. Alison wiedziała, że na pewno miałam mętlik w głowie, dlatego nie dopytywała. A ja byłam jej za to wdzięczna, bo sama nie rozumiałam jeszcze tej relacji.

Z Darcy również było wspaniale. Jak za starych czasów, odwoziła nas czasem do szkoły. Zauważyłam, że mojego tatę to bardzo ucieszyło. Widział, że jestem szczęśliwa. Jednak nie powiedziałam mu nic o Riley'u, bo wiedziałam, że może to ciężko odebrać.

— Wyszło ci, że x to osiemdziesiąt siedem przecinek trzysta szesnaście? — spytała obok mnie Al, początkowo szturchając mnie ramieniem. Spojrzałam na dziewczynę z dziwnym wyrazem twarzy.

— Ja mam dwa, Al — odpowiedziałam, na co rzuciła długopisem. Zaśmiałam się, bo rozszerzona chemia, to była nasza zmora, jednak jeszcze się trzymałyśmy. Mimo wszystko, wychodziła mi ona lepiej niż blondynce, która z każdym zadaniem, wkurzała się na siebie bardziej.

— Do dupy z tym. Ile zostało do dzwonka? — odezwała się zdenerwowana, nie zwracając na tłumaczenia nauczyciela, których i tak nie rozumiałyśmy.

— Dziesięć minut — mruknęłam, patrząc na zegar klasowy.

— O. Mój. Boże. — powiedziała dziewczyna, na co spojrzałam na nią z niezrozumieniem. Jej wzrok znajdował się gdzieś za klasowym oknem. Od razu odwróciłam się w jego stronę, unosząc brwi.

Po drugiej stronie, dokładnie na parkingu szkolnym, stał dobrze mi znany biały Mustang, o którego opierał się wysoki, kasztanowłosy chłopak, paląc spokojnie papierosa. Zaraz obok niego, znajdował się czarnowłosy, poprawiający swoją skórzaną kurtkę i zamykając drzwi od Mercedesa. Z miejsca pasażera wysiadła uśmiechnięta Darcy, komentując coś do chłopaków. Z drugiej strony zatrzymał się Range Rover, którego kierujący blondyn uśmiechał się szyderczo.

— To są chyba jakieś jaja — szepnęłam do siebie, nie rozumiejąc, co oni tu robią, a już tym bardziej Will.

— Miałam o to nie pytać, bo tak nie wypada, ale czy wy oficjalnie... — zaczęła blondynka, ale szybko jej przerwałam.

— Nie! — niekontrolowanie unosiłam głos. Cała klasa, łącznie z nauczycielem skupili się na mnie.

— To może Panna Walker podzieli się z nami rozwiązaniem tego zadania? — uśmiechnął się szyderczo profesor Carter, a ja westchnęłam delikatnie.

— Wynik to dwa mole.

— Hmm, dobrze. Zapisz rozwiązanie na tablicy — odparł niezbyt już zadowolony.

Dosłownie z moim ostatnim maźnięciem pisakiem, rozbrzmiał dzwonek. Pożegnałam się szybko z innymi i ruszyłam z Al w kierunku wyjścia. Stanęłam na schodach, obserwując rozgrywającą się scenę. Widziałam, że Darcy do mnie kiwała, a Howe zaś, ruszyła szybko w kierunku Gabriela, który oplótł ją rękami w talii i przytulił do siebie.

WHITE MUSTANG [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz