Rozdział 9

55 5 0
                                    

Po całym miesiącu chodzenia do szkoły zaczęłam chodzić na kursy do restauracji. Uczyłam się na zmianę parzyć kawę i robić drinki. Oczywiście były też jakieś dziewczyny z starszych klas. Nawet było fajnie na tych zajęciach, tylko że po pierwszym tygodniu strasznie mnie to zmęczyło. Szczególnie robienie kawy.. Kto jeszcze używa ekspresu na kolbę? Jest przecież elektryczny ekspres!

Trochę mnie też irytowało zachowanie niektórych dziewczyn, które co chwilę musiały iść do łazienki, żeby przypudrować nosek. Praktycznie w ogóle nie słuchały pań, które nas uczyły, a wiedziały, że będzie z tego test.

Na szczęście te kursy nie trwały zbyt długo, bo tylko po 6 godzin w tygodniu. Prawie jak zwykła zmiana w normalnej pracy. Kończyłam je dokładnie o godzinie 3-ciej, czyli w tym samym czasie, kiedy kończyła się szkoła. Wtedy dzwoniłam do Jones, żeby zapytać jak minął jej dzień, czy coś mnie ominęło, co było na lunch itp. I codziennie po naszych zajęciach zapraszałam MJ do naszego domu, żeby obejrzeć jakieś śmieszne filmy, seriale, zjeść obiad albo pograć w planszówki. Czasami też przychodziłam do jej domu, ponieważ głupio by było cały czas spotykać się u mnie.

Teraz siedziałyśmy na kanapie przed telewizorem w domu brunetki i rozpamiętywałyśmy to, co się wydarzyło przed moim kursem, który już się zakończył. Śmiałyśmy się do rozpuku z naszych przypałów i wymieniałyśmy się plotkami na różne tematy.

- A pamiętasz jak Flash chciał nam dać parasol w tamten deszczowy dzień? - ciągnęła dalej brunetka.

- Taak.. Myślałam, że nie zmoczy nas tak mocno - parsknęłam śmiechem.

- Wyglądałyśmy jak mokre psy - zaśmiała się Michelle - Dalej pamiętam miny twoich rodziców. Takie pełne zdziwienia, ale też pełne śmiechu - zaśmiała się tak głośno, aż chrumknęła. Nagle nastała eksplozja śmiechu. Nie mogłyśmy się przez dłuższą chwilę się opanować. Prawie brakowało nam tchu.

- Oohh dawno się tak nie uśmiałam - powiedziałam przez łzy. Spojrzałam na zegar, który wisiał na ścianie - O matko, już 17! Muszę się zbierać - zaczęłam pakować swoje rzeczy do plecaka.

- Hej, a gdzie ty się tak spieszysz? - zapytała MJ.

- O 17:30 mam być pod restauracją, bo zabierają nas na wycieczkę do jakiegoś wieżowca - poszłam pod drzwi, gdzie zaczęłam zakładać buty - Tam na jakimś piętrze ma być taka jakby impreza pożegnalna dla kursantów.

- To jest obowiązkowe? - uniosła brew do góry i skrzyżowała ręce. W jej ironicznym tonie było słychać nutkę smutku.

- Niestety tak - westchnęłam - Gdybym mogła, to udawała bym chorą, ale średnio mi idzie udawanie - zaśmiałam się cicho - Więc nie pozostaje mi nic innego, tylko pójście na tę pożegnalną imprezę. To do zobaczenia MJ - posłałam jej uśmiech wychodząc z domu.

- No cześć - też się uśmiechnęła - Zadzwoń jak wrócisz do domu, żebym wiedziała, że żadne ufo cię nie porwało - zamknęła drzwi, a ja zaśmiałam się pod nosem.

Od domu Jones do restauracji miałam dokładnie 20 minut drogi, więc zapuściłam muzykę na słuchawkach i szłam prosto do mojego celu. Pod restauracją stał już autobus, a przed nim nasza grupa kursantów. Gdy tylko podeszłam, dziewczyny zaczęły wchodzić do autobusu. Po jakimś czasie przyszły też panie, które nas uczyły. Jedna z nich zaczęła sprawdzać obecność, a po 5 minutach autobus ruszył w stronę centrum Queens.

Po półgodzinnej przejażdżce autobus stanął pod wysokim budynkiem. Wysiadłam z autobusu, poczekałam, aż nauczycielki ponownie sprawdzą obecność, a potem ruszyłam za grupą do windy. Z każdym piętrem coraz bardziej słyszałam muzykę. W końcu na 40 piętrze drzwi się otworzyły i ujrzałam wielkie pomieszczenie, które było otoczone wielkimi oknami.

Pokój był oświetlony kolorowymi ledami, po prawej stronie na podeście znajdował się stół z różnymi przekąskami i napojami, a wokoło tego stołu były szare kanapy. Po lewej stronie stał DJ, który puszczał zmiksowane piosenki niczym w Pitch Perfect. Bez większego zastanowienia poszłam najpierw do stołu, a potem zaczęłam tańczyć.

Po chyba godzinie postanowiłam że odpocznę chwilę od tańców i stanęłam przed oknem. Nie było widać ulicy co mnie trochę przerażało, więc odsunęłam się na krok od szyby. Nagle coś mi mignęło kątem oka. Odwróciłam głowę w tamtą stronę, ale nic nie widziałam. Próbowałam znaleźć to "coś", ale chyba było za późno. Wtem usłyszałam krzyk za sobą i tłuczenie szkła. Poczułam jak we mnie wpadł jakiś mężczyzna, pewnie złoczyńca, przez co stłukł kolejne okno.

Zaczęłam spadać. Przed oczami pojawiały się przebłyski z mojego życia. Wszystkie wspomnienia.. O tym jak nauczyłam się jeździć na rowerze i pierwsze wspomnienia z podstawówki.. A potem liceum.. Poznałam MJ i Ned'a, którzy opowiadali mi różne historie z ich życia.

W czasie mojego jednorazowego lotu myślałam, że to już koniec. Aż tu nagle... SPIDER-MAN... Złapał mnie w ostatniej chwili. Usłyszałam od niego: "Spokojnie, mam Cię! Złap się mocno!". Automatycznie złapałam superbohatera za szyję.

Poczułam ulgę mimo tego, że ciągle byłam w powietrzu. Zamknęłam oczy. Bałam się, że znowu będę spadać w dół, a nie chciałam tego przeżywać jeszcze raz. Chwilkę później postawił mnie na ziemię. Puściłam go, a wtedy on poleciał dalej.. Stałam chwiejąc się na swoich nogach. Nagle upadłam, siadając. Serce biło jak szalone.

*****

Przepraszam że tak długo musieliście czekać na rozdział, ale jak były wakacje, to ja nie miałam wakacji. Moja mama wyciągnęła mnie do pracy, a na dodatek często musiałam się opiekować moim młodszym bratem. A potem przyszła szkoła..
Teraz leżę w łóżku, bo zachorowałam, mam nadzieję że nie na Covid i pomyślałam, że zrobię maratonik ;)

Przez następne 3 dni, będę publikować 3 rozdziały ✨

[Zawieszone] First Meeting ★ Spider-ManOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz