Rozdział 18

399 11 0
                                    

Obudziłam się przywiązana do krzesła, poczułam ból. Okropny ból brzucha. Bałam się o moje dziecko. Nasze dziecko. Moje i Yoongiego. Nie wiedziałam do końca, co mnie czeka. Mimo, że przespałam pewnie z jakieś trzy godziny, to i tak czułam się senna. Nagle drzwi od pomieszczenia, w którym się znajdowałam, otworzyły się. Stanął w nich pewien mężczyzna. Nie znałam go, ale byłam pewna że to nie Jackson. Pewnie myślicie, że darłam się jak w tych filmach, ale nie. Ja nic nie mówiłam. Chciałam zachować chociaż trochę siły, by w odpowiednim momencie uciec. Prowadził mnie po schodach na samą górę. Obstawiam, że przetrzymywali mnie w piwnicy. Gdy wyszliśmy, światło doszło do moich oczu i spowodowało zamknięcie. W pokoju, którym siedziałam, było kompletnie ciemno. Tutaj zaś okropnie jasno. Raziło mnie to. Usłyszałam głos, który kazał mi bym uklękła. Miałam związane ręce. Na oczach zero opaski. Pewnie widzę już ten świat ostatni raz, pomyślałam. My widzimy. Nagle przede mną pojawił się Jackson.

- No proszę, proszę, w wydawała się taka wytrwała. - powiedział, a ja zrozumiałam, że niekontrolowanie wypłynęły mi łzy z oczu.

Otarłam je o pięści, po czym wpuściłam głowę. Nie chciałam na niego patrzeć. Podszedł do mnie i przyłożył mi spluwę do głowy. Trzymał swój obleśny i długi palec na spuście. Już chciał pociągnąć, gdy nagle ktoś mu na to nie pozwolił.

- Odłóż broń. - powiedział dobrze znajomy mi głos.

Jackson odwrócił się i spojrzał na twarz Yoongiego.

- O proszę, myślałem, że już nie przyjdziesz i nie dołączysz do naszej zabawy.

- A jednak jestem. - odpowiedział mu nadal trzymając broń w rękach.

* Yoongi *

Stałem tam. Wydawało się, że mogłem być odważnym i pewny tego co robię. Tak naprawdę nie. Nogi że strachu mi się uginały. Dawno nie odstawiałem takich akcji. Stara pewność dawno zniknęła i pozostał teraz tylko strach, który starałem się ukryć u chyba nawet dobrze mi to szło.

- Yoongi...- powiedziała Lisa cała zapłakana.

Ja już chciałem do niego strzelić, lecz on zrobił coś, czego kompletnie się nie spodziewałem. Odwrócił się do mnie i wykręcił rękę w której trzymałem broń. Po chwili pchnął mnie na beton. Ja od razu podniosłem się i uderzyłem go w twarz. Zaczęliśmy się bić. Kilka minut i obydwoje byliśmy zakrwawieni jak cholera. Ja po raz ostatni uderzyłem go w szczękę, a on powiedział :

- Pożałujesz tego.

I wystrzelił. Tak usłyszałem strzał. Łzy nazbierały mi się w oczach. Poczułem ogromny ból. Nigdy takiego nie czułem. Chciałem coś powiedzieć, ale nie mogłem. To było gorsze niż myślałem. Stałem tam i powoli nogi uginały się pode mną. Wtedy tylko myślałem o Lisie i o dziecku. Cicho powiedziałem jej imię.....

My🖤Füčkiñg🖤Tėâçhêr🖤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz