E P I L O G

252 4 2
                                    

Potarłam dygoczące ze zdenerwowania ręce. Byłam rozemocjonowana i na skraju swojej wytrzymałości psychicznej, a i tak tutaj przyszłam. To niedorzeczne i z całą pewnością nieodpowiednie.

- Zebraliśmy się tutaj dzisiaj, aby pochować naszego wiernego przyjaciela Jaspera Millera - przymknęłam oczy, odchylając głowę do tyłu. Nadal nie mogłam uwierzyć w słowa księdza. Pogrzeb? Nie docierały do mnie ostatnie wydarzenia i chyba to przez ten natłok myśli, za którymi nie potrafiłam już nadążyć. Ledwo godziłam się z jedną tragedią, a z boku wyskakiwała następna, jeszcze gorsza od poprzedniej. Mój mózg najwyraźniej miał dosyć i postanowił się zbuntować.

- Wszystko w porządku? - do ucha szepnął mi Rick, który jako mój, mam nadzieję przyjaciel, postanowił mnie wesprzeć w tym dniu. Sama nie wiem dlaczego, ale chciałam tu być. Pożegnać człowieka, który wniósł światło, jak i mrok do mojego życia. Byliśmy tutaj tylko ja i Rick. Rodzice Jaspera oraz Millie wraz z Rebbecą zostali aresztowani jakieś dwa dni temu, więc siłą rzeczy nie mieli jak się tu zjawić.

- Tak, jest porządku – szepnęłam, ale chyba niezbyt przekonująco. We wtorek mijały równe pięć miesięcy, od kiedy Jasper trafił do szpitala i wtedy też dostałam telefon. Zadzwonił doktor John i podobnie jak tego feralnego dnia, nie miał dobrych wieści. Ponoć Jasper zmarł niecałą godzinę przed jego telefonem. Próbowali go jeszcze ratować, ale jego serce powiedziało wyraźne ''Stop''. Powinnam się cieszyć, smucić? Z jednej strony wiele razy myślałam o naszym spotkaniu po jego obudzeniu się, ale co bym mogła wtedy powiedzieć? Wszystko wiem, to koniec między nami? Nawet nie wiem, czy potrafiłbym stanąć z nim twarzą w twarz. Do tego Jasper nie miałby dobrego życia. Dzięki za późno wykrytemu paraliżu musiałby przejść długą rehabilitację. A i co to by była za rekonwalescencja, jeśli odbywałby ją w więzieniu, do końca swoich dni? Nie chcę by niemiła, ale może to i lepiej, że jest tam, gdzie jest... To chore co teraz mówię, ale dzięki temu chłopakowi po raz pierwszy w życiu poczułam się wartościowa i spełniona. Był moją pierwszą miłością, ale co z tego, jeśli nie mógłby być tą ostatnią? Nawet gdyby jakimś cudem wyzdrowiał, nie byłoby szansy dla nas. Mogłabym mu wybaczyć, ale nie zapomnieć. To, co zrobił... Jest nie do przyjęcia. I mimo że boli mnie ten fakt i bezwstydnie płaczę teraz nad jego trumną, to chciałbym, żeby wiedział, że nadal go kocham. I będę kochać zawsze. Bo nie da się odkochać, gdy kochało się prawdziwie.

-Amen - mruknęliśmy pod nosem na zakończenie modlitwy. Wtedy też wyciągnęłam małą paczuszkę i włożyłam ją do ręki Jaspera. Znajdowały się w niej wszystkie listy. Pisane niechlujnie, poplamione i pełne błędów... Listy skierowane do niego. To on miał być ich adresatem od samego początku i, mimo że nigdy ich nie przeczyta, to będzie to znak zakończenia pewnego etapu w moim życiu. Etapu, o którym nigdy nie zapomnę. Tak, jak nigdy nie zapomnę o Jasperze. Człowieku, który przysporzył mi tylu łez, smutku i rozpaczy, a także pokazał prawdziwą miłość, szacunek oraz bezpieczeństwo.

Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, Jasper.

Twoja na zawsze, Elaine.

DIRTY SECRETS ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz