ROZDZIAŁ I

708 24 21
                                    

Trzask i mroczki przed oczami, później bardzo mocno piekący policzek i krzyk matki.

To usłyszał, zobaczył i poczuł Tord, kiedy twarda ręka ojca mocno go spoliczkowała. Nienawiść i złość biła od szarych, zimnych oczu mężczyzny... Takich samych, jakie posiadał jego syn.

- Jesteś zwykłym nieudacznikiem! - ryknął na chłopaka, bardzo starającego się nie pokazać łez, które mimowolnie pojawiły się w jego oczach. - Nic nie osiągnąłeś i nie osiągniesz! Gdybyś był normalny i tak, jak inni normalni ludzie skończył studia, może nie musielibyśmy się z matką za ciebie wstydzić!

Tord nie spojrzał na niego. Mocno zaciskał wargi, walcząc z pragnieniem rzucenia się i zmasakrowania mu twarzy.

Jego matka skulona w kącie łkała, przerażona. Tord nie chciał, żeby złość mężczyzny, którego zmuszony był nazywać "tatą" przeszła na kobietę, ale sam nie umiał ukryć gniewu, którego do niej czuł. Nigdy nie potrafiła postawić się mężowi. Zawsze kiedy Tord kłócił się z nim, stała z boku, płacząc. Czasem odezwała się, krzyknęła, ale nigdy nie opowiedziała po żadnej ze stron.

Teraz Tord, kiedy mężczyzna, po którym odziedziczył oczy i włosy, po raz pierwszy odważył się podnieść rękę na własnego syna, miał nadzieję, że matka stanie w jego obronie.

Nic się jednak nie stało...

Jedyne, co kobieta zrobiła, to krzyknęła, mocniej się skuliła i schowała twarz w dłoniach.

- Nie mogę uwierzyć, że przyszedł taki dzień, w którym żałuję, że jesteś moim synem - powiedział mężczyzna, posyłając Tord'owi nienawistne spojrzenie.

Zapadło chwilowe milczenie, które szarooki przerwał słowami;

- Ja już nie jestem twoim synem - syknął z odrazą i zanim ojciec zdążył mu cokolwiek odpowiedzieć zniknął na piętrze.

Wpadł do swojego pokoju, trzaskając drzwiami. Nie zapalając światła zaczął grzebać w szafie. Wyciągnął z niej plecak, wypchany rzeczami, które przygotował wcześniej. Już od dawna planował ucieczkę. Oszczędzał każdą gotówkę, którą udało mu się zarobić. Czekała w portfelu, w postaci siedmiuset funtów, w najgłębszej kieszeni plecaka, właśnie na ten dzień. Tord doskonale wiedział na co przeznaczy pierwsze wydane pieniądze...

To była spontaniczna myśl, ale w tym momencie uważał ją za najbardziej potrzebną w jego życiu.

Z półki nocnej zgarnął telefon, ładowarkę i paczkę szlugów. Opakowanie było okropnie lekkie, a w środku obijały się o siebie trzy ostatnie papierosy.

Wepchnął to wszystko do kieszeni czarnej bluzy i wybiegł z pokoju. Nie chciał znowu patrzeć na ojca, ale spotkanie z nim było nieuniknione.

Zszedł szybko po schodach.

- A ty gdzie się wybierasz? - usłyszał zrozpaczony głos matki.

- Nie będę wam już więcej przeszkadzać - odparł wymijająco i złapał za klamkę od drzwi wejściowych.

- Myślisz, że tak łatwo stąd uciekniesz? - syknął ojciec, łapiąc Torda za bluzę, przez co chłopak musiał stanąć na palcach, żeby znaleźć się w pozycji takiej, do jakiej zmusił go mężczyzna.

- Może nie łatwo, ale za wszelką cenę - warknął i mocno złapał ojca za nadgarstek, po czym odepchnął go od siebie.

Korzystając z tego, że mężczyzna stracił równowagę, szybko wyszedł z mieszkania. Nie spodziewał się tego, ale matka pobiegła za nim.

- Tord - krzyczała w jego stronę. - Tord! Jak zaraz nie zawrócisz, to...

- To co? Na twoim miejscu też bym się stąd wynosił, zanim ten koleś cię zabije - powiedział Tord, zatrzymując się na chwilę. Po tym odwrócił się na pięcie i przyspieszył kroku.

Closer // tomtord • EDDSWORLD FANFICTIONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz