ROZDZIAŁ VI

318 21 16
                                    

Kilka tygodni później przy ulicy Dirdum Lane spadł pierwszy śnieg. Nie było go dużo, ale zwiastował jedno z dwóch rozwiązań - albo na święta będzie go multum, albo wszystko wysypie się teraz i w Boże Narodzenie trzeba będzie nacieszyć się błotem pośniegowym.

Było wcześnie rano. Tord siedział na parapecie, jak zwykle zresztą, kiedy patrzył przez okno i leniwie obserwował domy na przeciwko. Ktoś już wywiesił lampki choinkowe na balkonie, a na podwórku przy domu dało się zobaczyć świecącego renifera.

Zastanawiał się jak będą wyglądały święta w domu Edda. Przez połowę swojego życia nie obchodził ich tak, jak wszyscy i czasem wychodząc z domu, kiedy uciekał od złości ojca i kolejnej rodzinnej kłótni, próbował zobaczyć, jak wigilię spędzajają normalne rodziny, czasem powstrzymując się od płaczu. Nie mógł wtedy powiedzieć, że im nie zazdrościł, ba! Nawet bardzo! Nie raz myślał, że nawet gdyby święta musiał spędzić pod sklepem monopolowym, śpiewając kolędy i stukając się butelkami piwa, zamiast dzielić opłatkiem, z przypadkowymi menelami, to atmosfera byłaby o wiele przyjemniejsza, niż w domu.

Ale teraz mogło być inaczej. Świadomość, że tegoroczne święta miał spędzić w ciepłym domu, wśród przyjaciół i bez żadnej afery sprawiała, że miał ochotę wyściskać wszystkich... Nawet Toma...
Nawet gdyby miał dostać za to w twarz.

Schował nos pod bluzę wdychając jej przyjemny zapach. Powoli wywietrzał i nie był już taki intensywny, ale wciąż dało się go poczuć. Działał on na niego, jak narkotyk, od którego się uzależnił, co stwierdził, kiedy raz obudził się przytulony do czerwonego materiału, a po tym zdarzeniu nie ubierał bluzy przez dłuższy czas.

Jego włosy zaczęły też pomału jaśnieć, więc odetchnął z ulgą, kiedy Edd oznajmił, że będą musieli pójść na poważne świąteczne zakupy. Brunet zaplanował wszystko. Mieli udać się do galerii handlowej, kupić wszystko, co mogłoby wprowadzić Bożo Narodzeniowy nastrój w domu, a potem rozdzielić się, aby każdy mógł kupić innym prezenty.

Słysząc tą część planu Edda, Tord czuł dziwne uczucie. Od bardzo dawna nie dostał od nikogo prezentu. Chyba tylko od matki, na urodziny, jeden pojedynczy upominek.

- Em... Edd, tylko wiesz... Ja tak jakby... Nie mam za wiele pieniędzy - powiedział myśląc o tej drobnej sumce, którą zabrał z domu.

- Nie ma problemu, jeśli będzie potrzeba, pożyczę ci.

- I tak na Toma nie będziesz musiał nic wydawać - dodał Matt wzruszając ramionami.

- A to niby dlaczego? - zapytał zaskoczony Tord. Matt i Edd wiedzieli o tym, że ta dwójka za sobą nie przepada, ale Tord'owi nawet nie przyszło na myśl, że kupując prezenty dla chłopaków miałby pominąć Toma.

- Powiedzmy, że to nie twój zasrany interes - odpowiedział mu szorstki głos carnookiego, który postanowił opóścić swoją bezpieczną strefę, jaką był jego pokój.

- Tom, przestań być niemiły i przeklinać! - skarcił go Edd.

Chłopak w odpowiedzi przewrócił oczami. A przynajmniej tak wywnioskował Tord po ruchu jego brwi.

- Nieważne... Widział ktoś moją kostkę? - zapytał i zaczął przeszukiwać szafki w salonie.

- Jaką kostkę? - zdziwił się Tord, ale od razu pożałował, że w ogóle się odezwał.

- Nie pytałem ciebie - warknął Tom, nawet na niego nie patrząc.

- Och, Tom, przestałbyś już - powiedział Edd wyraźnie zirytowany, po czym zwrócił się do Torda. - Chodzi mu o kostkę do gitary. Nie, nikt jej nie widział tak, jak wszystkich rzeczy, które trzymasz zamknięte w swoim pokoju.

Closer // tomtord • EDDSWORLD FANFICTIONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz