ROZDZIAŁ IV

329 18 14
                                    

W ciągu następnego tygodnia nic nie wskazywało na to, że Tom zacznie darzyć go jakimikolwiek uczuciami (oprócz tych negatywnych). Każdy dzień przesiadywał swoim pokoju, rzadko z niego wychodząc. Co więcej, gdy tylko natknął się na Torda nie ukrywał tego, jak bardzo dużą czuje do niego niechęć.

Następnego dnia ranem, po tym jak się poznali, Tom nie jadł praktycznie nic. Wciąż posyłał w kierunku Torda nieufne i nienawistne spojrzenia, raz nawet mocno wbijając widelec w tost, niewinnie leżący na jego talerzu. Stało się to wtedy, kiedy Edd, chcąc przełamać okropną ciszę przy stole zaczął rozmowę, w której brał udział Tord.

Matt z kolei widocznie coraz bardziej go lubił, bo rozmawiali ze sobą więcej niż na początku. Dzięki tym kilku zdaniowym rozmowom, Tord stwierdził, że Matt jest typem osoby niezwykle dbającej o swój wyglad, no i całkiem próżnej. Co więcej wydawał się być trochę przygłupi, co nie zmieniało faktu, że konwersacja z nim była o wiele przyjemniejsza niż z Tomem.

Tak bardzo, jak Tord starał się być uprzejmy dla czarnookiego, ze względu na Edd'a, tak bardzo tamten zaczynał nienawidzić go jeszcze bardziej.

Dni mijały i w końcu Tord nie mógł znieść drażniących komentarzy na swój temat, rzucanych przez Toma kiedy Edda nie było. Sam zaczął dopowiadać kąśliwe uwagi, posyłając później złośliwe uśmiechy w stronę chłopaka, dając mu do zrozumienia, że nie będzie go znosił w ciszy.

W taki sposób oboje znaleźli się w stanie wojny, a starcia mogły wybuchnąć w każdym momencie w zależności od tego, który z nich pierwszy przekroczy granicę.

To się też stało pewnego wieczoru, kiedy Edda akurat nie było w pobliżu. Tord, Tom i Matt jedli w kolację. Tord zdecydowanie dobrze się bawił, denerwując Toma, który ewidentnie stał już na granicy wytrzymałości. Zaciskał ręce w pięści tak mocno, że robiły się białe.

Fakt, że w ciągu następnych kilku minut mogło dojść do morderstwa kompletnie nie przejmował Matta, który bardziej interesował się swoim telefonem.

- Hej, Tom, Katie Blanc jest basistką twojej ulubionej grupy? - zapytał nagle, przerywając morderczą ciszę.

- Taak - odpowiedział niepewnie Tom. - A co?

- Słyszałeś, że miała nieudaną próbę samobójczą?

- CO?! - Tom aż podniósł się z krzesła.

- Kolejna? - zapytał Tord, którego serce wręcz zmuszało go do współczucia, ale umysł nie pozwalał jakkolwiek to okazać. - Jak tak dalej pójdzie, to zostaną bez jakichkolwiek członków.

Tord wiedział, że ulubiony zespół Toma przeżywa kryzys. W ciągu miesiąca trzy osoby do niego należące próbowały popełnić samobójstwo i tylko jednej osobie się to udało. Tom, jak większość fanów, nie przyjął tego dobrze.

Słysząc o kolejnej osobie, która próbowała odebrać sobie życie, zbladł. Teraz wpatrywał się w Torda z miną mówiącą: "nawet po tobie nie spodziewałbym się takiego braku empatii".

- Bawi cię to? - prawie krzyknął.

- A czy widzisz, żebym się śmiał? - odparł Tord. - Też bym chciał podciąć sobie żyły, gdybym musiał męczyć się z tobą w ekipie. Chociaż w sumie... Tak jakby muszę - prychnął, ale widocznie przesadził. To, co powiedział, dotarło do niego o wiele za późno, akurat kilka sekund przed tym, jak Tom wylał na niego sok z kubka, z którego pił.

- Ty... Ty pierdolony komunisto! - wrzasnął, w czasie kiedy ociekający sokiem Tord, próbował otrząsnąć się z nagłego szoku. - Po kim jesteś takim chujem?!

Closer // tomtord • EDDSWORLD FANFICTIONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz