chłodna, ponura zima w avonlea w końcu przeobraziła się w kolejną porę roku — śnieg zamienił się w wodę, pąki kwiatów w końcu zaczęły kwitnąć, a pogoda zaczynała robić się coraz cieplejsza. w poniedziałek ania wyszła z zielonego wzgórza i radośnie odetchnęła. jej serce szybko biło z podekscytowania i szczęścia. uwielbiała wiosnę i wszystko z nią związane.
rozpoczęła swoją wędrówkę do szkoły, po drodze radośnie podskakując. poprzedniej nocy gilbert dał jej znać, że nie pójdą razem do szkoły, gdyż musi być tam wcześniej niż zwykle, by porozmawiać z nauczycielami o jego edukacji i planach na przyszłość.
pomimo sporego zachmurzenia i prognozy deszczu ania nadal uważała pogodę za piękną. pierwszy dzień wiosny, och, jak cudnie!
ania weszła do szkoły i natychmiast spotkała się z nieprzyjemną ciszą. uczniowie stali w różnych grupkach, jak zwykle, jednak ich głośne rozmowy zamieniły się w tajemnicze szepty i wymieniane między sobą spojrzenia. rudowłosa zamknęła za sobą skrzypiące drzwi.
diana odwróciła się razem z kilkoma innymi osobami, a jej serce opadło. drogi boże, tylko nie to. zdążyła już usłyszeć skrawki rozmów, gdy przechodziła obok grupek i wszyscy wydawali się skupieni tylko na jednym temacie — związku ani i gilberta.
— ania — zawołała zdenerwowana diana, podbiegając do swojej przyjaciółki. jednak ruby gillis, tillie boulter, janka andrews i józia pye już podążały szybkim krokiem w ich stronę.
ania odwróciła się, uprzednio odwieszając swoją czapkę oraz płaszcz na wieszaku, po czym posłała im uśmiech.
— cześć ruby — powitała drobną blondynkę.
do oczu ruby napłynęły łzy — nigdy wcześniej nie czuła się aż tak zdradzona. wcześniej była wściekła, krew w niej się wręcz gotowała, gdy odkryła, że plotki o gilbercie i ani są prawdą. jednak teraz, kiedy ania posyłała jej taki niewinny uśmieszek i traktowała ją uprzejmie, jej złość zamieniła się w ponurość.
gdy tylko ania zauważyła łzy niemalże wypływające z jej oczu, natychmiast przestała się uśmiechać i zmartwiona zmarszczyła brwi.
— ruby, co się stało? — spytała cicho, nie chcąc jej zawstydzać i zwracać uwagi innych uczniów.
józia prychnęła, gdy drzwi gabinetu pana phillipsa się otworzyły, a z pomieszczenia wyszedł gilbert, trzymając plik papierów. tillie boulter popatrzyła na niego z obrzydzeniem.
— co się stało? — zapytała ironicznie józia. — mówisz poważnie, shirley? stało się to, że ruby wie o tobie i gilbercie. wszyscy wiemy — kontynuowała, krzyżując ramiona na piersi. — razem z ruby widziałyśmy, jak trzymacie się za ręce w jego domu.
— stalkowałyście nas? — zszokowany uniósł brwi, zaś serce ani opadło do żołądka. cole i diana wymienili spojrzenia, po czym szybko dołączyli do grupy ze zmartwionymi minami.
— j-ja... — wyjąkała ania, jednak józia machnęła ręką, by ją uciszyć.
— dlaczego mnie okłamałaś? — krzyknęła ruby, całkowicie trzęsąc się przez szloch. wszyscy zamilkli. — wiedziałaś, że kocham gilberta. wiedziałaś, że złamał mi serce. wiedziałaś, że go zaklepałam.
diana zrobiła krok do przodu.
— ruby — zaczęła cicho. — gilbert, on cię nie kocha.
blondynka odwróciła się na pięcie, by na nią popatrzeć. cała jej twarz była czerwona, a oczy zapuchnięte od płaczu.
— dlaczego nie? co jest takiego cudownego w ani? ze wszystkich dziewczyn, które mógłby mieć, dlaczego wybrał ją? — w jej głosie wyraźnie było słychać wstręt, przez co dolna warga ani zaczęła drżeć. ona również wiele razy się nad tym zastanawiała, ale usłyszenie, jak ktoś inny, ktoś jej tak bliski, pyta o to samo, niesamowicie bolało.
— ruby gillis, jak śmiesz mówić coś takiego?! — zawołała pogardliwie diana.
józia jedynie parsknęła śmiechem i już otwierała usta, by dodać jakiś komentarz, jednak diana posłała jej spojrzenie.
— dlaczego w ogóle tu jesteś? jaki to ma związek z tobą? — zapytał ją cole.
pye zmierzyła go obrzydzonym wzrokiem i dumnie uniosła brodę.
— bo ania shirley-cuthbert i gilbert blythe złamali serce mojej drogiej przyjaciółce.
cole wywrócił oczami.
— ale to nie ma żadnego związku z tobą.
— a jaki to ma związek z tobą? — wtrąciła tillie. — chyba że ania albo gilbert powiedzieli o tym tobie, a jej nie.
gilbert wszedł do środka kółka, unosząc dłonie w uspakajającym geście.
— okej, wystarczy. to naprawdę nic takiego. — popatrzył na ruby, która nadal płakała i poczuł odrobinę litości względem niej. jednak nadal zastanawiał się, dlaczego tak bardzo rozdmuchała tę sprawę. — tak, ruby, ania i ja jesteśmy razem. powinniśmy ci powiedzieć, ale wiedzieliśmy, że zrobisz z tego wielką aferę i tego nie chcieliśmy.
oczy ruby wyglądały niemal jak dwa statki kosmiczne. popatrzyła na wyższego chłopaka i pokręciła głową, następnie odwracając się do ani. zacisnęła dłonie w pięści, trzęsąc się z wściekłości.
— nienawidzę cię, aniu shirley! nigdy ci nie wybaczę! — zawołała najgłośniej, jak tylko była w stanie.
gdy do jej oczu ponownie napłynęły łzy, złapała za klamkę i szeroko otworzyła drzwi, wybiegając ze szkoły.
ania zamarła w miejscu, jej szczęka opadła, a z oczu niemal wypłynęły łzy. janka andrews, tillie boulter i józia pye wysoko uniosły brody i posłały im spojrzenia, następnie dumnie odchodząc. reszta uczniów milczała po usłyszeniu tej kłótni, niektórzy chichotali bądź coś do siebie szeptali.
kiedy po policzkach ani popłynęły łzy, a gilbert podszedł bliżej niej, ona szybko odwróciła się i wybiegła, trzaskając za sobą drzwiami, nie zważając na nawoływania diany. ania zignorowała swoją najbliższą przyjaciółkę i uciekła ze szkoły, czując się upokorzona, winna i rozdarta.
kochała gilberta, naprawdę go kochała. ale nigdy wcześniej nie widziała, by ruby czymś się tak smuciła i świadomość tego łamała jej serce.
gdy ania wbiegła do lasu, opadła na kolana i zaczęła płakać. błoto wsiąknęło w jej dżinsy, pozostawiając na nich dwie brudne plamy. pomiędzy szlochami, próbowała wyrównać swój oddech, jednak było to niesamowicie trudne. nie chciała zrywać z gilbertem, bo naprawdę ją uszczęśliwiał, ale czy zakończenie ich związku naprawiłoby wszystkie jej błędy? odpowiedź na to pytanie wydawała się prawdziwą zagadką.
muszę znaleźć ruby — pomyślała ania, gdy już udało jej się ustabilizować oddech. — muszę z nią porozmawiać. właśnie tego nam brakuje. porozumienia.
dziewczyna powoli podniosła się z ziemi i wytarła brudne dłonie o dżinsy. rozejrzała się, zaczynając iść wzdłuż ścieżki, uprzednio sprawdzając, w którą stronę szło się do domu rodziny gillis.
zawsze skręca w lewo — przypomniała sobie ania, mierząc drogę swoimi niebieskimi oczami. — och, ruby, proszę, wybacz mi.
CZYTASZ
POKREWNE DUSZE ━ SHIRBERT
Fanfiction━ ania shirley-cuthbert czuje coś do gilberta blythe'a od ósmej klasy. gilbert blythe jest w niej zakochany, odkąd tylko uderzyła go w twarz tabliczką. © 100thinkinboutu | 2020