Dosłownie następnego dnia po opublikowaniu poprzedniej części zepsuł mi się telefon, także cudownie. Pisać będę nieregularnie i mało, bo nie jestem przyzwyczajona do komputera i nie mam tej prywatności co na telefonie. Przez brak telefonu doskwiera mi brak prywatności, bo nie mogę nawet zadzwonić na dworze, o pisaniu nawet nie wspominając (nie wyobrażam sobie robić tegu na urządzeniu, którego nie mam możliwości zablokować i ciągle muszę uważać, by nikt mi nie wszedł do pokoju).
Przytyłam 3 kilogramy, nie wiem czemu właściwie. Także wracam do punktu wyjścia 55.
Kilka dni temu przeglądałam szafę, nie cierpię tego robic, bo za każdym razem okazuje się,że ptrzytyłam i przestaję się mieścić w kolejne ciuchy. 3/4 rzeczy jest na mnie zbyt małe lub mieszczę się na wcisk (po kilku podskokach, przy wciągniętym na max brzuchu z trudem sie zapinam w spodnie, mówię o rozmiarze 40), a wtedy moja dupa wygląda na wielką jak szafa trzydrzwiowa.
Więc żeby nie wyglądać w letnich ciuchach całkiem fatalnie 52kg to zbyt dużo. Moim celem jest więc 48kg (moja siostra wygląda zajebiście w tego typu ciuchach, więc wzięłam jej BMI z moim wzrostem i dodałam 5kg [większe mięśnie, szeroka dupa]), bo fajnie byłoby zacząć sie mieścić na luzie w ciuchy 38, a potem po prostu S i nie wyglądać w mniej męskich ciuchach (swoją drogą czy to nie absurd, że wiele damskich koszulek jest za wąskich w cyckach, a te męskie (na dodatek rozmiar mniejsze to taka miła różnica w rozmiarówce) są praktycznie zawsze OK, podobnie ze spodniami, niech mi ktoś wyjaśni dlaczego damskie spodnie są węższe w biodrach) całkiem chujowo.
CZYTASZ
Dziennik odchudzania
Non-FictionDziennik odchudzania jakich wiele. Nie promuję zaburzeń odżywiania!