5

1.4K 122 45
                                    


Kolejny dzień nie przyniósł niczego ciekawego, bo i nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło. Wszystko było takie same, nudne i monotonne, aż rzygać się chciało. Potrzebowałem jakichś emocji, czegokolwiek, a tu klapa.

I jak tu żyć?

Po zajęciach ruszyłem do biblioteki, uśmiechając się pod nosem, bo wiedziałem, że to będzie ta ciekawsza część dnia. W końcu miałem znowu spotkać mojego aniołka, więc nie mogło być nudno. Tam, gdzie anioł i diabeł byli razem, tam nie było spokoju.

Ku mojemu zaskoczeniu chłopak już tam był i układał skrupulatnie spore tomiszcza na półki, rozmawiając ze swoim gryzonie, który mocno trzymał się jego ramienia. Aż przywołałem Behemota, by nie być gorszym. Może mój kociak nie zje jego przyjaciela.

- Witaj, mój aniołku. Tęskniłeś? - wyszczerzyłem się, podchodząc do niego.

- Zgiń i przepadnij - odmruknął cicho i wziął kilka książek naraz.

- Ale czemu tak niemiło od razu? Tylko się przywitałem - złapałem się teatralnie za serce, by wziąć się do roboty.

- Dzisiaj też mi nie dasz spokoju? - westchnął cierpiętniczo.

- Nie, raczej nie. Dzisiaj też będziesz mnie zbywał i ignorował? - uniosłem brew.

- Tak, dokładnie tak. Czas, start - uśmiechnął się wrednie, na co wywróciłem oczami.

- Troszkę litości, Seungmin. Obaj tu siedzimy zamknięci i musimy układać te durne książki, nie utrudniaj mi tego i chociaż ze mną porozmawiaj - westchnąłem.

- Nie, bo to twoja wina. Gdyby nie ty, nie tkwilibyśmy tutaj, a ja nie musiałbym znosić twojej obecności - fuknął wyraźnie zły, na co zagryzłem dolną wargę.

- Jak ci tak przeszkadzam to ułóż swoją część sam, a ja przyjdę potem - wywróciłem oczami, odkładając książki na stolik i ruszając w stronę wyjścia.

Naprawdę miałem zamiar opuścić bibliotekę, ale ostatni raz zerknąłem w jego kierunku, co było dobrym posunięciem. Od razu dostrzegłem, jak spory tom, który próbował włożyć na wyższą półkę, wyślizguje mu się, więc niewiele myśląc złapałem jego dłoń, by go szybko odciągnąć.

W tym samym momencie poczułem, jakby poraził mnie prąd i cicho syknąłem, by na swojej dłoni dostrzec znamię w kształcie gwiazdy. No tak, złamaliśmy właśnie jedną z najważniejszych zasad - dotknęliśmy się. A raczej ja dotknąłem jego.

- Uważaj, bo zrobisz sobie krzywdę, a wina i tak spadnie na mnie - szepnąłem, by schować dłoń do kieszeni i szybko wyjść z biblioteki, a potem ze szkoły.

Owszem, byłem diabłem.

Owszem, diabły łamały zasady, ale były takie, których nawet my powinniśmy przestrzegać. A ja bezmyślnie złamałem jedną z tych ważniejszych.

Jak mogłem dotknąć anioła? Czemu ja to zrobiłem?

Usłyszałem ciche miauczenie, więc zrezygnowany spojrzałem na kota, który truchtał tuż obok mnie. Cieszyłem się, że miałem Behemota, bo to był najkochańszy zwierzak na świecie. Tylko on wiedział o mojej drugiej twarzy.

- Zjebałem, Mot - westchnąłem, siadając z nim w parku pod jednym z drzew, o które się oparłem - Zjebałem po całości - pokazałem mu naznaczoną dłoń, którą wpierw powąchał, a potem ułożył się na moich kolanach.

Jeśli ktoś dowiedziałby się, że dotknąłem anioła, obaj mielibyśmy potworne problemy, a tego nie chciałem. Musiałem jakoś ukryć znamię i dowiedzieć się ile czasu będzie się ono utrzymywało. A może był sposób, aby się go pozbyć?

Gdybym przykładał się do nauki, zapewne wiedziałbym wszystko, ale niestety nie miałem kompletnego pojęcia na ten temat, więc pozostawało mi poczytać trochę w wolnym czasie. Innego źródła wiedzy niestety nie miałem.

Chociaż musiałem przyznać, że ta gwiazdka była całkiem urocza.

My little angel | SeungjinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz