Przywołanie Węży

1K 75 8
                                    

*Naruko POV*

  Wstałam leniwie i przetarłam oczy pięśćmi. Dziś mieliśmy wracać, więc spakowałam wszystko i ubrałam się w mój standardowy strój i związałam włosy, w dwa luźne kucyki. Przez chwilę pomyślałam o Sasuke, jednak zaraz wyrzuciłam go z głowy. 'Będę się zachowywać jak zawsze. Po prostu zastosuję się, do jego próśb.' pomyślałam, entuzjastycznie.

  Doszłam do członków dróżyny 7, którzy również byli gotowi do drogi i uśmiechnęłam się. "Dobra! Ruszajmy dattebayo!" zawołałam energichnie i zaczęłam biec po drzewach, a oni za mną. Podziwiałam piękno natury i wsłuchiwałam się, w świergot ptaków. Poprawiło to, znacznie moje samopoczucie i nawet się nie zorientowałam, kiedy byliśmy przed bramą Konohy.

*Sakura POV*

  Dotarliśmy do wioski, a ja uśmiechałam się dumnie. Mój plan działał. Naruko przez całą drogę nie  zbliżyła się do mojego Sasuke-kuna.
Byłam z siebie dumna i zaskoczona tym, jak mądra jestem.
Musiałam jeszcze, zrobić jeden krok i mój ukochany, będzie tylko mój.

* Naruko POV*

  Wracaliśmy ze zdawania raportu babuni, a ja zamknęłam oczy. Zacisnęłam pięści i zebrałem się w sobie. "Oi teme! Za 5 minut, spotkamy się na polu numer 9. Nauczę cię przywoływania." oznajmiłam, nie patrząc na niego i przeteleportowałam się do mieszkania, zostawiając za sobą, żółtą smugę. Tak jak w większości miejsc w wiosce, zostawiłam w nim specjalną pieczęć, dzięki której, mogłam się teleportować, bez kunai. Wyczytałam o niej, w jednym ze zwojów i okazała się bardzo przydatna.
Odłożyłam rzeczy i przebrałam się w strój do treningu, czyli pomarańczowy T-shirt i czarne shorty, po czym wyszłam na umuwione miejsce.

  Kiedy dotarłam, Sasuke był już na miejscu. Westchnęłam cicho i zebrałam siły, by się uśmiechnąć, jednak nie patrzyłam na niego. "Dobra, zaczynamy!" zawołałam i nadgryzłam kciuk, wykonując dobrze sobie znany proces, a pod nami, pojawił się Gamabunta. "Witaj szefie! Masz kontrakt!?" spytałam podekscytowana. Warknął coś pod nosem, a koło mnie, pojawił się zielony wąż. "Niech Uchiha podpisze to krwią. Po tym, będzie mógł przywołać węże. Ostrzegam jednak, że niełatwo je oswoić." wyjawił żaba. Uśmiechnęłam się i podskoczyłam, na jego pysku. "Nie martw się, poradzi sobie. Nie ma nikogo, bardziej upartego od ciebie, dattebayo!" zawołałam radośnie, na co szef warknął gniewnie. Zignorowałam to i podeszłam do węża. "Część." powiedziałam podekscytowana. Spojrzał na mnie spode łba i machnął ogonem. "Mam nadzieję, że nasz nowy klient będzie czegoś wart." zasyczał. Zaśmiałam się głośno i podniosłam go, idąc do chłopaka. "Nie martw się. Ostatni z rodu Uchiha i najbardziej obiecujący genin w Liściu,Uchiha Sasuke!" przedstawiłam żywo i podałam gada, chłopakowi. Wąż zasyczał, zadowolony i rozwinął się, ukazując kontrakt. "Podpisz krwią." wytłumaczyłam, a onyksowooki zrobił to bez wahania. Zaraz po tym, wąż i żaba, zniknęły, uprzednio odstawiając nas na ziemię.

  Sasuke spojrzał na mnie wyczekująco, ale zgodnie z jego prośbą, nie patrzyłam na niego i po prostu wzięłam się za tłumaczenie. Słuchał uważnie a kiedy skończyłam, stanął w miejscu. "Przywołaj jakąś małą żabę." powiedział szorstko. Bez wahania to zrobiłam. Domyśliłam się, że użyje sharingana, by skopiować technikę i tak, też zrobił. "Ok, skopiowałeś jutsu, więc pozostaje tylko okiełznanie szefa Węży. Mogę z nim porozmawiać, ale to ty, będziesz musiał zdobyć uznanie. Podejrzewam jednak, że wystarczy same twoje nazwisko. " oznajmiłam, spoglądając w ziemię. Nie odpowiedział, tylko nadgryzł kciuk i stworzył pieczęcie. "Kushiyose no Jutsu!" zawołał, a w następnej chwili, staliśmy, na głowie fioletowego węża. "Orochimaru, mówiłem Ci, że masz mnie nie przywoływać!" syknął gniewnie. Zanim Uchiha zdążył coś zrobić, zbiegłam na pysk węża, dobrze wiedząc, co powiedzieć. "Hej szefie! To nie Orochimaru cię wezwał, tylko Uchiha Sasuke." wyjaśniłam wesoło. Spojrzał na mnie, a jego źrenice się zwęziły. "Ty jesteś, tym dzieciakiem, który pokonał mnie w walce Orochimaru z pozostałymi sanninami!" stwierdził z niedowierzaniem. Zaśmiałam się i potarłam kark,czując na sobie parę onyksowych oczu. "Miło cię znowu spotkać, dattebayo. Jednak nie ma tu Orochimaru. Przyzwał cię Uchiha Sasuke, który zawarł pakt z wężami. To nie problem prawda?" spytałam lekko speszona. Milczał przez chwilę, aż w końcu machnął ogonem. "Nie przeszkadza mi, że kontrakt z nami ma Uchiha. To potężny klan, mimo, że prawie wymarły. Niech jednak nie przyzywa mnie zbyt często. Jest wiele innych węży." rozkazał dumnie. Skinęłam, przypominając sobie, jak w Lesie Śmierci, jeden nas zaatakował.

  Szef schylił się, pozwalając nam zejść i zniknął. "Ok teme. To wszystko co musisz wiedzieć. Kiedy chcesz mieć następny trening, z kataną?" spytałam wesoło. "Jutro rano." powiedział szorstko, jak zawsze. Uśmiechnęłam się, do siebie i ruszyłam w stronę domu. "Nie spóźnij się, teme!" zawołałam na pożegnanie.

*Sasuke POV*

  Naruko odeszła, zostawiając mnie samego. Zmarszczyłem brwi, i ruszyłem do mieszkania. Zachowywała się dziwnie. Nie uśmiechała się  szczerze, nie zbliżała się do mnie, na odległość pół metra i nie patrzyła na mnie. Martwiłem się, bo nigdy się tak nie zachowywała.

  Następnego dnia, ubrałem się, w strój do ćwiczeń i wyszedłem na pole.
Blondynki jeszcze nie było, ale nie zdziwiło mnie to. 'Pewnie je ramen.' myślałem i uśmiechnąłem się do siebie. Zdecydowanie, była to jej ulubiona rzecz na świecie. Po chwili, zobaczyłem na  horyzoncie, tak dobrze znane, przeze mnie, blond włosy.

  Po pięciu godzinach, żaba oznajmił, że to koniec na dziś i, że następnym razem, będziemy świczyć prawdziwymi katanami, a nie drewnianymi. "Mamy je kupić?" spytała Naruko, płaza. "Nie. Dostaniecie specjalne katany, których używają żaby. Będą oczywiście mniejsze. Nie będę uczył was, z jakimiś nędznymi ludzkimi mieczami!" burknął i zniknął. Niebieskooka pożegnała się krutko, nie patrząc na mnie i zniknęła, zostawiając za sobą żółty błysk. "Technika czwartego." pomyślałem, uśmiechając się pod nosem i poszedłem w kierunku domu.

  Szłem ulicami, gdy niespodziewanie podeszła do mnie Naruko. Patrzyła na mnie rumieniąc się, ale zmarszczyła brwi. "Nie odzywaj się do mnie teme. Nie chcę cię widzieć, ani słyszeć. Jedyne, co mogę z tobą zrobić, to nauczyć się walki kataną." powiedziała spokojnie, patrząc mi w oczy. Zmarszczyłem się. Coś było nie tak. Po pierwsze, nie uśmiechała się, a po drugie, jej głos był zimny, a nigdy takiego nie używała, nawet do wrogów. Spojrzałem jej w oczy, przez co się zarumieniła. " Nie jesteś Naruko." oznajmiłem powoli, chłodnym tonem. Dziewczyna rozszerzyła oczy i widocznie się zestresowała. "Oczywiście, że jestem!" powiedziała, a ja się uśmiechnąłem, przypominając sobie, jak Naruko opowiadała, że rozpoznała prawdę o Itachim, bo ten się zestresował. "Kim jesteś, bo nie jesteś Naruko." powiedziałem groźnym tonem. Nagle przede mną pojawiła się  Sakura i odbiegła, spanikowana. Prychnąłem i poszedłem w stronę mieszkania.

  Byłem już prawie przed budynkiem, gdy nagle doznałem olśnienia. 'To dlatego, na mnie nie patrzyła i nie zbliżała się do mnie! " pomyślałem gniewnie i szybko ruszyłem w stronę mieszkania dziewczyny.

  Dobiegłem na miejsce i pośpiesznie zapukałem do drzwi. Czekałem chwilę, aż w końcu blondynka otwożyła. Spojrzała na mnie w szoku. "Sasuke?" spytała niepewnie.

Słońce Konochy [Sasuke x Naruko] {W trakcie przepisywania}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz