Rozdział 1

1.3K 30 25
                                    

Znacie to uczucie, kiedy nic w waszym życiu się nie dzieje? Kiedy dzień za dniem mija dokładnie tak samo, kiedy nic nie jest w stanie wywołać w was większych emocji? Kiedy nic nie jest takie jak powinno, a wy zastanawiacie się, dlaczego? Może po prosu jesteście nudziarzami? A może po prostu nie spotkaliście do tej pory nikogo, kto by wami potrząsnął? Ja czułam się tak przez cały czas i dopiero, kiedy zbliżyłam się do swoich dwudziestych urodzin, zaczęło do mnie docierać, jak smutne wiodłam życie. Co gorsza, nie czułam się na siłach, żeby próbować to zmienić.


-Może skoczymy dzisiaj do kina? – zapytałam z nadzieją w głosie.

Bill, jak to Bill, znowu testował moją cierpliwość. Naprawdę chciałam iść na ten film do kina, ale on stwierdził, że nie może, bo musi się uczyć. Jasne. Jakbym nie wiedziała, że cała noc upłynie mu na masturbacji i grze na komputerze. Wyszłam ze szkoły w kiepskim nastroju, zostawiając chłopaka przy swojej szafce i postanowiłam wrócić do domu jak najszybciej żeby zwyczajnie odsapnąć i posiedzieć trochę w samotności.

O dziwo, powietrze było rześkie, a słońce oświetlało wszystko, co tylko nie było ukryte w cieniu, co było trochę niespotykane jak na październik. Brakowało mi tego od czasu, kiedy się przeprowadziłyśmy. Wszystko przez to, że moja mama poznała jakiegoś faceta. Przez internet! Przecież to nie jest normalne dla kobiety w jej wieku...

Kiedy weszłam w swoją ulicę i podniosłam głowę żeby dłużej nie wpatrywać się w chodnik, zobaczyłam nieznajomy samochód i auto firmy transportowej zaparkowane przed sąsiednim budynkiem. Już długi czas dom stał pusty i teraz wyglądało na to, że wreszcie będziemy mieć sąsiada. Miło będzie poznać kogoś nowego i normalnego, skoro ściany naszych domów dzieli nieco ponad pół metra.

Kobieta, która mieszkała tu ostatnio, miała chyba ze dwadzieścia kotów, które nocami darły ryje do księżyca, aż nie szło wytrzymać. Wszędzie waliło kocimi siuśkami, a kiedy koty zaczynały marcować, nie raz zdarzało mi się spać ze słuchawkami w uszach i poduszką na głowie, byleby tylko nie słyszeć ich wrzasków. Na szczęście ta sąsiadka zmarła, a jej koty wylądowały w schronisku dla zwierząt i u kilku naszych sąsiadów. Nie żeby mnie to ucieszyło, ale... No dobra, byłam wniebowzięta, że wreszcie nastał spokój, a zbliżając się do domu mogę normalnie oddychać.

Grzebiąc w torebce w poszukiwaniu kluczy zagapiłam się na otwarte drzwi budynku, chcąc wypatrzyć nowego właściciela, przez co nie zauważyłam pudła stojącego na chodniku. Zachwiałam się i z krótkim krzykiem poddałam sile grawitacji. Runęłam jak długa, lądując na kolanach, a zawartość torby rozsypała się dookoła. Pospiesznie zagarnęłam wszystko do środka i odeszłam od samochodu jak gdyby nigdy nic. Liczyłam na to, że nikt tego nie widział i nie narobiłam sobie wstydu.

Właśnie postawiłam stopę na swoim trawniku, kiedy z domu wyszli dwaj faceci – jeden miał spory brzuszek, a na sobie kombinezon z logiem firmy transportowej, więc przyjrzałam się temu drugiemu. Na oko miał koło trzydziestki i był przystojny. Cholernie przystojny. Czyżby jedyny fajny sąsiad? Nawet jego rude (a może raczej kasztanowe? - nigdy nie znałam się na kolorach) włosy było bardzo pociągające. Wpatrując się gdzieś w swój trawnik, podrapał się po zarośniętej szczęce, po czym szybko odwrócił w moją stronę. Wciągnęłam powietrze w płuca i udałam, że wcale się nie gapiłam. Czym prędzej dotarłam do drzwi, wpatrzona w nie tak, jakbym nigdy wcześniej ich nie widziała. Głupia.

Gdzie te głupie klucze? Wsadziłam głowę do torebki, ale ich nie znalazłam, więc wysypałam zawartość na podłogę ganku i na czworakach zaczęłam ją przeszukiwać coraz bardziej nerwowo, ale klucze rozpłynęły się w powietrzu. Jak zwykle zaczęłam mruczeć pod nosem z nerwów. Wiem, to głupie, ale zawsze myślę, że może uda mi się wybełkotać jakieś zaklęcie, które mi pomoże. Zaśmiałam się ze zrezygnowaniem i podskoczyłam, kiedy to usłyszałam.

On tylko mieszka obok mnie (część 1) /ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz