Nie wiedziałam, gdzie byłam, która jest godzina (słońce zaczęło kryć się za horyzontem, ale niewiele mi to powiedziało), ani ile kilometrów przebiegłam. Wiedziałam tylko, że ledwo żyję i jestem głodna. I wściekła. I zdruzgotana. Ale najbardziej, to przerażona.
Przysiadłam na poboczu i wreszcie pozwoliłam sobie na płacz. Nie powinnam była mu tego mówić. Do tej rozmowy w ogóle nie powinno dojść. Ale jak się okazało – każde z nas miało trochę racji w tym, co powiedziało drugiemu, więc może to dobrze, że wytknęliśmy sobie swoje wady i każdy zrzucił z siebie ciężar, który ściskał mu serce? Na początku poczułam się wolna, pozbyłam się bólu, który dźwigałam od czasu, kiedy zobaczyłam Bridget oddającą się Jackowi. Ale teraz... Teraz czułam się okropnie, miałam wyrzuty sumienia i – jak się po chwili okazało – nie miałam nawet czym płakać.
Oślepiły mnie reflektory auta, które ominęło mnie i pojechało dalej, wolne od problemów. Uznałam, że ucieczka była chyba jednym z najgorszych możliwych rozwiązań. Bałam się jednak wrócić do domu. Zobaczyć jego twarz – to dla mnie zbyt wiele. Nie potrafiłam jednak ruszyć w dalszą drogę. Wrócić też nie mogłam, więc po prostu siedziałam w miejscu, prosząc o cud.
Tyłek zaczął mi drętwieć, a słońce schowało się za horyzontem. W końcu zapadła taka ciemność, że bałam się, że oślepłam. Jednak nie, spojrzałam w górę i dostrzegłam tysiące gwiazd, zbyt pięknych, żebym zasłużyła na ich widok. Spuściłam smutno głowę i objęłam kolana, opierając na nich brodę. Po kilku minutach zmorzył mnie sen i zasnęłam tam, gdzie siedziałam.
Musiałam przespać całą noc, bo obudziło mnie jaskrawe światło słońca, z każdą chwilą mocniejsze. Osłoniłam oczy i skuliłam się w kłębek. Po chwili dobiegł mnie warkot silnika i przestraszyłam się, że może leżę na środku ulicy. Uniosłam głowę i z wdzięcznością spojrzałam na trawę, na której spałam.
Tym razem auto mnie nie ominęło. Zatrzymało się w odległości jakichś trzech metrów ode mnie i dopiero wtedy dotarło do mnie, że jest środek nocy, a to, co z początku wzięłam za słońce, to po prostu reflektory. Trzasnęły drzwi i zobaczyłam parę nóg kuśtykającą w moją stronę, przecinającą pasma światła lejące mi się w twarz. Stopy stanęły obok mnie, a ich właściciel bez problemu wziął mnie na ręce i zaniósł na tylne siedzenie samochodu. Byłam tak zmęczona, że od razu zasnęłam, kiedy tylko poczułam miękkie siedzisko. Jak przez mgłę pamiętałam moment, w którym zostałam wyciągnięta z auta.
Wiedziałam, gdzie jestem. Żadna inna pościel nie pachniała Jackiem. Bałam się otworzyć oczy i musieć spojrzeć w te zielone tęczówki, jednak kiedy tylko opuściłam powieki, widziałam tę twarz, wykrzywioną na zmianę bólem i wściekłością. Upewniwszy się, że jestem w pokoju sama, usiadłam i zaczęłam płakać.
Przyjechał po mnie. Szukał. Martwił się. Może nie koniecznie martwił, ale znalazł mnie i przywiózł tutaj. Pomimo tego, co sobie powiedzieliśmy, okazał tyle serca żeby się mną zaopiekować, chociaż najchętniej pewnie zostawiłby mnie samą. Zwlokłam się z łóżka i ze zdumieniem stwierdziłam, że nie mam na sobie tych samych ubrań, które nosiłam, kiedy uciekłam. Cichutko zajrzałam do drugiej sypialni, ale była pusta. Z łazienki nie dobiegał żaden dźwięk, więc zeszłam na dół, nie mając pojęcia, co mam mu powiedzieć. Ku mojemu zdumieniu, piętro było puste. Przestraszyłam się i wyjrzałam na podjazd. Na szczęście samochód tam był, więc Jack nie odjechał, zostawiając mnie na pastwę losu.
Do głowy przyszło mi tylko jedno miejsce, w którym mógł być, dlatego dopadło mnie przerażenie, kiedy nie zobaczyłam Jacka na plaży. Zawołałam go ze ściśniętym gardłem, ale nie usłyszałam odpowiedzi – ani z domu, ani z zewnątrz. Bojąc się najgorszego, wybiegłam na balkon, a potem ruszyłam piachem wzdłuż wody, wypatrując jakiegokolwiek ruchu na wodzie, który by nie był bałwanem morskim. Dałam ponieść się strachowi i – zalewając się łzami – pobiegłam do Mirandy. Będę błagała o pomoc, zrobię wszystko, żeby mi pomogła. Cholerny piach!
CZYTASZ
On tylko mieszka obok mnie (część 1) /ZAKOŃCZONE
Teen FictionZnacie to uczucie, kiedy nic w waszym życiu się nie dzieje? Kiedy dzień za dniem mija dokładnie tak samo, kiedy nic nie jest w stanie wywołać w was większych emocji? Kiedy nic nie jest takie jak powinno, a wy zastanawiacie się, dlaczego? Może po pro...