Rozdział 11

518 15 1
                                    

Cały dzień chodziłam spięta, nasłuchując odgłosu kroków zmierzających do sąsiedniego domu. Koło szesnastej wpadł Mike i uparł się żebym poszła z nim na trening.

-To nie mnie powinieneś zapraszać, ale Mary – burknęłam, dając mu się prowadzić pod rękę.

Było za zimno na grę na dworze, więc przenieśli treningi do miejscowej hali sportowej.

-Ona nie chce ze mną prawie nigdzie wychodzić. No i nie lubię słuchać tego całego ględzenia chłopaków. Jak jesteś ty to dają mi spokój, bo są zbyt pochłonięci popisywaniem się – uśmiechnął się do mnie w sposób, który najbardziej lubiłam i pomógł mi przejść przez płot.

-Popisują się? Co im odbiło? - mruknęłam, odczepiając sweter z metalowej siatki.

-No wiesz... Jesteś ładna – wzruszył ramionami, podkreślając oczywistość tych słów. - I wolna, zmusili mnie, żebym im to powiedział.

-Mam kogoś – uśmiechnęłam się do siebie, kiedy zobaczyłam jego wytrzeszczone oczy.

-Ekhem... Nie żeby mnie to dziwiło, ale czemu mi nie powiedziałaś? - założył ręce na piersi, nie pozwalając mi wejść do cieplutkiej hali. - Chłopcy będą rozczarowani.

-Ja... Nie wiem, czy ktoś powinien wiedzieć o tym związku. On chyba nie jest do końca...

-Co, nie jest legalny czy coś? - podsunął ze zmartwioną miną.

-No tak jakby... Może raczej: nie bardzo tolerowany. Spokojnie, nie jestem ani z pięciolatkiem, ani z trupem czy koniem. Po prostu... On jest trochę ode mnie starszy, a to się może nie spodobać otoczeniu.

-'Trochę starszy'? Jak bardzo 'trochę'?

-Trzynaście.

-Och – powiedział tylko i wreszcie wpuścił mnie do środka. - Nie sądzę, żebyś robiła to dla kasy, więc wnioskuję, że musisz go serio lubić, co?

-Jak mogłeś w ogóle o tym pomyśleć? - wysunęłam szczękę do przodu, ale moje udawane gniewanie się nie trwało długo. - Daj kurtkę i się przygotuj, ja pójdę na trybuny.

Trochę się zawiodłam – albo ogrzewanie było popsute, albo po prostu na całe pomieszczenie przypadał jeden mały grzejniczek, bo jak tylko posadziłam pupę na ławce, zaczęłam się lekko trząść. Mimo wszystko było tu cieplej niż na dworze, więc mogłam trochę odsapnąć. Oprócz mnie na widowni siedziały tylko dwie inne dziewczyny i mały chłopczyk kulący się z zimna. Miał na sobie kurtkę, ale cały dygotał.

Przesiadłam się bliżej niego i ostrożnie zagadnęłam.

-Zimno ci?

Pokiwał głową tak mocno, że aż pomyślałam, że ta zaraz mu odpadnie. Zarzuciłam kurtkę Mike'a na ramiona chłopaczka, na co się wzdrygnął i spojrzał na mnie dziwnie swoimi wielkimi brązowymi oczami.

-Jak jej nie chcesz to mogę ją zabrać z powrotem – powiedziałam szybko.

-Mogę w niej posiedzieć? - spytał zachrypniętym głosem, jakby się bał, że mnie obraził.

-Jasne. To mojego przyjaciela, jest tak zajęty grą, że nawet nie zauważy – wskazałam na Mike'a podskakującego w miejscu żeby się rozgrzać.

Mały kiwną głową i spojrzał na swoje buty, jakby się zawstydził. Jako że mnie niezbyt pociągał ten cały trening, lepszym zajęciem wydała mi się rozmowa z malcem, chociaż coś czułam, że łatwo nie będzie.

-Jesteś tu z bratem? - spytałam.

-Yhm – mruknął i wskazał na wysokiego szatyna, który właśnie wykonał efektowny wsad.

On tylko mieszka obok mnie (część 1) /ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz