Rozdział 10

786 17 1
                                    

Kilka dni później Jack wrócił do domu, szczęśliwy, że nie musi już być samotny przez tyle czasu. Wpadłam go odwiedzić i spytać czy niczego nie potrzebuje.

-Nie, mam wszystko, więc nie będę głodował – uśmiechnął się, wpatrując w moje usta. - Chciałem ci coś dać. Poczekaj, przyniosę...

-Nie – złapałam go za rękę i cmoknęłam w jabłko Adama. - Pójdę z tobą.

Znowu się uśmiechnął i puścił mnie przodem po schodach. Wiedziałam, że gapi się na mój tyłek, ale jakoś nie potrafiłam opanować tego uczucia podniecenia, które mną owładnęło na myśl, że być może on teraz fantazjuje na mój temat. Weszliśmy do sypialni, a Jack wyciągnął coś z szafki przy łóżku.

-Może... Usiądź – sam opadł na materac i poklepał miejsce obok siebie.

Usadowiłam się posłusznie i czekałam, aż Jack skończy walczyć ze swoimi demonami, co odczytałam z jego spiętej twarzy. Wreszcie – po minucie czy dwóch – spojrzał mi w oczy i westchnął ciężko.

-To miał być prezent na Święta, ale nie wyszło – zaczął, lekko się czerwieniąc. - Chcę, żebyś wiedziała, że jesteś dla mnie bardzo ważna, dlatego chcę dać ci to – wyciągnął ku mnie małe pudełeczko, a ja zachłysnęłam się powietrzem. - Nie oświadczam ci się, spokojnie – uśmiechnął się niepewnie i przyznam, że trochę mi ulżyło, bo jeszcze chyba za wcześnie na zaręczyny.

Jack wyjął skromny pierścionek z zielonym oczkiem (takim samym, jak jego tęczówki).

-Kocham cię i chcę, żebyś o tym wiedziała.

-Ale... Nie musiałeś... - mruknęłam, czerwieniąc się jak burak i nie wiedząc, co właściwie powinnam teraz powiedzieć.

-Ale chciałem – wziął moją lewą rękę i wsunął pierścionek na palec serdeczny. - Kocham cię – powtórzył.

Spojrzałam ze strachem na zielone oczko. Palce mi drżały jakbym miała delirkę, przez co światło odbijało się w szmaragdzie jak jakiś stroboskop.

-Podoba ci się?

-Jest piękny – powiedziałam cicho, przysuwając się bliżej.

Wreszcie pocałowałam Jacka. Czułam, że się uśmiechnął, kiedy nasze języki splotły się w dzikim tańcu. Położyłam rękę na jego piersi, wyczuwając szalone bicie serca i twardy sutek. Zacisnęłam powieki i – ostrożnie, ledwo muskając jego koszulkę – zjechałam ręką niżej, zatrzymując ją na jego udzie, tuż obok...

-Jack... Ale ja nie mam prezentu dla ciebie – szepnęłam nieśmiało na widok jego spojrzenia, które zawisło na mojej dłoni.

-Nic nie szkodzi, nie czuj się zobowiązana... - przerwał i syknął, kiedy dotknęłam TEGO przez spodnie.

-Nie wiem, jak to jest... A chciałabym cię jakoś uszczęśliwić. Pomożesz mi?

-Nie musisz, już jestem szczęśliwy – powiedział szybko, ale poruszył niespokojnie biodrami, ocierając się twardością o moją dłoń. - Karen, nie rób tak – jęknął, kiedy rozpięłam mu pasek od spodni.

-Powiedz tylko, czy tego chcesz. Szczerze – szepnęłam, czując, że sama płonę.

Dysząc dziko, chwycił mnie za głowę i oparł czoło o mój policzek.

-Chcę... Chcę...

Ostrożnie zaczęłam poruszać dłonią w górę i w dół, na co Jack westchnął ciężko, rozbudzając tym dźwiękiem bestię między moimi udami. Ona wiedziała, co się szykuje i już zaczęła się ślinić na samą myśl o tym.

On tylko mieszka obok mnie (część 1) /ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz