Rozdział 6

687 29 6
                                    

W czwartek rano przez krótki moment po przebudzeniu znajdowałam się w stanie błogiej nieświadomości, a potem sobie przypomniałam. Wychodząc z domu, pierwszą rzeczą, którą zauważyłam – jeśli nie liczyć Jacka stojącego na ganku w dresach i popijającego kawę – był ten sam granatowy samochód, który jeździł za mną od niedzieli.

-Cześć – pomachałam Jackowi i zbliżyłam się do jego domu. - Nie za zimno na krótki rękaw?

-Jakoś nie jest mi zimno, zresztą przecież nie jestem goły. Martwisz się o mnie? - uśmiechnął się filuternie i wziął łyk kawy. - Nie spieszy ci się do szkoły?

-Ach, tak, jasne – już miałam odejść, kiedy wpadłam na pewien pomysł. - Słuchaj, czy mógłbyś odebrać mnie spod szkoły? Chyba, że masz coś do roboty...

-A czemu? Coś się stało?

-Wytłumaczę ci jak po mnie przyjedziesz. I tu nie chodzi o to, że jestem leniwa. Dałbyś radę być o piętnastej? Wiesz, gdzie jest moje liceum?

-Jasne, przyjadę. Ale chyba nikt cię nie bije, co? - ściągnął brwi i przyjrzał mi się badawczo, jakby szukał siniaków.

-Nie, no co ty... - rozejrzałam się niepewnie i chyba zobaczył strach w moich oczach, bo zszedł do mnie na trawę i chwycił za ramię.

-O co chodzi? Widzę, że coś jest nie tak...

-Później, muszę już lecieć. To do zobaczenia – uśmiechnęłam się niepewnie i szybkim krokiem ruszyłam na przystanek, a chwilę później usłyszałam odgłos odpalanego silnika.

Wskoczyłam do autobusu i usiadłam obok Mike'a, który wcześniej zauważył ten samochód.

-Powinnaś zadzwonić na policję czy coś – mruknął, obracając się na siedzeniu żeby móc zobaczyć granatowe auto.

-Nawet nie wiem, czy to właśnie mnie śledzi. O ile w ogóle śledzi.

-A jak zrobi ci krzywdę?

-Dzisiaj zapewniłam sobie transport u sąsiada, pogadam z nim, może coś wykombinuje.

-A nie myślałaś może, że to Bill? Wiesz, zemsta za to, że go rzuciłaś?

-Co? On? - prychnęłam z niedowierzaniem. - Nie, on by nie potrafił. Zresztą, siedzi tam, na przodzie autobusu, widzisz? To pewnie jakiś stary zbok.

-No właśnie! Pomyślałaś o tym co się stanie, gdy będziesz wracać ze szkoły, a on cię porwie czy coś?

Wzdrygnęłam się i spojrzałam na Mike'a ze strachem. Oby jego domysły się nie sprawdziły.

Po angielskim zostałam dłużej w klasie żeby omówić moje wypracowanie. Pan Hinker stwierdził, że w pełni zasługuję na najwyższą ocenę. Cała w skowronkach udałam się na lunch, nie zwracając uwagi na podniecone szepty kilku chłopaków ze szkolnej drużyny, jakoby to ich trener miał zostać zwolniony. Wyminęłam zręcznie grupkę rozchichotanych dziewczyn i znalazłam sobie jakieś miejsce.

Wyszłam ze szkoły nieco zmęczona, ale uradowana, że po powrocie do domu nie będę już musiała pisać żadnego wypracowania. Już z daleka zobaczyłam Jacka jak nonszalancko opierał się o swój samochód i nie mogłam się opanować żeby nie posłać mu uśmiechu, tym bardziej, że przyglądało mu się wiele dziewczyn. No kto jak kto, ale Jack był moim osobistym ucieleśnieniem ideału. A jak pójdzie plota, że kręcę z jakimś starszym facetem, pewnie tylko dla kasy? Pokręciłam głową i rozejrzałam się ukradkiem. Od razu zobaczyłam granatowy samochód zaparkowany niedaleko wjazdu na szkolny parking, co zepsuło mi humor.

-Hej – powiedziałam na przywitanie i położyłam torbę na dachu samochodu, udając, że czegoś szukam, a w rzeczywistości chciałam powiedzieć mu o samochodzie. - Jak się odwrócisz, zobaczysz granatowe auto, chyba Volvo. Resztę opowiem w środku – i usadowiłam się na siedzeniu pasażera, zamykając drzwi i kładąc torbę między nogami.

On tylko mieszka obok mnie (część 1) /ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz