Po koncercie

412 16 25
                                    

Było n i e s a m o w i c i e. Znajomi z fanklubu mówili, że obecność na koncercie jest niezapomnianym przeżyciem, ale naprawdę - nie potrafię opisać tego uczucia słowami. Jednak Milo miał rację - „Queen nie potrzebują „show". Wystarczające zapewnia im Freddie".

Deaky dał nam jakieś specjalne przepustki, żebyśmy mogli zostać po koncercie. Byliśmy tak podekscytowani! Widzieliśmy, jak jacyś ludzie ogarniają scenę. W moich uszach wciąż tkwiła delikatna melodia ostatniego wersu Bohemian Rhapsody - „Anyway the wind blows"...

Wszyscy pogrążyli się w dyskusji, ale ja nie miałam w tej chwili ochoty. Siedziałam na skraju sceny, wymachując nogami. Usłyszałam za sobą kroki. Odwróciłam się i zobaczyłam wysokiego blondyna zmierzającego w moją stronę z rękami w kieszeniach. Serce znów zaczęło mi szybciej bić. Chłopak usiadł obok mnie.

- I jak? - rzucił w moją stronę.
- Jeszcze pytasz? - zaśmiałam się.
- Gotowa?
Spojrzałam na niego niepewnym wzrokiem.
- To znaczy?
- A więc jeszcze nic nie wiesz? - odpowiedział pytaniem.
„Skąd miałabym", pomyślałam.
- Tak więc - zaczął. - Kojarzysz może Lizę Minnelli?
Zmarszczyłam brwi.
- To bliska przyjaciółka Freda. Organizuje dzisiaj imprezę na chacie, a my jesteśmy zaproszeni.
Nie mogłam w to uwierzyć. Jednego dnia poznałam Queen i będę w domu słynnej amerykańskiej aktorki?! Z resztą, kto wie, kogo jeszcze przywieje...
- No dobra... WY jesteście zaproszeni. Ale nie wiesz co powie, gdy nas zobaczy.
- Maeve, wiesz ile tam będzie osób, których ona nie zna? Na takie imprezy stale przychodzą jacyś ludzie z ulicy i nikt nawet na nich nie zwraca uwagi. Poza tym, będziecie z nami. Napewno nie będzie miała nic przeciwko.

Nie byłam co do tego wszystkiego przekonana. Pomyślałam, że to może być za dużo jak na jeden wieczór.
Moje obawy przerwał Brian:

- Jedziemy - oznajmił.

*  *  *

Właśnie znajdowaliśmy się w limuzynie chłopaków. Freddie był wyraźnie zmęczony, ale i podekscytowany. Mówił, że dawno nie widzał się z Lizą, a była to wtedy jedna z bliższych mu osób.

Siedziałam obok Roga, Deakiego i Lily. Dziewczyna miała długie, ciemne włosy i oczy, których koloru nie potrafił określić nawet lekarz odbierający poród. W książeczce zdrowia ma zapisane jako „nieokreślony", choć jak dla mnie jest to po prostu zielony pomieszany z niebieskim.
Ludzie zawsze mówią nam, ze wygląda na tą najnormalniejszą z naszej piątki. Ale tak naprawdę po prostu jej nie doceniają. Kocham jej poczucie humoru, choć wiele osób go nie rozumie. Uwielbiam to, gdy rzuca komuś sarkastyczną uwagę, którą druga osoba odbiera pozytywnie. Zawsze działa bardzo spontanicznie, więc to właściwie ona jest odpowiedzialna za nasze wszystkie przypałowe przygody. Jak była młodsza, jeździła konno. Nikt nie spodziewał się, że kiedykolwiek zacznie interesować ją aktorstwo. A jednak - niedawno zaczęła studia. Z resztą, jak się okazało, ma niesamowity talent. Chodziła do tej samej uczelni co Milo - King's College London. Z taką różnicą, że on był na dziennikarstwie, a ona - na aktorstwie.

Dojechaliśmy. Nie wiem, gdzie dokładnie byliśmy, ale napewno nie w mieście. Okolica była pusta i bardzo spokojna. A sam dom - olbrzymi. Z tego co wiedziałam, aktorka pomieszkiwała w Stanach, ale jak powiedział Roger - z pewnością miała jeszcze więcej domów.
Ku naszemu zdziwieniu, otworzyła nam Liza we własnej osobie. Na tamten moment miała 29 lat. Była naprawdę śliczna - miała krótkie, ciemne włosy i ogromne, brązowe oczy. Miała na sobie obcisłą, czarną sukienkę przed kolano z głębokim dekoltem w serek, długie, czarne muszkieterki i kapelusz w tym samym kolorze. Jej outfit dopełniał mocny makijaż i czerwona szminka.
- Freddie, w końcu się widzimy! - powiedziała, witając się z nim i resztą zespołu. Potem spojrzała na nas.
- Liza - zaczął freddie. - to są nasi nowi znajomi: Maeve, Lily, Charlie, Milo i Mary - powiedział po kolei na nas wskazując.
- Twoi przyjaciele są moimi przyjaciółmi - uśmiechnęła się i zaprosiła nas do środka.

You And I {Roger Taylor}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz