Everybody's got something to hide

240 8 50
                                    

Tokio, Imperial Hotel
24.03.1976, środa

Misaki... miła z niej dziewczyna, nie ukrywam. Naprawdę szczerze ją polubiłam. Nie wiedziałam, czy zaowocuje z tego bliższa relacja, czy się zaprzyjaźnimy, ale uznałam, że warto spróbować.

Leżałam w łóżku w ramionach Rogera. Dochodziła piąta rano. Obudziłam się. I to nie pierwszy raz tamtej nocy. Z jakiegoś powodu miałam koszmary. Cały czas. W zasadzie, nie wiem nawet o czym, co mi się wcześniej nie zdarzało. To znaczy, zazwyczaj zapominałam co mi się śniło, ale nie jeśli był to koszmar. Zawsze wtedy budziłam się, z głową pełną myśli i scen ze snu. Tym razem, budziłam się w totalnym szoku, nie pamiętając nic.
Tak czy siak, najważniejsze przy tym wszystkim było, żeby nie obudzić Roga. Co z resztą nie było zbyt trudne - spał jak zabity, jak zwykle.

A przynajmniej do czasu.

Obudziłam się i gwałtownie usiadłam. Nie potrafiłam złapać oddechu. Tym razem miałam przed oczami urywki snu... W dodatku - widziałam je bardzo wyraźnie.
Spojrzałam na Rogera, który otworzył oczy. Ujrzawszy moją minę, usiadł i mnie przytulił, głaszcząc mnie jednocześnie po głowie.
Zaczęłam płakać.

- Kochanie? Słońce, co się dzieje? Spokojnie, to tylko zły sen. Ciii, już dobrze. Jestem tutaj, obiecuję, już ci nic nie grozi... - szeptał.
- Napewno tu jesteś? - zapytałam cicho.
- Jestem, dlaczego miałoby mnie nie być? Jestem i zawszę będę, spokojnie.
- Zawsze? Roggie, obiecaj, że mnie nie opuścisz. Błagam, obiecaj!
- Przysięgam, Maeve, nigdy cię nie opuszczę! Ale już, ciii, uspokój się, proszę...

Po dłuższej chwili, puściłam chłopaka, który postanowił wciąż trzymać moje dłonie.

- Teraz na spokojnie, co ci się śniło? Mogłabyś mi opisać?
Pokiwałam głową.
- Okej... Siedziałam z tobą przy stole, jedliśmy kolację. Były zapalone świece, dookoła rozsypane płatki róż. A nad nami czyste, gwieździste niebo. Trzymamy się za ręce, po czym wstajesz i do mnie podchodzisz. Kładziesz dłonie na moich biodrach i pomału łączysz nasze usta, gdy nagle podłoga pod nami pęka. Po chwili całkiem załamuje się, a pod nią powstaje czarna dziura, która wciąga wszystko - nasz stolik, płatki róż, świece. Widzę coś, czego mogłabym się przytrzymać, nie jestem pewna co... Tak czy siak łapię to i podaję ci rękę, jednak w tym momencie dziura zaczyna pochłaniać wszystko z jeszcze większą siłą. Z trudem trzymam twoją dłoń, nie będąc w stanie przyciągnąć cię bliżej. I wtedy... wtedy nie daję rady. Puszczam cię, a ty spadasz w dół. Tracę cię. W dodatku, jest to moja wina...
- Skarbie... - powiedział cicho, znowu mnie obejmując. - Nie martw się, to tylko zły sen. Spokojnie.
- Roger, a co, jeśli to sen proroczy?
- Wierzysz a takie gówna? Maeve... wszystko będzie dobrze, rozumiesz? Widzisz, jestem tutaj. Cały i zdrowy. To był tylko sen, wyobraźnia płata ci figle. Nic się nie wydarzyło.
- A jeśli się wydarzy? Rog, nie mogę mieć nad tobą kontroli, nie zawsze jestem tam, gdzie ty. Nie jestem w stanie cię chronić... ani ciebie, ani Freda, ani Deakiego ani Briana. Ani Lily, Mila, Charlie czy Mary. Tak samo moich rodziców...
- Chronić? Ale przed czym?
- Ja... ja sama nie wiem...
Chłopak westchnął głęboko.
- Słońce, jest prawie piąta trzydzieści. Nie martw się, jutro zadzwonię do doktor Green, jeśli chcesz. Może ona zrozumie cię lepiej. Tak czy inaczej, pamiętaj - jestem przy tobie i nie mam zamiaru tego zmieniać!

* * *

Dochodziła 11:00. Usłyszałam, jak ktoś się tłucze. Cóż, ktokolwiek to był - obudził mnie. Odwróciłam się na lewy bok i próbowałam dostrzec cokolwiek przez zaciśnięte powieki. Hałas nie ustępował. Wydałam głośny jęk oznaczający: „Nie obchodzi mnie kim jesteś ani co robisz - po prostu SKOŃCZ".
Irytujące dźwięki ustały. Ponownie zamknęłam oczy.
Nagle, poczułam ciepło czyichś warg na swoich. Otworzyłam oczy - Roger.

You And I {Roger Taylor}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz