To jeszcze nie koniec, skarbie

315 14 33
                                    

Newcastle Upon Tyne
12.12.1975, godzina 00:30

Dosyć długo siedzieliśmy nad rzeką. Później pochodziliśmy po okolicy, aż doszliśmy do baru. Gdy weszliśmy, nie zastaliśmy ani członków Queen, ani moich przyjaciół.

- Gdzie są wszyscy? - zapytałam.
- W domu.
Zastanawiałam się przez chwilę.
- Któryś z was ma tu dom?
Roger spojrzał na mnie, jakby nie rozumiejąc pytania.
- Nie, są swoich domach.
Zmarszczyłam brwi.
- Polecieli bez nas?
Wzruszył ramionami. Wyglądał na zupełnie nie przejętego sytuacją.
- Fajnie, widzę, że masz zupełnie wyjebane, że nie mamy jak wrócić.
Zaśmiał się.
- Skarbie, wyluzuj trochę. Możemy przenocować w hotelu.

„To, że ty możesz, nie znaczy, że ja też", pomyślałam.

- Myślisz, że mam kasę na pokój?
- Spokojnie, ja mam.
- Jutro rano muszę być na uczelni.
- Coś się wymyśli.

Może nie byłam mistrzem planowania i nie lubiłam szczególnie tego robić, ale podejście Roga doprowadzało mnie do szału.

* * *

Staliśmy przy recepcji. Pani wydająca klucze rozpoznała Rogera i trzeba było wbić jej do głowy, że nie może powiadamiać prasy. I tak dookoła kręciło się sporo reporterów, próbujących złapać któregoś z chłopaków w jakiejś niezręcznej sytuacji. Gdyby któryś z nich uchwycił nas razem, miałabym przechlapane.

- Jeden pokój poprosimy. Najlepiej jakiś duży - powiedział w stronę recepcjonistki.
Spojrzałam na niego, marszcząc brwi.
- Miał na myśli d w a pokoje.
Przewrócił oczami.
- Przykro mi, ale został tylko jeden wolny - oznajmiła kobieta.
„Super", pomyślałam.
Roger spojrzał na mnie, jakby chciał powiedzieć „Ha! Wygrałem!".
- Ale proszę się nie martwić. To nie byle jaki pokój.

„Jakby to miało cokolwiek zmienić", pomyślałam. Miałam tylko nadzieję, że będzie w nim jakaś kanapa.

Kobieta zaprowadziła nas do pokoju. Był to właściwie mini apartament. Bardzo przytulny, urządzony w stylu lat 60'. Widać było po meblach, że nie każdy mógł sobie na niego pozwolić.

- To ja państwa już zostawiam. Miałabym jeszcze tylko jedną prośbę...
- Tak? - zapytał Roger.
- Mogłabym prosić o autograf?
Zaśmiał się.
- Jasne.

Gdy wyszedł, rozejrzałam się trochę. Stałam naprzeciw kanapy i fotela, przy których stał stolik. Dalej były dwa stopnie i otwarte przejście do sypialni, w której stało ogromne łóżko, dwa stoliki nocne i fotel.

Roger zamknął drzwi.

- I jak? - uśmiechnął się szeroko.
- Mam wrażenie, że to wszystko jest ustawione... Zaplanowałeś to? O tym szepnąłeś Deakiemu jak wychodziliśmy z baru?
Niezbyt przejęty moją sugestią, wzruszył ramionami.
- Mam dość. Wracam do domu.
Zmierzałam w stronę drzwi, jednak blondyn, śmiejąc się, przytrzymał je ręką.
- Bystra jesteś, ale nigdzie nie idziesz.
Szarpałam z całej siły za klamkę, ale nic. „Nie wiedziałam, że jest taki silny", pomyślałam.
Miałam ochotę krzyknąć, kopnąć go albo po prostu się rozpłakać. Niemoc boli.
Postanowiłam udawać opanowaną. Wdech, wydech. Wdech, wydech...

- Spierdalaj - rzuciłam w jego stronę i poszłam do sypialni.

Zauważyłam kolejne drzwi. Znajdowała się za nimi garderoba - pełna nowych ubrań.

- Jak spałaś u mnie po tamtej imprezie u Lizy, sprawdziłem rozmiary twoich rzeczy - usłyszałam z tylu.

Odwróciłam się. Chłopak stał oparty o framugę.

You And I {Roger Taylor}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz