Kapelusznik

225 9 15
                                    

Nowy Jork, Manhattan
28.01.1976, środa

No cóż... musiałam przełożyć spotkanie z Peterem na czwartek. W środę chłopcy grali dość daleko i nie mielibyśmy wystarczająco dużo czasu. A zależało mi na tym, żeby Fred poszedł razem ze mną.

Cały dzień spędziłam na gadaniu z przyjaciółmi. Najdłużej rozmawiałam z Charlie i Mary. Zadzwoniły koło południa:

- Hej, gwiazdo! - usłyszałam w słuchawce. Dziewczyny brzmiały na bardzo podekscytowane.
- Już się bałyśmy, że nie zadzwonisz! No bo wiesz, masz nowych przyjaciół, nowe życie...
- Charlie, pojebało cię? - zapytałam. - Te nowe zioła ci za mocno weszły?
Zaśmiała się.
- Akurat one sprawdzają się bardzo dobrze.
- Poznałaś już kogoś? - zapytała Mary. - No wiesz, managera czy coś takiego.
- Nie managera, ale pewnego chłopaka...
Usłyszałam piski.
- Opowiadaj! K O N I E C Z N I E!

Streściłam dziewczynom moją przygodę z Peterem. I tak naprawdę wszystko, co się ostatnio wydarzyło - od startu samolotu, przez oglądanie gwiazd z Rogerem, aż po klub, do którego poszliśmy po koncercie.

- Ale ty jesteś rozchwytywana! - krzyknęła Charlie.
- Aż mi się gorąco zrobiło - dodała Mary.
Roześmiałam się.
- To kogo masz zamiar wybrać, huh?
- Nie ma co wybierać. Podoba mi się Peter, w dodatku idę z nim jutro na randkę!
- Pfff - parsknęła M.
- O co ci chodzi?
- Nic. Po prostu czekam, aż ogarniesz dupę, zostawisz wszystkich innych, do których tak naprawdę nic nie czujesz i pobiegniesz do Roga, do którego uczucia skrywasz od dawna.
- Kurwa Mary, daj już spokój... - rzuciłam.
- A wiesz, żeeee - zaczęła ponownie Charlotte. - M też kogoś ma?
- Zamknij się, Ruda!
- Uuu, kogo? - zapytałam. Na mojej twarzy automatycznie pojawił się szeroki uśmiech.
- No powiedz jej!
- Ech, no dobra. Pamiętasz Melody?
- Melody? Melody... ach, no pewnie! Ta urocza dziewczyna, którą poznałaś u Lizy?
- No tak.
- No i co dalej?
- Zadzwoniła ostatnio, czy nie chciałabym się z nią spotkać...
- I? - ciągnęłam.
- No i umówiłyśmy się na randkę...
- I?
- No i... było c u d o w n i e!
Pisnęłam z radości.
- Aaa!!! Tak się cieszę!
- Dzięki - odparła Mary.
- Czyli teraz jesteście razem?
- Ta, wczoraj znów się spotkałyśmy i zapytała, czy nie chciałabym z nią chodzić. Choć tak naprawdę wszystko miałyśmy już za sobą, po prostu zapytała dla pewności, że nasz związek jest stały.
- Chwila... - przerwałam. - Czyli to wszystko działo się, jak jeszcze byłam w Anglii?
- Znaczy no...
- Czemu mi nie powiedziałaś? - zapytałam. Z jednej strony, nie chciałam jej robić wyrzutów. Z drugiej - było mi trochę głupio.
- Nikomu nie powiedziałam. Przepraszam, Maeve, wiesz dobrze, że cię kocham, ale choć raz chciałam załatwić te sprawy... no wiesz... sama.

W zasadzie, wiedziałam, o co jej chodziło. Zazwyczaj jak któreś z nas znajdowało sobie kogoś, reszta bardzo chciała mu pomóc i często miało to odwrotne skutki.

- Spokojnie, rozumiem. Ale i tak, nawet nie wiesz, jak się cieszę!
- Dziękuję. To wiele dla mnie znaczy...

* * *

Zabrzmi to głupio, ale najbardziej z całego wyjazdu kochałam to, że mogłam wstawać o 11:00. Taa, raczej nie byłam rannym ptaszkiem...

Tego dnia również nie planowałam wczesnej pobudki. Dochodziła 12:30, gdy usłyszałam krzyk:

- Maeve, do kurwy nędzy, wyjdziesz kiedyś?
Freddie...

Właściwie, nie spałam od dłuższej chwili. Po prostu leżałam sobie i planowałam dzisiejszą rankę z Peterem... randkę z Peterem...
RANDKA Z PETEREM!
Dopiero wtedy do mnie dotarło. Zerwałam się momentalnie z łóżka, szybko umyłam i ubrałam. Postanowiłam zjeść śniadanie. Zbiegłam po schodach do restauracji na parterze. Ujrzałam blondyna.

You And I {Roger Taylor}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz