ODCINEK XIII

8 3 0
                                    


Okast powstał z ziemi i ruszył w stronę ołtarza. Nie spojrzał na siostry, ani na matkę, szedł z kamienną twarzą, nie zwracając uwagi na nic. Udawał, że nie słyszy krzyków jego sióstr, ani próśb wyznawców. Kiedy znalazł się przed ołtarzem, stanął przed jedną z świec, podnosząc miecz i przyłożył go do swojej ręki. Wymawiał wtedy słowa, raniące bardziej niż kiedykolwiek. Była to deklaracja, odejścia z rodu swego i unieważnienia jego pochodzenia. Miecz wypalił na jego ramieniu znak kwitnącej śliwki, symbol odcięcia się. Niemiłosierny ból przeszywał całe jego ciało, oddzielając jego doczesne jestestwo od ciała. Nie mógł pozbyć się swojego pochodzenia całkowicie, wiedział dobrze, że zawsze będzie w jakimś stopniu potrafił panować nad żywiołem ziemi, lecz nie w takim jak wcześniej. Ból przeszywał także duszę jego, która drżała od czynów jakich dopełnia. Był zrozpaczony. Niedawno jeszcze przyrzekał, że nie spotka go los ojca, a teraz ma miejsce to zdarzenie. Okast był zdruzgotany, ale nie pokazywał tego, jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Gdy wypalił się cały symbol na jego ręce, przeciął ogień mieczem, gasząc płomień, a następnie ruszył w drogę powrotną do Mydliniego. Kiedy przedostawał się między Żercami, czyjaś dłoń złapała go za ramię, wymawiając jego pełne imię. Była to jego matka. Okast przeżył chwilę zawahania, różne emocje nim targały, a on próbował nad nimi zapanować. Z jednej strony chciał się odwrócić i spojrzeć po raz ostatni na matczyną twarz, jednak wiedział dobrze, że tego zrobić nie może. Zrzucił, więc tylko jej dłoń i przecisnął się między Żercami, by zbliżyć się do Lorda. Kiedy mu się to udało, podszedł do Mydliniego i uklęknął na jedno kolano, oddając mu swój miecz. Następnie prosił, by ten przyjął go w swe progi, jak łaskawy zbawiciel, który daje szansę zadośćuczynienia za swe czyny. Mydlini podniósł miecz i przyłożył go do ramienia chłopca, mówiąc, że od dziś jego pochodzenie odchodzi w zapomnienie, a imię Okast  Kłębiastobrwy przepada w odmętach nicości. Dziś staje się Revanem, wiernym sługom Lorda. Mydlini przeciął swą rękę i podał miecz chłopcu, który zrobił to samo, podali sobie dłonie, a krew zmieszała się, pieczętując ich pakt. Następnie Mydlini rozkazał Żercom, by odeszli i tak zrobili, a Ochichiru ruszył za nimi. Lorelei ociągała się, patrzyła na Okasta, a właściwie na Revana, próbując odczytać z jego twarzy co czuje. Chciała mu jakoś pomóc, ale nie wiedziała jak. Czekała, więc aż ten na nią spojrzy, ale on tego nie zrobił. Patrzył przed siebie, bez jakiegokolwiek wyrazu. Lorelei westchnęła cicho i ruszyła za Żercami, nie mogąc nic zrobić dla ukochanego. Revan stał i patrzył w dal, zastanawiał się nad tym, co właśnie się stało. Nie mógł uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Ciągle wierzył, że to koszmar, z którego zaraz się obudzi, ale pobudka nie nadchodziła i nadejść nie miała. Kiedy jakiekolwiek nadzieje go opuściły ruszył za Żercami. Gdy był już wystarczająco daleko, by nikt nie zauważył jego łez, spływających po policzku, spojrzał po raz ostatni na swoją wioskę i ukochaną rodzinę, która z żalem patrzyła jak opuszcza dom. Kolejne lata mijały, a Revan dzięki swoim umiejętnościom, imponował Mydliniemu przez co jego pozycja wzrastała. Na początku jego pobytu na dworze Mydlinich, nie potrafił on przyzwyczaić się do panujących tutaj zasad. Był kompletnie zagubiony. Wielokrotnie nocami rozmyślał nad ucieczką do lasu Jebudii lub skróceniu swego żywota. Dodatkowo, sprawa z Lorelei także nie poprawiała sytuacji w jakiej znajdował się Revan. Ich relacja była skazana na próbę. Początki były trudne, nasza dwójka przyjaciół unikała się. Nie chcieli oni bowiem, nawet spotykać się na korytarzach. W skutek czego, zawsze jedna z osób znajdowała się poza pałacem do czasu, aż drugie znikało. Jednak z czasem sytuacja zaczęła się poprawiać. Nie mogli oni znieść ciągłej samotności i braku kontaktu z tym drugim. Po pewnym czasie uznali, że nie warto tracić relacji jaką mieli, przez to co się wydarzyło. Kochali się, nawet pomimo przeszkód jaki im się natrafiły. Lorelei z czasem, zrozumiała, że chłopak nie mógł wyjawić jej ów sekretu nawet jeśli by chciał. Ich romantyczna relacja się pogłębiała. A Revan, wiedział, że drugiej szansy nie może stracić, więc wyznał jej swe uczucia. Parę miesięcy później Revan oświadczył się Lorelei, a za zgodą Lorda wzięli ślub. Na dworze Mydlinich zapanował spokój, ale z lasów Jebudii nie dochodziły żadne wieści. A nawet jeśli jakieś by przyszły, pewnie zginęłyby w natłoku wiadomości o związku Lorlei i Revana. Pomimo tego, że chłopak wyrzekł się swego pochodzenia, chciał, by matka jego wiedział jak mu się powodzi. Pragnął, by żyła spokojnie, nie martwiąc się o niego. Próbował, więc jakoś przekazać wieści o nim do lasu Jebudii. Jednak na dworze znów zawrzało. Po miesiącach paru z wielkiej miłości Lorelei i Revana zrodził się potomek, nazywany Leonardem. Chłopiec dorastał na zdrowego i mężnego chłopca. Dzięki naukom z najlepszymi mędrcami, opanował on szybko sztuki władania mieczem. Życie jego przepełnione było treningami, by osiągnął jak najlepsze techniki i mógł kiedyś z godnością przejąć miejsce Lorda. Na dworze Mydlinich zapanował spokój, lecz był on tylko powierzchowny, gdyż Ochichiru knuł. Wiedząc, gdzie Giovana zamieszkuje i mając jej syna, mógł zrobić wszystko. Dzięki temu, mógł jeszcze bardziej umocnić jego silną pozycję w Pirlandii. Czekał on, jednak na moment właściwy. Wiedział, że musi rozważnie klarować wino, które miał w posiadaniu. Czekał, więc na dzień właściwy, który nadejść miał już wkrótce.

The Pirland SagaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz