ODCINEK IV

31 4 1
                                    

Była to Babette, znana nam z opowieści o Ryszardzie. Dnia tego, kiedy układ został zawarty Lord Mydlini wyruszył do chaty mieszczanina. Na zawołanie ojca, Babette otworzyła drzwi, radośnie pytając czy udało mu się wszystko załatwić na mieście. Jednak twarz jej pochmurniała, gdy tylko zobaczyła nieznajomego i kilku Żerców tuż za nim. Ojciec bez słowa wszedł do domu, a za nim i ów gość, dwójka Żerców również pokusiła się, by wejść, a reszta pełniła warte na zewnątrz. Ryszard usiadł na spróchniałym krześle, które wyglądało jakby miało się zaraz rozpaść. Machnął dłonią, pokazując stary, skórzany fotel, a nieznajomy zaraz tam usiadł. Zdezorientowana Babette stała w progu wejścia do salonu, nie wiedząc czy wejść czy raczej nie. Była zaniepokojona całą sytuacją, dobrze wiedziała jak kończą się niezapowiedziane wizyty w ich domu. Z rozmyśleń wyrwał ją głos ojca. Po usłyszeniu słów tych okropnych, wypowiedzianych przez jej rodziciela Babette zamarła. Jak on mógł jej to zrobić? Dlaczego? Co takiego się stało, że musiał tak postąpić? Kiedy mówił o tym, że ich życie się zmieni, nie zdawała sobie sprawy, że aż tak bardzo. W tej chwili pragnęła, aby jej matka tu była. Ona wiedziałby co zrobić. Czasami Babette chciała, aby to jej ojciec zmarł, a nie jej kochana mama. Ona zajęłaby się nią lepiej, pamiętałaby o jej urodzinach, plotłaby wianki i szyła piękne sukienki, bawiłaby się z nią chowanego i zabierałby ją na targ jak inne matki - to tylko parę z rzeczy o jakich Babette marzyła. Nie mogła jednak nic zrobić, więc ruszyła do pokoju, by spakować swoje rzeczy. Poplamiła parę szat łzami, a pakując koc, omal nie stargała z gniewu haftu, wykonanego przez jej matkę. Czemu Wielka Bogini Giovana jej tak bardzo nienawidzi?! Dlaczego to wszystko musiało się przytrafić akurat jej? Nie mogła odpowiedzieć racjonalnie na te pytania, nikt nie mógł na nie odpowiedzieć. Rozwiązanie tej zagadki znały tylko bóstwa i tak pozostać miało jeszcze przez lat kilkanaście. Kiedy ochłonęła, wróciła z bagażem do salonu. Lord od razu powstał i nakazał Żercom, aby zajęli się walizkami. Przez chwilę stali w ciszy, aż Ochichiru zaproponował, by wyruszyli w drogę, gdyż za niedługo zacznie się ściemniać. Lord wyszedł, nie chcąc psuć tej chwili dla ojca i córki. Miał to być moment czułości rodzica i dziecka, moment zadumy dla obojga, wspomnienie tych najlepszych chwil razem, jednak wtedy dla Babette była to chwila, w której rozpamiętywała wszystkie złe dni z ojcem. On zaś siedział z kamienną twarzą na stołku, patrząc bez życia na ogień z kominka. Po chwili Ryszard powoli wstał i zbliżył się do Babette, mówiąc coś wyjątkowo niewyraźnie, po czym przykucnął i spojrzał na twarz córki, która nie wyrażała nic poza gniewem. Poprawił jej włosy, które przysłoniły jej oczy i cicho wypowiedział jedno słowo - "Przepraszam", przytulając spięte ciało córki.  Lord Mydlini wychylił się przez drzwi, by powiedzieć, że już na nich pora. Babette ruszyła, otrzepując się z uścisku ojca, tak jakby miał na sobie jakąś zarazę. Kiedy przechodziła przez drzwi, prowadzące na zewnątrz popatrzyła na ojca po raz ostatni i wyszła. Jeden z Żerców zaprowadził ją do Jahaja, gdzie zasiadła na najbardziej oddalonym siedzeniu, tuż przy oknie. I tak wyruszyli do dworu Mydlinich, a Babette patrzyła. Spoglądała na dom, w którym mieszkała, na chaty mieszczanów, na budynek, w którym pobierała nauki walki, na szkołę przyszłych mędrców, na targ, na las Jebudii, wspomniała wszystkie te miejsca, które niegdyś miała za dom. Teraz wiedziała, że zostawia to wszystko za sobą. Musiała zacząć wszystko od nowa, nie miała innego wyboru. Jednak nie widziała co ją tam spotka i to doprowadzało ją do łez.

The Pirland SagaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz