Rozdział 9

2.3K 89 2
                                    

Zakochiwałam się mocniej każdego dnia. Zatraciłam się. Bóg jeden wie, czemu tak długo zajęło mi pozbycie się wątpliwości, że jesteś jedynym, którego pragnę...

kilka dni później ...

Tatum

Od kilku dni nie widzę za swoimi plecami kroczącego Alessandro. Dokładnie tak jakby zniknął. Pewnego dnia zapytałam o to Amelie. Ta odrzekła, że Alessandro musiał wyjechać w interesach. Była nie mniej zaskoczona tym, że się ze mną nie pożegnał niż ja sama. Chciała od niego odpocząć, a on dawał mi ku temu okazję. Jednak jestem kobietą i mówię jedno, czuję drugie, a trzecie chcę.... A prawda jest taka, że chciałam mieć go przy sobie.

Denerwował mnie jak nikt inny, mówił słowa, które doprowadzały mnie do szału, sprawiał, że moje życie z dnia na dzień nie przypominało tego czego od niego chciałam i oczekiwałam. A mimo to tęskniłam za nim. Za jego aroganckim językiem i obecnością w domu.

Po uczelni od razu, wieziona przez Sergio udaję się do pracy. Mijam Melisse, która podaje mi kubek gorącej herbaty i wchodzę do swojego gabinetu. Ku mojemu zaskoczeniu znajduję się w nim Kate, a to nieczęsty widok.

- Nareszcie jesteś! - wzdycha do mnie, kiedy zajmuje swoje miejsce naprzeciw niej - dostajesz takie same pieniądze, a to ja muszę wszystko za Ciebie robić - kładzie na moim biurku stos segregatorów

- Zabawne - zaciskam usta, bo ostatnie na co mam teraz ochotę, to kłótnia z tą pindą - przypomnij, co robiłaś przez ostatni tydzień Katherine, bo na pewno nie pracowałaś w tym biurze - uśmiecham się do niej sztucznie. Ta prycha wydymając swoje botoksowe usta

- Byłam z chłopakiem na wakacjach, ale co ty możesz o tym wiedzieć. Przez swój charakter nikt nie może z tobą wytrzymać. I nie nazywaj mnie Katherine! - a to suka! zaciskam pięści pod stołem i ponownie się do niej uśmiecham

- Skoro już o tym mówimy .. - spogląda na mnie - Zastanawiałam się .. - splatam palce na biurku, a ona czeka z niecierpliwością - Stosujesz jakąś antykoncepcję ?

- Nie rozumiem - wypala, marszcząc brwi

- No wiesz, Katherine .. - uśmiecham się w jej stronę - Poza swoim charakterem oczywiście.

Dziewczyna nie zdąża mi odpowiedzieć, bo do naszego pokoju wchodzi Blake.

- Witam drogie Panie - uśmiecha się i zajmuje miejsce przed moim biurkiem - potrzebuję pomocy w uporządkowaniu akt z mojego gabinetu

- Tatum chętnie się tym zajmie - mówi Kate.

- To prawa - zwracam się do kobiety - w tym pokoju zrobiło się jakoś duszno. Dziwne, że w tamtym tygodniu tego nie czułam.

- Dooobra.. nie chciałbym stać na linii ognia, więc może już pójdziemy? - zwraca się do mnie. Wstaję uśmiechnięta, a segregatory, które położyła na moim biurku Kate, ponownie przekładam na jej.

- Miłej pracy Katherine - puszczam jej oczko i wychodzę za Blakiem.

Resztę dni porządkuje akta z jego pomocą. Jak się okazuje, Blake przenosi się do większego gabinetu i postanowił nieco uporządkować swoje dokumenty. Jestem padnięta, kiedy o godzinie 22:00 razem opuszczamy kancelarię. Zatrzymujemy się zaraz przed budynkiem.

- Jeszcze raz dziękuję za pomoc - uśmiech się do mnie

- To moja praca - śmieję się do niego - Nie miałam wyboru, ale lepsze to niż siedzenie z Katie

- Tak, pirania znów atakuję - oboje wybuchamy śmiechem. Kiedy się uspokajamy, Sergio zapala światła w samochodzie, a te świecą wprost na nas. Patrzę w tamtą stronę, a później ponownie na Blaka.

Let it burn / cz.1 ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz