Rozdział 22

1.4K 60 16
                                    

Nie potrafię dopuścić do siebie istnienia jutra. Nie potrafię żyć, Jeżeli mam żyć bez Ciebie. Nie mogę żyć, Nie jestem w stanie poświęcać się już więcej...

Alessandro

Niektórzy widzieli we mnie niepokonanego człowieka, wroga, szefa. Liczni się mnie bali, uważali za swego przeciwnika. Wielu było takich, którzy chcieli mnie zniszczyć. Nie raz oberwałem kulką,  zostałem dźgnięty nożem. To wszystko, jednak nie nauczyło mnie tego, że ... wypalony nabój często odbija się rykoszetem i trafia właśnie w Ciebie.

Tatum była dla mnie zbyt ważna, bym potrafił zranić ją w jakikolwiek inny sposób, niż słowem. Byłem tchórzem, bo takie rozwiązanie odpowiadało mi, niekoniecznie jej. Chroniłem siebie, nie raniąc jej fizycznie. Powiadają, że słowa ranią głębiej niż nóż i wiem, że w przypadku Tatum, tak właśnie jest.  

Nie miałem w swojej dłoni noża, a mimo to czułem, jakbym zadawał jej cios, za ciosem. Jeden głębszy od drugiego. Skłamałbym mówiąc, że nie tego pragnąłem. Jednak myśl, że wrócę do pustego łóżka, odbiera mi oddech. 

- Szefie zamykamy - podnoszę wzrok na barmana, który obsługuje w jednym z moich klubów i kiwam głową, na znak, że rozumiem. 

Wypiłem kilka kieliszków, nie mogąc się nawet porządnie upić. Tak jakbym przez to, co zrobiłem nie nadawał się do niczego. Jakby z chwilą zranienia Tatum, odeszło wszystko to, co potrafiłem, chciałem i pragnąłem.

Zaraz po opuszczeniu klubu wsiadam do swojego samochodu i ruszam w stronę domu. 

Zastanawiam się, czy ona już śpi ?, a może czeka na mnie, bo teraz jej kolej na zadanie ciosów ? - uśmiecham się sam do siebie, wyobrażając sobie jej wściekłą minę. Tatum, którą poznałem, nie zasłużyła na to, ale nie miałem pojęcia kim jest ta druga, a przede wszystkim jaka jest i do czego była zdolna.

Wjeżdżam przez bramę, która pozostała otwarta i parkuję swój samochód w garażu. Następnie kieruję się na górę. Kiedy stawiam swoje stopy w holu, dostrzegam Amelię. Spogląda na mnie ze smutną miną. Zaciskam swoje usta, trzymając ręce w kieszeni swoich spodni i lekko się do niej uśmiecham. Kobieta odpowiada mi tym samym, dokładnie tak, jakby zdawała sobie sprawę z tego jak wszystko schrzaniłem. Kieruję się w stronę swojej sypialni, kiedy niespodziewanie ją wołam

- Amelia ? - kobieta staję i odwraca się w moją stronę. Dochodzi godzina druga w nocy i jestem niemal pewien, że Tatum już śpi, jednak potrzebuję stu procent zapewnienia - ... możesz sprawdzić co z Tatum ? - kiedy kończę, rozbrzmiewa dzwonek do drzwi.

Odwracam się, marszcząc swoje brwi.

- Spodziewamy się kogoś ? - pytam, spoglądając na kobietę

- Na mnie nie patrz - unosi ręce w geście obronnym - może to Lorenzo, znów się gdzieś szlaja. Ja nie wiem, co jest z tym chłopakiem ... - podpiera się pod boki i zaczyna iść w stronę wejścia, ale ją powstrzymuję

- Otworzę. Ty idź do Tatum - kobieta znika na schodach, a ja biorę głęboki oddech i kieruję się do drzwi. Sięgam za klamkę i oplatam ją dłonią. Ciągnę drzwi w swoją stronę i spoglądam przed siebie. 

- Przepraszamy że nachodzimy Państwa o tak później porze ... - odzywa się jeden ze stojących przede mną policjantów - .. czy Pan Alessandro Argentero ? - pyta drugi, nieco niższy i łysy.

- O co chodzi ? - nie mam pojęcia czym sobie zasłużyłem na takie odwiedziny. Oczywiście na moim koncie znajdowało się kilka "drobnych" wykroczeń.. . Jednak mój mózg podświadomie podpowiadał mi jedno imię - Lorenzo. 

Let it burn / cz.1 ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz