sąsiedzi | LUKE HEMMINGS

190 15 33
                                    

    Brązowowłosa prowadziła samochód, a z głośników wylewały się jej ulubione dźwięki gitary w piosence "Do i wanna know?" zespołu Arctic Monkeys. Głośna muzyka szumiała jej w uszach, ale lubiała głośno słuchać piosenek, które dodatkowo przyprawiały ją o przyjemne dreszcze. Ściszyła trochę radio, dostrzegając na drodze przed sobą dwa samochody, które chyba miały małą kolizję oraz czwórkę dorosłych ludzi wykłócających się ze sobą. Ellia zatrzymała samochód niedaleko nich i wyszła na chodnik zakładając ręce na piersi. Jej rodzice, kłócili się z innym małżeństwem, które właśnie się wprowadzało, na co wskazywały kartony przed domem naprzeciwko jej domu rodzinnego. Zdziwiła się, że rodzice nawet jej nie zauważyli, bo byli tak pochłonięci sprzeczką. Od zawsze wiedziała, że jej rodzice mają wybuchowy temperament, ale nie aż do takiego stopnia, żeby kłócić się z nowymi sąsiadami.
     — Od tego masz lusterka, żeby w nie patrzeć, idioto! — krzyknął jej ojciec do drugiego mężczyzny, a dziewczyna pokręciła głową niedowierzając.
     — Ty także! — odpowiedział mężczyzna, spoglądając morderczym wzrokiem na ojca Ellen. — Jestem tylko człowiekiem.
     — Wina leży po pana stronie. — odezwała się nowa sąsiadka w kierunku Paula. — Niech pan nauczy się jeździć!
     — Co pani może wiedzieć o prowadzeniu samochodu. — zwróciła się do kobiety, mama Ellen - Carmen. — Z tego co mi wiadomo nie masz prawa jazdy.
     — Jestem ciekawa skąd pani ma taką informację. — mówiła zła kobieta. — Widzę, że mamy plotkarę za sąsiadkę.
     — Ja ci dam plotkarę..! — Ellen westchnęła, jednak nie chciała dołączać do kłótni.
     Dziewczyna stała na chodniku, czekając aż trochę się uciszy, ale chyba nic na to nie wskazywało. Cały czas przekrzykiwali się nawzajem, nie zważając na ludzi przechodzących obok. Oczywiście nadal stali na środku ulicy, ale na szczęście na ich osiedlu ruch był bardzo mały, a wręcz praktycznie go nie było, więc przynajmniej Elie nie martwiła się o samochody.
     — Nieźle się kłócą, co? — usłyszała obok siebie głęboki męski głos, więc spojrzała na chłopaka, który stanął obok.
     Mężczyzna nie mógł być dużo starszy od niej, jednak przerastał ją kilka centymetrów. Chłopak patrzył przed siebie na jej rodziców i nowych sąsiadów, przez co brunetka mogła mu się przyjrzeć. Był blondynem o troszkę dłuższych włosach, które uroczo się falowały, brodę i policzki porastał kilkudniowy zarost, a oczy były śliczne i przypominały niebo, tuż nad ich głowami. Patrząc na jego profil mogła powiedzieć, że jest niezwykle urzekający.
     — Masz rację. — uśmiechnęła się wracając wzrokiem do sytuacji, która działa się przed nią.
     — To twoi rodzice, kłócą się z moimi? — zapytał chłopak, a Ellia uśmiechnęła się, czując jego wzrok na sobie.
     — To są twoi rodzice? — odpowiedziała pytaniem, na pytanie, odwracając lekko zawstydzona głowę w jego stronę, a ich ciemnozielone i błękitne tęczówki się spotkały; chłopak kiwnął głową. — Zawsze byli wybuchowi, ale nie spodziewałam się, że aż tak. Przepraszam cię za nich.
     — Nie przepraszaj mnie za swoich rodziców. — zaśmiał się blondyn, a Ellia wydawało się, że ma najpiękniejszy uśmiech na świecie. — Jestem...
     — Luke! — dokończyła za niego jego matka, gdy go zobaczyła. — Chodź tutaj!
     — Ellen, co ty tam robisz? — zdziwił się jej ojciec, gdy wszyscy odwrócili się w ich stronę. — Kiedy przyjechałaś?
    Obydwoje ruszyli w kierunku swoich rodzin. Ellia przez cały czas czuła na sobie wzrok rodziców, jak się okazało Luke'a, a szczególnie jego matki. Zielonooka podeszła do rodziców, a Luke stanął przy swojej mamie, która nadal nie odrywała od niej wzroku, który był wręcz morderczy.
    — To wasza córka? — spytała zimno i z wyrzutem, a Ellia poczuła się strasznie nieswojo, co nie umknęło uwadze, Luke'a. — Krótszych spodenek, nie mogłaś ubrać, moja panno? — zbita z tropu dziewczyna spojrzała na swoje nogi i swój strój. — A ta koszula, cały dekolt ci widać!
    Ellie miała na sobie, co prawda krótkie jeansowe spodenki, ale nie odkrywały tak dużo, poza tym ten dzień był wyjątkowo upalny. Jej czarna koszula też nie była dopięta na ostatni guzik pod szyją, nawet faktycznie była rozpięta poniżej biustu, ale nie było nic widać. Takie komentarze w stronę jej wyglądu, całkowicie ją zamroziły.
    — Przestań, mamo. — odezwał się Luke, który patrzył na dziewczynę, z lekkim uśmiechem. — Ellen wygląda ślicznie.
    — Oczywiście, że ci się podoba, w końcu świeci cyckami. — w tym momencie miarka się przebrała, gdy już miała się odezwać, ale wyprzedziła ją jej matka.
    — Niech pani spojrzy najpierw na swojego syna! — kobieta wskazała na Luke'a. — Cała koszula jest podziurawiona, w dodatku te pierścienie...
    — Możesz przestać? — odpowiedziała zdenerwowana dziewczyna, do swojej matki. — Jakbym wiedziała, że dojdzie do takiej sytuacji, nie przyjeżdżałbym. — mówiła już spokojniej, po czym wzięła oddech i powiedziała łagodnie. — Mamo, proszę porozmawiajcie na spokojnie i wyjaśnijcie całą tę sytuację, bo słychać was na końcu ulicy. — uśmiechnęła się do swoich rodziców, po czym odwróciła się do mamy blondyna, która nadal patrzyła na nią z wyższością. — A od pani, nie życzę sobie takich uwag. — kobieta wyglądała na zaskoczoną jej komentarzem. — Poczekam na was w domu. — odpowiedziała dziewczyna i ruszyła w kierunku jej rodzinnego domu.
    — Jeszcze pyskuje, smarkula. — słyszała ma ochodnie, ale nie zareagowała, zdecydowanie wolała trzymać swoje emocje na wodzy.
    Luke z uśmiechem patrzył jak dziewczyna odchodzi, a jej brązowe włosy i ciemna koszula powiewa od zadziwiająco subtelnych ruchów. Był zły na swoją mamę, za to co powiedziała w kierunku Ellen, ale nie mógł przestać się uśmiechać, na myśl o niej. Zupełnie jakby w jednym momencie, wywróciła jego świat do góry nogami.
    Przez kolejne kilka dni Luke pomagał swoim rodzicom w przeprowadzce. Mogłoby się wydawać, że zajmie to tylko chwilę, ale ciężarówka co chwilę dowoziła ich rzeczy. Dom był na tyle duży i miał tyle zakątków, że idealnie mieścił ich bagaże. Ellen codziennie, mniej więcej o tej samej porze przyjeżdżała do swoich rodziców, w celu podania ojcu odpowiednich leków. Paul musiał codziennie przyjmować zastrzyki, a jako, że dziewczyna studiowała pielęgniarstwo, a jej mama bała się robić mu zastrzyki, musiała to robić ich córka. Luke i Ellia wymienili się numerami telefonów i praktycznie cały czas pisali, a kiedy się widzieli nie mogli powstrzymać uśmiechów. Czasami udało im się porozmawiać trochę dłużej, ale gdy tylko mama Luke - Liz, dostrzegała ich razem od razu przerywała ich rozmowę i nie szczędziła sobie tego mściwego wzroku w stronę dziewczyny.
Tego dnia, Ellen wychodziła od ojca, który był sam w domu, bo mama pojechała na zakupy i dostrzegła Luke'a, który wybiegł z domu, w jej stronę z uśmiechem. Dziewczyna od razu przystanęła i oddała uśmiech, a gdy chłopak, był tuż obok niej porwał ją w swoje ramiona, a zielonooka zaśmiała się.
     — Luke. — śmiała się, jednak jej serce zaczęło głośno bić, gdy przypomniała sobie, że jego mama jej nie lubi, a mogła ich razem zobaczyć. — A twoi rodzice?
     — Nie ma ich w domu. — odpowiedział i lekko przygryzł usta, po czym spojrzał na zielone oczy dziewczyny, której zabrakło tchu widząc minę chłopaka. — Może chciałabyś wpaść na kawę? W ramach przeprosin za moją mamę? — pomimo tak pociągającego wzroku niebieskich oczu chłopaka, była pełna obaw. — Pojechali wybierać jakieś dodatki do domu, nie będzie ich do wieczoru. Proszę..? — jego wzrok zmienił się na kompletnie rozbrajający i uroczy, że nie mogła mu odmówić.
     — Niech będzie. — odpowiedziała w końcu z lekkim uśmiechem, a Luke cały się rozpromienił.
     Chwycił brunetkę za rękę i delikatnie pociągnął za sobą w kierunku domu. Zanim jeszcze zniknęła za drzwiami, spojrzała w okna domu naprzeciwko, żeby upewnić się, że jej ojciec jej nie widzi. Luke puścił ją już w środku i zamknął za nią drzwi, ściągając buty, tak samo jak Ellen, która dodatkowo rozglądała się wkoło.
     — Kawa zwykła, czy może chcesz mrożoną? — zapytał blondyn idąc w kierunku kuchni, a dziewczyna poszła za nim. — Jest dość ciepło, a ona jest idealna na taką pogodę.
     — Chętnie. — uśmiechnęła się i chciała gdzieś usiąść, jednak w kuchni nie było żadnych krzeseł, więc oparła się o wyspę, tuż za blondynem, który zaczął wyciągać z szafek szklanki. — Chyba nawet wolę tą na zimno, od zwykłej. — zaśmiała się i rozejrzała dookoła.
     — W takim razie, będzie to najlepsza kawa w twoim życiu. — mówił Luke, nie odwracając się do niej. — Wszyscy mówią, że robię...
     Dziewczyna zupełnie nie zwracała uwagi na jego słowa, bo nie mogła się napatrzeć na jego plecy, barki i ramiona, które mogła dostrzec przez luźny bezrękawnik. Przechyliła leciutko głowę w bok i przygryzła usta, spoglądając na dłonie, a momentalnie poczuła jego ciepłe ręce na swojej skórze, mimo, że jej nie dotykał. Nie mogła powstrzymać myśli, w których widziała i czuła jego usta na swoich oraz dotyku jego skóry, a gdy tylko wyobrażała sobie to wszystko, czuła dziwny i jednocześnie niesamowicie przyjemny skurcz w brzuchu. Zapatrzona w niego, nawet nie zdała sobie sprawy, że Luke przestał mówić i natychmiast się otrząsnęła. Luke stał naprzeciwko niej tak, blisko, że sama się tym zdziwiła i patrzył na nią dokładnie tym samym wzrokiem, jakim ona parę chwil temu na niego. Przez chwile nie miała odwagi spojrzeć mu w oczy, zawstydzona, dlatego patrzyła na jego ręce. Luke położył je na blacie, tuż obok jej bioder, które delikatnie musnął. Serce jej biło niesamowicie szybko i mocno, a uczucie w brzuchu jedynie się nasiliło, czując jego bliskość. W końcu powoli spojrzała w jego tęczówki, które ściemniały, jednak uśmiechał się. Zanim zdążyła wziąć oddech Luke pocałował ją, a Ellia zaskoczona oddała pocałunek zamykając oczy. Momentalnie jej dłonie wylądowały na jego przedramionach i powoli sunęły w górę, przez barki i szyję do policzków. Zarost delikatnie drażnił jej dłonie, ale nie zamierzała zabierać rąk. Luke położył swoje na jej biodrach i uniósł ją, aby mogła usiąść na blacie. Przerwali na chwilę pocałunek patrząc na siebie nie mogąc powstrzymać uśmiechów, które pojawiły się na ich ustach. Ellen czuła jego ciepły oddech ogarniający skórę jej twarzy. Tym razem dziewczyna go pocałowała i zeszła z blatu, a Luke zaczął kierować się w tylko jemu znanym kierunku. Czując jego ciepłe dłonie na spodenkach, a następnie pod koszulką zaśmiała się cicho, jednak nie odsuwali się od siebie. Luke widząc jej reakcję także się uśmiechnął. Brązowowłosa chwyciła jego koszulkę i muskając jego brzuch i klatkę piersiową paznokciami ściągnęła ją, odrzucając na ziemię. Czuła opuszkami gęsią skórkę, która pojawiła się na jego skórze. Niespodziewanie poczuła lekkie zderzenie placów ze ścianą, a Luke docisnął ją lekko, po czym to on zaczął podwijać jej luźną koszulkę, jednocześnie zjeżdżając pocałunkami na brodę, szczękę i szyję. Jej koszula także wylądowała na podłodzę, gdy usłyszeli hałas kluczy i próbę otworzenia zamku. Momentalnie spojrzeli na siebie zaskoczeni, wystraszeni i rozbawieni jednocześnie. Luke natychmiast otworzył drzwi łazienki, która była dosłownie obok nich i pośpiesznie weszli do środka. W momencie, gdy zamknęli drzwi, do domu weszła jego mama. Obydwoje starali się zdusić w sobie śmiech. Ellena prawie nie wytrzymała i wybuchnęła by śmiechem, gdyby nie Luke, który położył dłoń na jej ustach i mocniej docisnął ich ciała do siebie i jej plecy do zimnych kafelek. Widział w jej zielonych oczach rozbawienie, a zaraz potem przerażenie, więc ściągnął swoją dłoń i spojrzał na nią nie rozumiejąc.
     — Moja koszula. — szepnęła tak cicho jak tylko mogła, a chłopak otworzył buzię jednocześnie zaszokowany i nadal rozbawiony.
     — Może nie zauważy... — odparł równie cicho, a dziewczyna schowała głowę w jego ramię.
     — Luke! Jesteś w domu? — usłyszeli krzyk Liz, z wnętrza domu, a serce zaczęło im bić szybciej, bojąc się wpadki.
     — Tak! — od krzyczał chłopak, starając się brzmieć obojętnie. — Właśnie się myję!
     — Wychodzę. Zapomniałam tylko portfela. Następnym razem zamykaj dom, jak będziesz w łazience. — odpowiedziała kobieta, a Ellia starała się oddychać jak najciszej.
     — Okey! — po chwili usłyszeli zamykanie drzwi i znowu ciszę. — Chyba nie zauważyła twojej koszuli.
     — Mamy szczęście. — zaśmiała się dziewczyna patrząc w jego błękitne oczy. — Następnym razem pojedziemy do mojego mieszkania. Twoja mama chyba nie byłaby zadowolona...
     — Ohh, cicho, — mruknął chłopak i pocałował ją, a dziewczyna uśmiechnęła się.
     Od tego momentu coś między nimi się pojawiło. Jakieś uczucie, którego nie chcieli zdusić. Nie obchodziło ich, że ich rodzice się nie lubią i cały czas kłócą albo Liz ma jakieś zastrzeżenia do dziewczyny. Dla nich było ważne ich szczęście, więc albo ich rodzice to zaakceptują albo nie, ale na pewno nie zrezygnują z siebie, bo rodzicom to nie pasuje. Zakochali się w sobie, chcą być razem i żadne narzekanie, czy jakieś dziwne próby rozdzielenia ich nie będą tolerowane.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
no shame |5SoS imagines|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz