Michael właśnie leżał na łóżku w swoim pokoju i szarpał w struny gitary. Dźwięki instrumentu oraz jego głosu wypełniały ściany jego azylu. Mógłby tak leżeć cały dzień, ale coś przykuło jego uwagę. A właściwie nie coś, ale ktoś. Zielonowłosy podniósł wzrok na okno, z którego miał idealny widok na okno mieszkania naprzeciwko i dostrzegł w pomieszczeniu białowłosą dziewczynę. Zmarszczył brwi, bo nawet nie wiedział, że jego sąsiedzi już sprzedali dom. Wpatrywał się w nastolatkę, która niepewnie chodziła po pomieszczeniu nosząc kartony oraz rozglądając się. Michael nawet nie zdawał sobie sprawy jak długo przygląda się nowej dziewczynie, ale była śliczna. Jej białe włosy były związane w niedbałego kucyka, z którego wypadały za krótkie pasma. Ubrana była w o wiele za dużą białą koszulkę z nadrukiem jakiegoś zespołu, a jasne, jeansowe spodnie z dziurami opinały jej nogi. Michael oparł gitarę o ścianę, po czym wyszedł z pokoju i zbiegł po schodach do kuchni, gdzie jego mama Karen pichci kolację.
— Mamo! — krzyknął jeszcze ze schodów chłopak. — Collinsowie już sprzedali dom?
— Tak. — odpowiedziała kobieta wyciągając ciasto z piekarnika, a Michael usiadł przy wyspie. — Niedawno przyjechała nowa rodzina.
— Wiesz skąd są? — zapytał sięgając po jabłko z miski z owocami.
— Zaraz będzie kolacja, Michael. — upomniała go mama, ale chłopak się nie przejął i ugryzł owoc. — Nie wiem właściwie skąd przyjechali, ale widziałam, że mają córkę w twoim wieku. Może będziecie chodzić do tej samej szkoły. Jej włosy są prześliczne.
— Tak, widziałem. — uśmiechnął się Michael, bo faktycznie włosy nastolatki wyglądały bardzo ładnie.
— Pomyślałam, że zaproszę ich jutro na kolację. — odpowiadała kobieta, krojąc warzywa. — Może się z nią dogadasz. Będzie jej łatwiej się odnaleźć, jak będzie już kogoś znała.
— Tak. Mam nadzieje, że w szkole miło ją przyjmą. — uśmiechnął się smutno do siebie, po czym wstał od wyspy, kierując się z powrotem do swojego pokoju.
— Za niedługo kolacja! — krzyknęła za nim Karen, a Michael, odpowiedział tylko krótkie "okey" i zniknął za drzwiami swojego pokoju.
Praktycznie przez cały wieczór Michael siedział w pokoju z gitarą i telefonem na zamianę przyglądając się dziewczynie i SMSując z przyjaciółmi. Widział jeszcze jak jego mama idzie przywitać sąsiadów z ciastem w ręce. Wtedy białowłosa zniknęła ze swojego pokoju i wróciła dopiero, gdy zrobiło się ciemno. Dostrzegł tylko jak dziewczyna, która przebrana była w jakieś dresy spogląda prosto w jego okno, a nawet mógłby rzecz, że prosto w jego oczy z lekkim uśmiechem. Później światło w jej pokoju zgasło i Michael nic nie widział.
Nazajutrz Michaela obudził jego nieznośny budzik. Był poniedziałek, dlatego nie chciało mu się jechać do szkoły, a tym bardziej siedzieć na lekcjach. Niechętnie się wyszykował i zjadł szybkie śniadanie. Wyszedł na zewnątrz, zabierając plecak oraz klucze od samochodu i domu. Jego rodzice albo jeszcze spali albo byli już w pracy, dlatego nie widział ich na dole. Michael rzucił plecak na tylne siedzenie i wyjechał z podjazdu. Ruch był niewielki, szczególnie na jego osiedlu, a dodatkowo było dość wcześnie. W radiu leciały jakieś typowo rockowe piosenki, a zielonowłosy prowadził samochód jak od niechcenia. Zupełnie w ostatnim momencie dostrzegł swoją białowłosą sąsiadkę, która nagle weszła na pasy, zupełnie nie dostrzegając, że coś nadjeżdża. Michael natychmiast wcisnął hamulec i zatrzymał się dosłownie kilka centymetrów od dziewczyny, która odskoczyła wystraszona. Zielonowłosy odpiął pas i wyszedł z samochodu.
— Wszystko w porządku? — zapytał Michael, a dziewczyna spojrzała na niego wyciągając z uszy białe słuchawki.
— Przepraszam, mówiłeś coś? — odezwała się, a jej głos zdziwił Michaela, bo był niesamowicie słodki. — Nie słyszałam. — dziewczyna uniosła słuchawki, w której płynęła głośna muzyka.
— Wszystko dobrze? — spytał jeszcze raz, a dziewczyna uśmiechnęła się uroczo.
— Tak. Przepraszam, że tak nagle weszłam na ulicę. — odpowiedziała poprawiając swoją luźną, szarą koszulkę.
— Najważniejsze, że nic ci się nie stało. — odpowiedział Michael, a białowłosa spojrzała na niego swoimi brązowymi oczami. — Mogę cię podwieźć. Chodzisz do Norwest Christian College?
— Tak, ale przejdę się. — mówiła dziewczyna i założyła jedną słuchawkę. — Nie chcę być kłopotem. — uśmiechnęła się i chciała iść dalej.
— Nie będziesz kłopotem. — powiedział Michael, a białowłosa zatrzymała się, spoglądając na niego. — Nie daj się prosić.
— Niech będzie. — westchnęła z uśmiechem, który Michael natychmiast oddał, po czym wsiedli do samochodu.
— Czego słuchasz? — spytał po chwili Michael wskazując głową na dłonie, których trzymała telefon i słuchawki, z których nadal płynęła muzyka.
— Ohh, to Bon Jovi "Livin' on a prayer". — zatrzymała muzykę i zablokowała telefon, jednak widać było, że jest dość niepewna. — Na pewno znasz.
— Tak, kojarzę ich piosenki. — mówił co chwilę spoglądając na dziewczynę, która unikała jego wzroku. — Mają coś w sobie.
— Masz rację. Kocham tą piosenkę, szczególnie, że urodziłam się w Sayreville. Ich muzyka towarzyszyła mi praktycznie od urodzenia. — mówiła, jednocześnie strzelając szczupłymi palcami u dłoni.
— Jesteś z USA? — zdziwił się Michael, bo zupełnie nie zwrócił uwagi na jej amerykański akcent, a brązowooka zaśmiała się cicho.
— Tak. — białowłosa zaczęła nawijać skrawek swojej szarej koszulki na palec, a Michael nie mógł pozwolić, aby zapanowała nieprzyjemna cisza.
— Nie przedstawiłem się. Jestem Michael. — spojrzał na dziewczynę, a ona na niego, a ich spojrzenia się spotkały.
— Louisa. — odpowiedziała speszona i odwróciła swoje brązowe tęczówki.
— Moja mama wczoraj zaprosiła was na kolację. — mówił zielonowłosy, mijając kolejne dzielnice Sydney.
— To była twoja mama? — spytała, a Michael kiwnął głową. — Jest bardzo miła.
— Przyjdziesz? — spytał z nadzieją Michael, ale Louisa przez chwilę nie odpowiadała.
— Myślę, że tak. — uśmiechnęła się delikatnie jednak nie spojrzała na niego. — I tak rodzice kazaliby mi iść. — w radiu zaczęła lecieć piosenka Bon Jovi, dokładnie ta sama, której słuchała dziewczyna. — Mogę podgłośnić?
— Tak, jasne. Proszę. — odpowiedział szybko zielonowłosy, a Louisa podłośniła piosenkę.
Michael spoglądał na jej profil, widząc jak delikatnie porusza ustami, bezgłośnie śpiewając. Nie mógł powstrzymać uśmiechu widząc to. Obserwował każdy jej ruch, jak tylko mógł, ale widać było, że jest bardzo spięta i niepewna, zupełnie jak wczoraj, gdy obserwował ją z okna. Piosenka skończyła się idealnie, gdy Michael zatrzymał się na szkolnym parkingu. Louisa ściszyła i odpięła pas, gdy zielonowłosy zgasił silnik. Chwyciła plecak, który trzymała pod nogami i otworzyła drzwi.
— Dziękuję za wszystko. — już miała wychodzić, gdy cofnęła się i przygryzła dolną wargę. — Lubię twoją koszulkę.
Uśmiechnęła się szybko, po czym zniknęła, zanim Michael zdążył się z nią pożegnać. Zupełnie jakby w ułamku sekundy się rozpłynęła. Zielonowłosy spojrzał na swoją koszulkę z Cobain'em i uśmiechnął się do siebie, wysiadając z samochodu.
CZYTASZ
no shame |5SoS imagines|
AcakImaginy i imagify z chłopkami z 5 Seconds of Summer! Podobieństwo do innych dzieł jest przypadkowa! (Wyjątek: „wildflower" autorstwa @marchewkowo, gdzie pojawiły się imaginy mojego autorstwa!)