Jechali ulicami Warszawy swoim służbowym autem. Ewa próbowała przeanalizować wszystko, co usłyszała od Maksymiliana. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że nic oprócz pieniędzy się dla niego nie liczy, ale po dłuższej konwersacji z nim mogła śmiało stwierdzić, że kochał tę kobietę. Nie wyglądał na typowego mordercę, nie byłby w stanie żyć ze świadomością czegoś takiego. Miał zdecydowanie za dobre serce. Na dodatek to dziecko… Chciał się nim zająć, chociaż nie było jego. Jakim cudem policjanci mogli to przeoczyć…
– Wiem, co teraz myślisz. – usłyszała nagle głos Edwarda, więc spojrzała na niego z wyrazem twarzy podkreślającym zaskoczenie. Chyba nie uszło to jego uwadze, bo kontynuował swoją wypowiedź. – „Mogli wykonać badania zamiast snuć domysły”. Rozumiem to, naprawdę. Znaleźlibyśmy wówczas tego sukinsyna znacznie szybciej, ale zadecydowało zupełnie coś innego. Po sekcji zwłok naczelnik zabronił mówić opinii publicznej o ciąży denatki. Chcąc, nie chcąc, musieliśmy się do tego zastosować. Badania tylko wprowadziłyby niepotrzebne komplikacje. Przyjęliśmy więc, że ojcem był narzeczony. – zrobił krótką pauzę na oddech. – Gdyby to ode mnie zależało, to już następnego dnia po znalezieniu ciała badania byłyby wykonane.
Zapadła cisza. Ewa nie chciała nikogo oceniać, to nie należało do jej obowiązków. Nawet tego nie pragnęła. Liczyło się tylko i wyłącznie rozwiązanie tej zagadki. Spokoju nie dawał również fakt, że zaginięcie jej matki mogło się z tym wiązać. Jednak summa summarum starała się nie mieszać życia prywatnego z pracą. Taka fuzja z reguły bywała szkodliwa.
– Cholera jasna – zaklął pod nosem Edward.
Podniosła wzrok i zobaczyła, że wyjeżdżają za miasto, a słowa starszego kolegi spowodowane były tym, że jakiś dzieciak w wozie rodziców właśnie wyjechał mu z jakiejś bocznej uliczki i pojechał dalej, jak gdyby nigdy nic.
– Dokąd tak właściwie jedziemy? – zapytała, żeby rozładować napięcie.
– Starsza z córek Sylwii Łukaszewskiej mieszka wraz z mężem i dziećmi w Pruszkowie. Wyprowadziła się, żeby nie myśleć o tym co spotkało matkę – wyjaśnił.
– Na jej miejscu zrobiłabym to samo – powiedziała wyraźnie ściszonym głosem.
– A jednak nie uciekłaś. – Edward zmierzył ją wzrokiem.
– Bo zgonu mojej matki nikt nie potwierdził – powiedziała z wyczuwalnym smutkiem w głosie. W myślach jednak dodała: „Wierzę, że jeszcze odnajdzie się żywa”.
Nie powiedziała tego na głos, raczej na pewno z obawy przed niezrozumieniem, lub nawet wyśmianiem ze strony starego policyjnego wyjadacza. Bała się usłyszeć coś, co zrani jej uczucia. Niemniej zawsze wierzyła, że jej rodzicielka nie dałaby się tak po prostu zamordować.
Zjechali z głównej drogi i stanęli koło małego domku, przed którym bawiła się dwójka małych dzieci. Powoli wysiedli z samochodu; w międzyczasie matka szkrabów wyszła żeby przywitać gości. Jednak na widok Edwarda zatrzymała się jak wryta i wycelowała w niego groźne spojrzenie.
– To Pan?! O co tym razem chodzi? Zapyta Pan, czy mama handlowała narkotykami? – ciskała w niego pytaniami niczym burza piorunami.
– Dzień dobry. Jestem sierżant Ewa Biel. Chcielibyśmy wraz z kolegą zweryfikować, czy może zaistniały jakieś nowe okoliczności w sprawie Pani matki. Może jest coś, o czym chciałaby Pani nam powiedzieć? Być może coś się w międzyczasie pojawiło, zmieniło… – do akcji wkroczyła Ewa. Chciała ją nieco uspokoić.
– Z tego co mi wiadomo, to nic się nie zmieniło – szybko odpowiedziała kobieta. Wyraźnie było widać, że ma zamiar jak najrychlej wrócić z dziećmi do domu.
CZYTASZ
Przedawnienie [ZAKOŃCZONE]
Mystery / Thriller2000 rok: Trzy młode kobiety zostają zamordowane wracając z pracy do domu. Morderca nie zostaje odnaleziony, jakimś cudem udaje mu się zatuszować swój udział w sprawie. Wszystkie kobiety łączy tajemniczy mężczyzna. Kilka tygodni później pewien...