– Pani sierżant, syn Iwony Matuszkiewicz pojawił się na komendzie. Twierdzi, że ma to, o co wcześniej prosiliście. – w drzwiach stanął młody policjant z nieśmiałym uśmiechem na ustach.
– Przyprowadź go do mnie – odparła Ewa, nie podnosząc wzroku znad uzupełnianego raportu.
Od rana siedziała nad papierami nie mając zupełnie pomysłu, w jakim kierunku ma teraz pójść w sprawie. O ataku na Edwarda też nic więcej nie wiedziała. Czuła się coraz gorzej – bynajmniej nie dlatego, że stare śledztwo nadal tkwiło w miejscu, lecz z uwagi na fakt pojawienia się tej cholernej napaści. W miejscu zdarzenia nie było kamer miejskich; Edward też nie chciał powiedzieć nic ponad to, co usłyszała w szpitalu. Zachowywał się wówczas tak, jakby świadomie kogoś krył. Przeszło jej przez myśl, że on doskonale zdaje sobie sprawę z tego kto to był, ale z premedytacją nie chce tego wyjawić… Musi w tym istnieć jakiś bliżej nieokreślony powód…
Z zamyślenia wyrwało ją ciche pukanie do drzwi. Momentalnie uniosła głowę. Tym razem w drzwiach stał młody chłopak. Dokładnie ten sam, którego razem z Edwardem jakiś czas temu odwiedzili w akademiku. Jednak teraz zauważalnie wyglądał na starszego. Może po części dlatego, że obecnie był ubrany nad wyraz elegancko, a włosy miał schludnie ułożone.
– Dzień dobry. – przywitał się, po czym nieśmiało stanął przed jej biurkiem.
– Witam. – wskazała kurtuazyjnie krzesło przed sobą. – Chciał pan ze mną rozmawiać. W takim razie zamieniam się w słuch.
– Ekhm… Zacznę od pytania, które samo ciśnie się na usta. Co z komisarzem Edwardem? Słyszałem, że został przez kogoś zaatakowany...
– Niestety, nie mogę udzielać żadnych informacji na ten temat. Poza tym ocena stanu zdrowia leży w gestii lekarzy. – powiedziała lekko poirytowana Ewa.
Nie takiego początku rozmowy oczekiwała. Chłopak doskonale wiedział, że zależało im na przyniesieniu pewnego przedmiotu. Wyraźnie zostało to zaakcentowane. W momencie kiedy o tym pomyślała, jej młody rozmówca sięgnął do kieszeni, a ona nie odrywała wzroku od poruszającej się ręki.
– Rozumiem. Właściwie to coś ze sobą przyniosłem. – położył na biurku małe pudełeczko. – To o tej bransoletce wspomniałem. Komisarz Nowaczyński już ją kiedyś widział, ale stwierdził niedawno, że może być jeszcze potrzebna... Zresztą była pani przy tej rozmowie.
Ewa wyciągnęła dłoń po przedmiot i schowała go do szuflady. Później pojedzie do szpitala i dowie się, o co chodzi z tymi bransoletkami.
– Dziękuję. – uśmiechnęła się kordialnie, na co chłopak ożywił się i wstał.
Był już o krok od opuszczenia pokoju, kiedy niespodziewanie odwrócił się w jej stronę.
– Czy są już jakieś postępy? – rzucił badawczo.
– Mam nadzieję, że Pana dzisiejsza wizyta, a konkretnie jej owoc, przełożą się szybko na konkretny punkt zaczepienia. W przeciwnym razie obydwoje wiemy, jaki będzie finał tego wszystkiego – odpowiedziała ponuro.
– Tak… Zostało już tylko 10 dni.
– Dokładnie. Zdaję sobie sprawę, że rozwiązanie sprawy jest dla pana ważne. To dla mnie dodatkowa motywacja, aby w ostatecznym rezultacie nie zawieść. Także siebie samej. A czas jest niestety nieubłagany.
Chłopak skinął głową i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając ją z kłującym ambicję poczuciem winy. Nic kompletnie nie zrobiła. Zero, null. W niczym tak naprawdę nie pomogła… W obwinianiu się przeszkodził jej dźwięk elektronicznego powiadomienia. Kiedy spojrzała na telefon, w jej sercu pojawiła się mała iskierka nadziei na długo wyczekiwany przełom. To młodsza córka Sylwii odpowiedziała na jej wiadomość. Z rosnącym podnieceniem Ewa czekała aż wyświetli się pełna treść:
CZYTASZ
Przedawnienie [ZAKOŃCZONE]
Mystery / Thriller2000 rok: Trzy młode kobiety zostają zamordowane wracając z pracy do domu. Morderca nie zostaje odnaleziony, jakimś cudem udaje mu się zatuszować swój udział w sprawie. Wszystkie kobiety łączy tajemniczy mężczyzna. Kilka tygodni później pewien...