Upijam sok pomarańczowy przez papierową słomkę, czekając na zamówienie. Wełniany sweterek gryzie w skórę. Znajduję się w eleganckiej restauracji, której przewodnimi kolorami jest beż połączony z czernią. Jest to nowoczesny oraz przytulny budynek. Stoliki są wykonane z ciemnego drewna, przyozdobione skromnie aczkolwiek zjawiskowo. Krzesełka to szerokie siedzenia, przypominające fotele z jasnego materiału. Siedzę przy stoliku dla dwóch osób z Karen Clifford naprzeciwko, czyli moją biologiczną matką. Kobieta o okrągłej twarzy z wielkim uśmiechem, niewielkim nosem i szmaragdowymi oczętami. Proste włosy sięgają jej ponad ramiona. Zawsze ubrana niczym milion dolarów. Dzisiejszego dnia postawiła na przylegającą sukienkę w kolorze czerni, do której dobrała wzorzystą marynarkę, szpilki i niewielką torebkę.
- Jak studia? - odzywa się, uśmiechając się w moją stronę.
- Dobrze - odrywam się od soku. - Mogło być lepiej, ale czasami ciężko wszystko pogodzić - tłumaczę się, bawiąc się szklanką w dłoniach. W tle słychać cichą muzykę oraz rozmowy innych klientów, których tutaj stosunkowo niewiele, chociaż jest piątkowe popołudnie.
- Dalej pracujesz...tam?
- Tak.
Mama poznała moją profesję około rok temu, kiedy nie przyjmowałem jej przelewów. Usamodzielnienie wziąłem sobie dosłownie oraz do serca. Nie potrzebowałem jej pieniędzy, chociaż dwa tysiące dolarów nie robiło jej wielkiej różnicy. Odciąłem się od jej pomocy, bo w przeszłości włożyła wielki nóż w moje serce, po którym ran na pewno nie zakleiła kilkoma banknotami. Nie przekupiła mnie gotówką, tylko wieloma prawdziwymi rozmowami i spędzonym czasem.
Wypytywała mnie, dlaczego odsyłam pieniądze na jej konto bankowe, skoro nie utrzymam siebie w całości z nędznej pracy w kinie, co oczywiście było kłamstwem. Miałem dość pytań oraz snucia teorii, więc wyłożyłem karty na stół. Niezbyt ucieszyła się faktami. Cóż, żaden rodzic nie byłby z tego zadowolony, ale nie czuję się z tym źle. Dostaję porządną wypłatę i mimo wszystko posiadam wiele czasu dla samego siebie, więc dlaczego miałbym zrezygnować?- Pamiętaj, że jeśli będziesz chciał, mogę zatrudnić ciebie w swojej firmie - przypomina, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Wiem, że troszczysz się o mnie, jednak nie wałkujmy tego tematu na każdym obiedzie, okej?
- Jasne - wzdycha, chociaż dostrzegam, że niezbyt satysfakcjonuje ją moja odpowiedź, ale robi dobrą minę do złej gry. - Znalazłeś kogoś? - zadaje kolejne pytanie, aby podciągnąć rozmowę.
- Nie - kręcę głową, rozsiadając się na siedzeniu. - A ty? - odbijam pałeczkę.
- Nie - odpowiada. - Będąc szczerą to spławiam wszystkich adoratorów, ponieważ teraz ty stanowisz dla mnie priorytet.
- Nie zabieraj sobie szczęścia - krzywię się na jej słowa, które krzywdzą, a zarazem rozlewają żar na sercu. - Nie zmienisz przeszłości. Stało się. Każdy popełnia błędy - przemawiam ze spokojem w głosie.
- Michael, moje zachowanie było karygodne! - wybucha, prawie uderzając pięścią o stół, jednak powstrzymuje się w ostatniej chwili. - Nigdy sobie tego nie wybaczę...
- Mamo, przestań - proszę, pochylając się do przodu przez stół. - Wybaczyłem tobie. Nie patrzmy w tył, tylko w przód, okej?
- Chyba nie potrafię...
- Było źle, jednak dostrzegam twoje starania, naprawdę - gwarantuję, łapiąc jej dłoń i ściskając ją. - Nie zadręczaj się więcej, proszę. Posiadamy złą przeszłość, ale mamy przed sobą świetlaną przyszłość - dodaję, gładząc kciukiem gładką oraz wypielęgnowaną skórę.
CZYTASZ
No shame || Muke Clemmings ✔️
FanfictionPozbądź się wstydu. Rozbierz się do naga. Obnaż się ze wszystkich swoich lęków. Pokaż mi to, czego nie widzą inni. Start - 02.04.2020 Koniec - 12.01.2021 Uwaga! Książka zawiera wulgaryzmy oraz sceny erotyczne, nie...