Pov.Masky
Odkąd się pokłóciłem z Toby'm minęły dwa tygodnie. Na korytarzu się mijamy, choć przyznam brakuje mi jego bliskości, na śniadaniu staramy się na siebie nie patrzeć. Jednymi słowy wróciliśmy do marnego początku. Na misji robimy tak jakbyśmy się nie znali, choć bardzo mnie to boli. Zauważyłem że w ostatnim tygodniu ciągle chodzi do biura Slendera, zawsze wychodzi zawiedziony. Jednak nie dzisiaj, tym razem opuścił biuro z lepszym nastrojem niż poprzednio to była chyba jego setnia wizyta. Poszedłem do pokoju, mijając Briana, który zmierzał do biura Slendiego, zmartwiłem się. Po niespełna półtorej godziny wrócił, jednak był pochmurny
-Coś, się stało?-Zapytałem
-Owszem, stało!-Rzucił
-C-co takiego?-Powiedziałem niepewnie
-To, że Toby chce wyjechać na 2 miesiące z niepewnym jeszcze powrotem, jutro wyjeżdżamy-Powiedział na jednym wydechu
-Co?! To jakiś żart prawda?-Nie dowierzałem własnym uszom
Po pokoju rozległo się pukanie do drzwi, Hoodie wstał jednak go wyprzedziłem podbiegając do drzwi, które otworzyłem, Toby zpojrzał na mnie po czym spuścił wzrok
-Jest Hoodie?
-Jestem, Tobiaszu-Powiedział podchodząc
-Byłeś u operatora, więc się wyśpij wyeżdżamy o 4.00 nad ranem, do zobaczenia
-Do zobaczenia
To nie mogła być prawda. On...wyjeżdża. Na długie dwa miesiące. Miesiące podczas których będę się bił z myślami, sumienie będzie mnie żżerać, a tęsknota zabijać. Na pewno to tylko koszmar. Spojrzałem, na przyjaciela, był smutny i przybity.
-Sam słyszałeś, jutro wyjeżdża-Rzucił
-N-nie może-Ruszyłem do drzwi
-Nie zmienisz tego-Złapał mnie za ramię
Wyrwałem się z uścisku, przyjaciela i wyszedłem. Stanąłem przed drzwiami chłopaka, gdy już miałem zapukać, zawahałem się. Co mu powiem? Że błagam o wybaczenie? Sam mi powiedział na koniec kłótni, że będę błagał bo uwierzyłem w puste słowa pijanego człowieka. Nie interesuje mnie co powie, on nie może mnie zostawić. Wszedłem do pokoju, na łóżku leżała czarna walizka z ciuchami i innymi rzeczami, Toby zabierał potrzebne rzeczy z łazienki, kiedy wyszedł miał ochotę się wrócić.
-M-ma...Czego tu chcesz?
-Toby...Dlaczego to robisz?
-Nagle zacząłeś się tym przejmować? Nie rozśmieszaj mnie-Pakował rzeczy nie patrząc na mnie
-Toby, proszę-Nigdy nie widziałem go z tej strony
-Zostaw mnie. Chcę się spakować i iść spać
-Nie! Popatrz na mnie! Mi na tobie zależy!-Złapałem go za ramiona odwracając do siebie przodem
-Pff...od kiedy. Od teraz? Mi na tobie zależy ale....Muszę to zrobić.- Poczułem łzy na polikach
Co on ze mną zrobił? Co?! Nie wiem... Nie chcę by mnie zostawił. Nie chcę pustki w domu. Próbowałem chwilę z nim nawiązać rozmowę...jednak nic z tego. Niemalże wyrzucił mnie z pokoju, zamykając się w nim. Oparłem się plecami o drzwi, zsuwając się po nich, łzy zaczęły spływać mi po policzkach jedna za drugą, cieszył mnie fakt, że zakrywała je maska. Ta pieprzona maska. Hoodie, zabrał mnie do pokoju, mówiąc, że wszystko się ułoży. Jednak tak nie będzie
Pov.Toby
Przez ostatni tydzień chodziłem po kilka razy dziennie do Slendera, prosząc o zgodę na wyjazd do Trendera. Dlaczego tam? Bo było najdalej i był najnormalniejszy z reszty braci Slendera. Dzisiaj się zgodził, od razu poszedłem do pokoju się spakować. Wyciągnąłem walizkę z dna szafy i spakowałem część ubrań. Poszedłem Hoodie'mu powiedzieć o godzinie wyjazdu. Wróciłem do pakowania się. Gdy spakowałem wszystkie ubrania poszedłem do łazienki po potrzebne rzeczy, wychodząc z niej ujrzałem Tima, chciałem się wrócić jednak nie zrobiłem tego
CZYTASZ
Nienawiść Miłością~TicciMask~
Fanfic17-letni Toby od dłuższego czasu jest jedynym Proxy Slendermana aż do pewnego czasu, na początku cieszył się że będzie miał ,,współpracowników'' do misji. Później zaczął żałować poznania 24-letnich przyjaciół Masky'ego o Hoodiego. Później zaczął żyw...