8 Słowa ranią bardziej

759 56 15
                                    

Pov. Trzecioosobowy

Od incydentu z Nurse minęły dwa tygodnie. Ciężkie dla Toby'ego.Masky coraz silniej reagował na towarzystwo, młodszego i coraz bardziej był arogancki i oschły dla niego. Z dnia na dzień coraz bardziej ranił go samymi słowami, nie czynami. ,,Gofrowy'' chłopiec, z dnia na dzień, coraz bardziej stawał się przygnębiony i zamknięty w sobie. Coraz bardziej uderzały w niego te słowa i obelgi z ust Masky'ego. Nocami Toby, płakał myśląc o słowach, Masky'ego, Tim nocami się zadręczał i winił za każdą rzecz, jaka stała się w rezydencji i każde słowo, które skierował do młodszego.

-Co się dzieje? Powiedz mi, proszę-Jane mówiła do śpiącego chłopaka-Tiki nie chcą zaprzestać

Jane martwiła się stanem chłopaka, jednak nie wiedziała dlaczego jest w takim stanie i co do tego doprowadziło.

-Jest grubo po 2.00 w nocy-Przeleciało jej przez myśl

Masky, wpatrywał się w sufit, zadręczając się. Wstał. W łazience spojrzał w lustro, w którym ujrzał 24-latka o bladej cerze i podpuchniętymi oczami, ,,Kim ty się stałeś Timothy?"-pomyślał chłopak

-Co z tobą Tim? Od kilku dni szwendasz się po domu w nocy bez celu. Co się dzieje?-W drzwiach staną Hoodie

-Brian. J-ja...jestem potworem. Nie jestem człowiekiem tylko zabójcą dla przyjemności- jego głos się załamał

-O czym ty gadasz? Tim...

-Straciłem wszystko...rodzinę, przyjaciół, prawdziwy dom...

-Masz mnie, to tutaj jest nasz dom. Chodzi o Tobiasza tak?-Hoodie złapał przyjaciela za ramiona

-T-To b-b-bez znaczenia-Po policzkach Masky'ego poleciały słone łzy

-Słuchaj, jeszcze wszystko możesz naprawić, wystarczy chcieć. Napraw to, dla siebie, dla Toby'ego

Objął przyjaciela ramionami. Timothy rozpłakał się na dobre, jednak na tyle cicho by nikt się nie obudził. Następnego dnia, każdy bez wyjątku dostał misję od Slendermana, i każda osoba dostała kogoś do pary. Hoodie był z Jasonem the Toy Maker'em, Jeff z Niną the Killer, Ben Drowned był z Eylessem Jackiem, Toby z Masky'm, Jane z Clockwork, Slendermana zabrał Sally ze sobą jak zawsze, pozostali dobrali się w pary wcześniej i już wyszli na misję

-Do zobaczenia wieczorem, kochani-Rzucił Operator i znikną wraz z dziewczynką

Pov.Toby

Jeszcze tylko brakowało tego. Dlaczego on a nie Jeff czy Laugchtin Jack? Przez niego jestem na skraju wyczerpania. Moja psychika wisi na włosku, jeszcze jedno zdanie za dużo, a będę zdecydowany.....Ehh, nie mogę zrobić tego Jane. Spojrzałem na chłopaka, sam nie wiem czy był zły, smutny czy znudzony. Trzymał ode mnie dystans. Pozwoliłem jemu pierwszemu zobaczyć zawartość teczki

-Hmmm, zadanie na dwadzieścia minut-Mrukną oddając mi teczkę

Zajrzałem do niej, rzeczywiście trzy ofiary, w starej fabryce butów niedaleko rezy. Już prawie byliśmy na miejscu, przez całą drogę nie zamieniliśmy ze sobą nawet słowa. Weszliśmy bezszelestnie do środka starego budynku, w jednym z pomieszczeń było trzech chłopaków, każdy się śmiał i popijał piwo, jeden z nich zaciągał się papierosem. Masky przeładował broń, bez zbędnych ostrożności, spojrzałem na niego nie spokojnie, co on robił? Mógł nas nieźle wkopać. Wyszedł z ukrycia.

-Patrzcie! Mamy gościa-Zaśmiał się, ten z papierosem

-Piwko?-Odezwał się blondyn

-Podziękuje-Odpowiedział Masky

Nienawiść Miłością~TicciMask~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz