Hej!
Nie planowałam tego, ale tym rozdziałem zdecydowanie nadrobiłam "krótkość" poprzednich Aniołków. W tym rozdziale trochę się pobawiłam perspektywami - dajcie znać, tak w skali od 1 do 10, jak bardzo Wam to przeszkadzało. Z góry dzięki!
Patrzyłam się na Valkyona z otwartymi ustami. Ashkore to jego... brat? Ale przecież... przecież nigdy nie znaleziono jego ciała. Czy to możliwe, że ono właśnie się znalazło i to wbrew wszelkim oczekiwaniom całkiem żywe?
– Nie, to niemożliwe – zawołał Valkyon, który po początkowej bladości, zrobił się w mgnieniu oku czerwony na całej twarzy. Nawet nie trzeba było patrzeć w jego kierunku, by zauważyć emanującą z niego złość. – To nie może być on, nie zrobiłby mi tego. Walczyłem z nim, powiedział, że go zabił! – mamrotał i jakoś naszło mnie instynktowne przeczucie, że powinnam się cofnąć, jakby coś tuż przede mną miało zaraz wybuchnąć. – Nie wiem, skąd to macie, ale to są jakieś bzdury! – zawołał, z wściekłością rwąc ostrymi szarpnięciami list. Kawałki papieru opadały swobodnie na podłogę, a gdy Valkyon skończył, to ostatni z nich ze sporym zamachem rzucił pod swoje nogi, po czym odszedł pośpiesznie. Jego kroki niosły się po korytarzu z takim łomotem, że aż dziw, że nikt nie postanowił wyjrzeć z pokoju, by sprawdzić, co się stało.
Ogłupiała nie tylko tą całą sceną, ale też informacją wyjawioną przez Valkyona, gapiłam się tępo na kawałki listu na podłodze.
– Mam nadzieję, że zrobiłaś kopię? – powiedziałam pierwszą rzecz, jaka przyszła mi do głowy.
– Nie ucz chomika dzieci robić – odezwała się Alajea, brzmiąc na równie oszołomioną jak ja. Niemal czułam, jak powoli i z trudem obracają się w mojej głowie koła zębate, gdy analizowałam jej odpowiedź.
– Co? – wykrztusiłam, gdy mój umysł jednak stwierdził, że nic z tego nie zrozumiał.
– To takie powiedzonko z Ziemi, Gardienne mi je kiedyś powiedziała.
– I co ono niby ma znaczyć?
– To takie coś w rodzaju „nie pouczaj mnie, wiem, co robię" – wyjaśniła Alajea, wzruszając przy tym ramionami, co zauważyłam tylko kątem oka, bo nie mogłam oderwać wzroku od papierowych skrawków na podłodze. Było coś hipnotyzującego w tym widoku.
– Czyli masz kopię? – zapytałam dla pewności, czy za nią nadążałam.
– Oczywiście, że mam – burknęła syrena.
– A to w porządku – stwierdziłam i po tym zapadła cisza, podczas której nadal się gapiłam na to, co zostało z listu. – Ciekawe, co to ten chomik – zapytałam kompletnie bezwiednie, znowu udzielając głosu pierwszej lepszej myśli.
– Podobno to taka ziemska musarose, ale bez róży na końcu ogona.
– Hm – mruknęłam zamyślona. – Dziwne to powiedzonko... dlaczego ktoś miałby takie zwierzątko... no wiesz...
– Co nie? Może to nawiązanie do jakiegoś ziemskiego zwyczaju? Albo jakaś metafora? – powiedziała Alajea z namysłem. – Chociaż jak tak teraz o tym myślę, to zaczynam mieć wrażenie, że Gardienne sobie ze mnie zażartowała – stwierdziła i po samym jej głosie mogłam rozpoznać, że zmarszczyła brwi. Dopiero wtedy dotarł do mnie cały absurd rozmawiania o ziemskich przysłowiach i zwierzątkach futerkowych w momencie, gdy właśnie poznałyśmy tożsamość naszej największej niewiadomej.
– Może zmieńmy temat, co? – odezwałam się po potrząśnięciu głową, by się otrzeźwić z oszołomienia. – Mamy ważniejsze rzeczy do roboty.
CZYTASZ
Eldarya: Aniołki Wyroczni
FanfictionCzasem wystarczy zmienić tylko jedną rzecz, żeby otrzymać inną historię. Tak jest właśnie z tą opowieścią, która zaczyna się tam, gdzie kończy oryginalny 17 odcinek. Za sprawą podsłuchanej rozmowy, Karenn, Gardienne i Alajea dowiadują się, kto w Str...