Hej!
Dzisiaj chyba nie będę się tu za bardzo rozwlekać - wystarczy, że na sam tekst trzeba było długo czekać xD. Także od razu przejdę do rzeczy - miłej lektury! ❤ A, i zapnijcie pasy, haha XD.
– Ashkore! – zawołałam, odruchowo się szarpiąc, ale to nic nie dało, bo trzymał mnie pewnie. – Czego chcesz? – warknęłam przez zaciśnięte zęby, próbując znaleźć jakieś wyjście z tej beznadziejnej sytuacji.
– Potrzebuję, byś mi w czymś pomogła – powiedział prosto do mojego ucha i przez jego chropowaty głos aż przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. Wtedy sobie przypomniałam, że podczas któregoś treningu ćwiczyłam z Nevrą podobną sytuację i miałam już wytrenowany ruch, który mógłby mi teraz pomóc. – Będziesz współpracować, czy... – urwał, gdy postanowiłam nie zwlekać, tylko od razu przejść do czynu. Szarpnęłam się z całej siły, po czym postępując według wyuczonego schematu, przeniosłam ciężar ciała na jedną nogę i już miałam wyprowadzić odpowiedni cios... ale w tym momencie musiałam przerwać, bo moja stłuczona stopa nie była przygotowana na takie obciążenie i ugięło się pode mną kolano. Ashkore okrutnie mnie skarcił za ten opór, zaciskając mocno dłoń na mojej szyi i mocniej napierając na wykręconą rękę. Dławiąc się, mimowolnie wspięłam się na palce, poszukując choćby najlżejszej ulgi w bólu, jaki czułam w nadgarstku i łokciu. – Będziesz współpracować albo do listy twoich kontuzji zaraz dopiszemy złamaną rękę – powiedział oschle i zupełnie bez emocji, ale nie miałam wątpliwości, że był naprawdę zły.
Nieważne, co chciałabym teraz powiedzieć, wszystko i tak zabrzmiałoby tak samo – jak bezładny i niewyraźny charkot, wykrztuszany z trudem z zaciskanego gardła. Ashkore poluzował chwyt, dopiero gdy zaczęło mi się robić ciemno przed oczami i tak łapczywie wciągnęłam powietrze, że zaczęłam niekontrolowanie kaszleć, niechcący potęgując przy tym ból w ręce.
– Więc? – zapytał z uprzejmością, która zupełnie nie pasowała do tego, że ciągle trzymał dłoń na moim gardle i nie wątpiłam, że w każdej chwili był gotowy ją na powrót ścisnąć.
– Będę... współ... pracować – wykrztusiłam piskliwym od bólu głosem.
– Wspaniale – odparł z przekąsem i wreszcie puścił moją szyję, ale to nie był koniec. Przesunął dłoń po moim dekolcie i brzuchu, a potem aż do biodra, czym spowodował u mnie kolejny dreszcz, tym razem już obrzydzenia. Ulżyło mi, gdy się okazało, że w ten sposób chciał jedynie sięgnąć do pochwy z nożem, którą miałam na udzie. Dwoma sprawnymi ruchami odpiął podtrzymujące ją rzemienie. – To nie będzie ci już potrzebne – oznajmił, rzucając ją w krzaki nieopodal. A przynajmniej tak mi się wydawało, że to zrobił, bo choć tego nie widziałam, to wyraźnie usłyszałam szelest listowia. Po tym wreszcie puścił moją obolałą rękę i brutalnie pchnął mnie na ziemię. Z jękiem upadłam na twarz, w ostatniej chwili nieco amortyzując łokciami swoje lądowanie. – Wstawaj i lepiej, żebyś już nic nie kombinowała, bo przestanę być miły.
– Czego ode mnie chcesz? – zapytałam, przekręcając się na bok.
– Zaprowadzisz mnie do smoka – oznajmił, kucając przy mnie i potrzebowałam chwili, żeby zrozumieć sens jego prośby.
– Nie wiem, czy będę umiała, to... – zaczęłam się tłumaczyć, z pośpiechu plącząc się w swojej wypowiedzi.
– Nie interesuje mnie to – przerwał, łapiąc mnie za brodę. – Chcę porozmawiać ze smokiem, który mieszka na tej wyspie i ty grzecznie mnie do niego zaprowadzisz, zrozumiano?
– Tak – powiedziałam, z bijącym sercem patrząc w jarzące się na czerwono ślepia na jego masce. Niby od naszego ostatniego spotkania stałam się silniejsza i sprawniejsza, ale nadal czułam, że mnie przytłaczał. Kim on do cholery był?!
CZYTASZ
Eldarya: Aniołki Wyroczni
FanfictionCzasem wystarczy zmienić tylko jedną rzecz, żeby otrzymać inną historię. Tak jest właśnie z tą opowieścią, która zaczyna się tam, gdzie kończy oryginalny 17 odcinek. Za sprawą podsłuchanej rozmowy, Karenn, Gardienne i Alajea dowiadują się, kto w Str...