Pętla

774 54 70
                                    

Hej!

Uff, szybko poszło! Mam nadzieję, że ten rozdział okaże się równie zaskakujący i mocny, co poprzedni ;). Niestety nie mogę na razie się zdecydować, czy będę pisać dalej Aniołki, czy zrobię przerwę na Menhisa :<.

Miłej lektury <3



Przez długą chwilę patrzyłam na Leiftana, który z zaciętym wyrazem twarzy studiował w milczeniu księgę, i po prostu nie mogłam uwierzyć w to wszystko, co tu zobaczyłam. Gdybym tylko mogła, to właśnie szczypałabym się zawzięcie w policzek, by się obudzić z tego absurdalnego snu. Wreszcie zrozumiałam, że to po prostu za dużo, bym dała radę to przetrawić na raz i poczułam potrzebę przewietrzenia się, o ile to w ogóle było możliwe dla ducha.

Zebrałam się w sobie i opuściłam ten przeklęty pokój, do ostatniej chwili zerkając przez ramię z obawą, że zaraz wydarzy się coś jeszcze bardziej szokującego. Wróciłam do zbrojowni, ale tam już nie zastałam ani Karenn, ani Nevry, co oznaczało, że albo ja tak długo byłam u Leiftana, albo oni zebrali się znacznie szybciej, niż się spodziewałam. Żałowałam, że nie mogłam ich odprowadzić, dlatego postanowiłam poczekać, aż wrócą i ich przywitać. W końcu i tak nie miałam nic ważniejszego do roboty jako duch, a ciałem nie musiałam się martwić, skoro opiekowała się nim Ewelein.

W pierwszej chwili skierowałam się do Głównej Bramy, ale gdy mijałam ogród ze stuletnią wiśnią, to zmieniłam plan i poszłam właśnie tam. Podejrzewałam, że Karenn i Nevra raczej woleli tymczasowo utrzymać swoją wyprawę w tajemnicy, a to oznaczało opuszczenie Kwatery i późniejszy powrót do niej sekretnym przejściem. Przysiadłam na trawie tak, bym mogła zarówno obserwować mur, jak i widzieć kawałek nieba pomiędzy gałęziami wiśni. W tej ciszy i samotności zaczęłam wreszcie jakoś sobie układać w głowie myśli o wydarzeniach w pokoju Leiftana.

Nie podobało mi się, że to właśnie on znalazł jakiś sposób, by ponownie związać mojego ducha z ciałem i bardzo mu zależało na dokonaniu tego, ale w obecnej sytuacji chyba nie powinnam wybrzydzać. Tyle że to z kolei budziło we mnie poczucie, że traktowałam go w tej chwili zbyt przedmiotowo, choć przecież jego rozterki, których byłam świadkiem, czyniły go tak bardzo podmiotowym... Ale czy ktoś taki jak on, kto stał za większością problemów Kwatery i bez kogo być może nigdy by nie doszło do obecnej sytuacji, zasługiwał na traktowanie jako osobę?

Czemu właściwie zadawałam sobie takie pytanie? Nie mnie przecież o tym decydować! I do tego wszystkiego jeszcze to rozjaśnienie końcówek jego skrzydeł... Co to mogło w ogóle oznaczać? O ile to nie było tylko przywidzenie...

Gdyby nie to, że ręce mi przenikały nawet przez moje własne eteryczne ciało, to właśnie złapałabym się za głowę. To naprawdę dla mnie za dużo...

***

Zarówno w zbrojowni, jak i idąc przez Kwaterę, a później przez tajne przejście, nieustannie rozmawialiśmy z Nevrą przyciszonymi głosami. Niby nie widzieliśmy się tylko kilka dni, ale były one tak wypełnione wydarzeniami, że mieliśmy sobie naprawdę wiele do opowiedzenia. On aż się zjeżył, gdy usłyszał o tym, jak mnie i Alajeę złapał Valkyon, ale trochę się rozluźnił po wytłumaczeniu, jak to niefortunne wydarzenie zaowocowało zebraniem wielu ważnych informacji. Mnie z kolei najtrudniej było uwierzyć w pierwszej chwili, że Gardienne miała w sobie krew dawno zapomnianej rasy, ale po chwili zastanowienia stwierdziłam, że właściwie to nie powinno mnie to dziwić. Skoro z takim pechem nadal żyła, to naprawdę musiała być wyjątkowa...

Jednak gdy wreszcie wyszliśmy na polanę Yvoni, to zgodnie zostawiliśmy te wszystkie sprawy za nami i skupiliśmy się na czekającym nas zadaniu. Byłam naprawdę podekscytowana tym wszystkim. Co prawda najtrudniejszą część naszego ataku miał przeprowadzić mój brat, a ja tylko go ubezpieczałam, ale niestety wąskie gardło wejścia do kryjówki mocno utrudniało bardziej złożoną dwuosobową akcję.

Eldarya: Aniołki WyroczniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz