Nerwowa atmosfera

878 58 100
                                    

Przyłapałam się na tym, że w tytule chciałam napisać "nevrowa atmosfera" ahahaha XD.

Miłej lektury <3


         Nie zdążyłam na dobre wyjść z szoku, gdy przejście w murze zaczęło się zamykać. Raptem mgnienie oka później nie było już po nim najmniejszego śladu. Podeszłyśmy z Alajeą do Karenn i nadal nie dowierzając, obmacywałam dłonią ścianę w miejscu, gdzie jeszcze chwilę temu dało się przejść.

– Ale jak... skąd... – zdumiona mamrotałam pod nosem.

– Mówiłam, że jest smokiem – odparła zadowolona z siebie Karenn, nieprzerwanie szczerząc kły w uśmiechu.

– Ale co ma jedno z drugim? – zapytała Alajea, równie zdziwiona jak ja. – Przecież to przejście musi tu być od czasu zbudowania Kwatery, więc jakim cudem hasło mogłoby przesądzać o... o... no wiesz kim?

– Przecież czar na dzwoneczku jest nowy – oznajmiła wampirzyca ze wzruszeniem ramion. – Więc musiał znaleźć jakiś sposób, żeby nałożyć na przejście swoje hasło i powiązać je z dzwoneczkiem – dodała tonem, jakby mówiła o czymś oczywistym.

– Ale jak? – tym razem wymamrotała syrena.

– Nie wiem, nie znam się, przecież to nie ja tutaj jestem w Absyncie – stwierdziła Karenn, a Alajea rzuciła jej spojrzenie, które mogłoby ciąć głębiej od miecza. – Tak czy inaczej, jak dla mnie korzystanie ze smoczej magii i ustalenie smoczego hasła jasno wskazuje na pochodzenie naszego „kolegi" – oznajmiła, powtarzając się już trochę jak zdarta płyta, tym razem wyraźnie próbując wymusić, byśmy wreszcie przyznały jej rację.

– No nie wiem, to trochę naciągane – odparłam, ze skonfundowaniem drapiąc się po głowie. Karenn przeniosła wzrok na Alajeę, ale ta jedynie w odpowiedzi rozłożyła ręce i wzruszyła ramionami. Miała minę, jakby chciała przeprosić wampirzycę za to, że jej nie dowierza.

– Nie uwierzyłybyście, nawet gdyby sam się wam do tego przyznał – stwierdziła Karenn, nie kryjąc oburzenia.

– Masz rację, raczej bym mu nie uwierzyła – powiedziałam, a zbita z tropu wampirzyca patrzyła się na mnie przez chwilę w osłupieniu, po czym potrząsnęła głową, mamrocząc coś, co brzmiało jak zdławione przekleństwo.

– Dobra, skończmy ten temat i chodźmy sprawdzić, dokąd to prowadzi – oświadczyła Karenn, po czym bez czekania na odpowiedź, uniosła rękę z dzwoneczkiem do muru, zamierzając ponownie otworzyć przejście.

         Moja wyobraźnia całkiem sprawnie w jednej chwili podsunęła mi co najmniej z pięć bardzo plastycznych wizji, co mógłby zrobić z nami Ashkore, gdybyśmy przypadkiem na niego trafiły, badając sekretny korytarz. Żadna nie wydawała się ani atrakcyjna, ani tym bardziej kusząca, dlatego pośpiesznie przykryłam dłonią pięść, w której wampirzyca trzymała dzwoneczek i pociągnęłam ją w dół.

– Oszalałaś? – zawołałam, odruchowo unosząc głos, ale zaraz się zreflektowałam, że powinnam bardziej się kontrolować. Zgarbiłam się lekko i kątem oka zerknęłam w stronę wyjścia spod wiśni, ale na szczęście mój okrzyk nikogo nie zainteresował. – Nie możemy tam iść – dodałam trochę ciszej.

– Niby dlaczego nie? – warknęła Karenn, pełnym złości ruchem uwalniając się od mojej dłoni.

– Nie wiemy, na co możemy się tam natknąć! – powiedziałam, nadal starając się mówić w miarę cicho, ale w efekcie wyszedł mi z tego bardzo emocjonalny i wręcz teatralny szept.

– No właśnie w tym rzecz, żeby się dowiedzieć, co nie? – burknęła Karenn, z irytacją przewracając oczami.

– A co jeśli spotkamy tam Ashkore'a? Pomyślałaś o tym? – zaatakowałam, ale na wampirzycy nie zrobiło to najmniejszego wrażenia. Otworzyła usta, wyraźnie chcąc zaprotestować, ale nie dałam jej dojść do słowa. Denerwował mnie jej młodzieńczy brak wyobraźni i teraz tylko mnie upewniła, że podjęłam najlepszą decyzję na świecie, wprowadzając Nevrę do naszej konspiracji. – Nie miej złudzeń, nie zagadasz go i nie przekonasz do niczego. Możesz być tylko pewna, że jak już cię złapie, to nie będzie miał litości – mówiłam powoli, groźnie wymachując palcem wskazującym niemal tuż przed twarzą wampirzycy. – Same nie damy rady, musimy poczekać na Nevrę – zarządziłam na koniec, w ogóle nie dopuszczając do siebie możliwości jakiegokolwiek sprzeciwu. Karenn jednak demonstracyjnie się żachnęła na dźwięk imienia swojego brata.

Eldarya: Aniołki WyroczniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz