"Bel Air"

76 12 0
                                    

"Bel Air" to utwór zamykający dosyć krótki krążek "Paradise" (a przynajmniej podstawową jego wersję) , będący swego rodzaju uzupełnieniem albumu "Born To Die". Piosenka utrzymana jest w klimatach onirycznych oraz biblijnych - główna bohaterka trafia bowiem do bram niebios (a więc Raju - tytułowego "Paradise"). Może być to metafora udanego życia i spełnienia w miłości, ale prawdopodobnie jest to jedynie zakończenie historii gwiazdy Hollywood, która albo zmarła ze starości po przeżyciu wielu lat owocnej kariery, albo odeszła przedwcześnie z naszego świata.

Pomimo smutnej i ciężkiej tematyki, utwór wcale taki nie jest. Tło wypełnione jest gwarem bawiących się dzieci, a głos Lany nie brzmi na zrozpaczony. Coś w "Bel Air" przepełnia nas nadzieją na życie wieczne oraz krainę aniołów, w której czekają na nas ukochane osoby.

"Gargoyles standing at the front of your gate
Trying to tell me to wait, but I can't wait to see you
So I run like I'm mad to heaven's door
I don't wanna be bad, I won't cheat you no more"
Gargulce (znane także pod osobliwymi nazwami "rzygacze" i "maszkarony") to kamienne rzeźby, które nie grzeszą pięknem, ale mają religijne znaczenie i oznaczają przewodnictwo. Za Wikipedią, umieszczano je zwykle na zewnętrznych łukach i dachach świątyń: ostrzegały przed złem, ale jednocześnie chroniły przed nim, gdyż – jak wierzono – demony muszą uciec, gdy zobaczą własny obraz. Tak więc, gdy Lana mówi, że gargulce strzegą bramy, za którą znajduje się jej ukochany, oznacza to, że znajduje się on w niebie. Znając jej częste gloryfikowanie kochanków, można pokusić się o stwierdzenie, że jej ukochany sam jest dla niej jak Bóg, a Raj, o którym śpiewa Lana to Raj, którym jest życie u jego boku. Del Rey chciałaby iść do niego powoli i z dumnie podniesioną głową, żeby nie psuć majestatu tej chwili, ale nie może się doczekać - biegnie ku niemu jak szalona i nie są w stanie jej powstrzymać nawet gargulce zalecające jej cierpliwość. Prawdopodobnie jej ukochany zmarł już dawno i ona nie może doczekać się na spotkanie. Jeśli jesteśmy jednak bardziej skłonni ku interpretacji, w której Lana i jej partner wciąż żyją, a Rajem jest ich wspólne życie, to można uznać, iż dziewczyna nie może się doczekać spotkania z nim, ponieważ po raz pierwszy w życiu czuje się z drugą osobą tak dobrze. Jako fanka Guns 'n' Roses, Lana pozwala sobie także na nawiązanie do jednego z ich najpopularniejszych utworów - "Knockin' on Heaven's Door", który jest coverem piosenki Boba Dylana, kolejnej inspiracji Lany. Pod koniec Del Rey psuje nam jednak nieco tę idyllę, gdyż mówi: "Nie chcę już być zła, już nie będę cię zdradzać". To "już" każe nam twierdzić, że Del Rey ma za sobą mroczną przeszłość. Prawdopodobnie to miłość kochanka ją nawróciła na dobrą drogę. Jeśli jednak uznamy, że spotykają się po śmierci (często wyobrażam sobie, że ukochany Lany zmarł bardzo młodo, a ona żyła jeszcze bardzo wiele lat i nigdy go nie zapomniała) to możemy przyjąć, iż wszystkie romanse, które miała po swojej jedynej miłości, uznaje ona za swego rodzaju zdrady.

"Roses, Bel Air, take me there
I've been waiting to meet you
Palm trees in the light, I can see, late at night
Darling, I'm waiting to greet you
Come to me, baby"
Lana porównuje Raj do róż (których nieco mdły zapach w dużym natężeniu faktycznie potrafi omamić do tego stopnia, iż czujemy się nieco zadymieni, a więc w stanie onirycznym), a także do Bel Air - osiedla w Los Angeles, w którym znajduje się wiele domów gwiazd, wielkie wille oraz posiadłości dla milionerów. Del Rey wspomina także palmy oświetlone nocą przez światła miasta. Dla Lany Kalifornia ewidentnie jest Rajem. Nawet po śmierci, gdy trafia już do nieba, wciąż znajduje się w Los Angeles. Sposób, w jaki mówi: "Chodź do mnie, dziecino" pod sam koniec, kojarzy mi się trochę z tym jak zapewne każdy z nas wyobraża sobie przyszłe spotkanie w zaświatach z własną mamą. Albo właśnie z dawnym ukochanym, którego straciliśmy przedwcześnie. Ten jeden, prosty wers, dodaje dzięki temu niesamowitego klimatu piosence.

"Spotlight, bad baby, you've got a flair
For the violentest kind of love anywhere out there
Mon amour, sweet child of mine, you're divine
Didn't anyone ever tell you it's okay to shine?"
W drugiej zwrotce Lana wychwala swojego kochanka. Dowiadujemy się, jak zwykle, że nie jest to zwyczajny chłopak. Del Rey śpiewa o świetle fleszy, talencie oraz pozie na "złego chłopca", co sugeruje nam, że był on faktycznie kimś sławnym. Na myśl zaraz przychodzi mi idol Lany - James Dean, który odszedł w wieku zaledwie 24. lat, w momencie swojej największej popularności. Ale talent, o którym śpiewa Del Rey to nie tylko talent "hollywoodzki". Lana wyraża się jasno - "Masz talent dla najbardziej okrutnego rodzaju miłości". Łatwo się domyślić, że jej związek z ukochanym był burzliwy i pełen ekscesów. To nic nowego dla gwiazd Hollywoodu. Później Lana śpiewa o kolejnym ze swoich idoli, z którym była nawet na randce i poświęciła mu już wiele utworów - Axlu Rose z zespołu Guns 'n' Roses. Domyślam się tego, ponieważ wcześniej wspominała utwór "Knockin' on Heaven's Door", a teraz śpiewa także o piosence "Sweet Child O' Mine". Warto również dodać, że ten utwór Gunsów także opowiada o trudnej miłości, a sam Axl znany jest z wielu kontrowersji związanych właśnie z przemocą domową (w nawiązaniu do wersu o "najbardziej okrutnym rodzaju miłości"). Nie twierdzę od razu, że Lana poświęca cały utwór "Bel Air" Axlowi, ale w sumie to kto ją tam wie... Napisała już przecież utwór o wyimaginowanej nocy z Elvisem ("Meet Me In The Pale Moonlight"). Może "Bel Air" to piosenka o tym, że dopiero po śmierci będzie mogła związać się z jednym ze swoich idoli, dla których urodziła się stanowczo za późno? Bardzo lubię też zakończenie tej zwrotki - "Czy nikt ci nie powiedział, że to w porządku, żeby błyszczeć?". Trochę tak, jakby jej ukochany był nieco nieśmiały i onieśmielony rozgłosem wokół niego, co pozwala spojrzeć na jego postać z nieco innej perspektywy.

"Don't be afraid of me
Don't be ashamed
Walk in the way of my soft resurrection"
Tutaj Lana jawi się nieco jak mara nocna, duch z zaświatów albo swego rodzaju bogini. Tak jakby to ona była tą czekającą w Raju, a nie na odwrót. Może tak jednak jest? Może to Lana odeszła pierwsza i teraz, gdy jej ukochany także zmarł (i dostał własną "siedzibę" w niebie, której pilnują gargulce), biegnie ona do jego bram na powitanie? Del Rey zapewnia go, że nie musi się jej bać i zachęca go, żeby był mniej nieśmiały (co pasuje do wersu: "Czy nikt ci nie powiedział, że to w porządku, żeby błyszczeć?"). Co więcej, dziewczyna zachęca kochanka, aby podszedł bliżej, ponieważ aura, którą roztacza to aura "łagodnego zmartwychwstania". Ja osobiście rozumiem to w ten sposób, że gdy są oni ze sobą w zaświatach, w końcu razem, to dzięki sile swojej miłości ożywają w niewielkim stopniu. Ich miłość jest silniejsza od śmierci. Jeśli jednak przyjmujemy tezę, w której całe "Bel Air" to jedynie metafora rajskiego życia z ukochanym, możemy uznać, iż Lana jest w oczach kochanka kimś znacznie więcej niż zwykłym śmiertelnikiem. Mężczyzna ją wielbi do tego stopnia, że staje się nią onieśmielony, a więc ona zachęca go do większej odwagi w stosunku do jej osoby. "Łagodne zmartwychwstanie" jest więc nawiązaniem do pewnej mistycznej aury, a może także sugerować intymne zbliżenie.

"Idol of roses, iconic soul
I know your name
Lead me to war with your brilliant direction"
Role się odwracają i teraz to ukochany Lany jest tym, którego ona wielbi. Del Rey nazywa go "Idolem Róż" oraz "Ikoniczną Duszą", co po raz kolejny sugeruje nam, że śpiewa o Axlu Rose z Guns 'n' Roses. Swego czasu był on z pewnością jedną z najbardziej rozpoznawalnych osób w Stanach Zjednoczonych oraz Europie, a mnóstwo nastolatek kochało się w nim. Nic więc dziwnego, że Lana "zna jego imię". Do dziś większość z nas kojarzy postać Axla, a pewne symbole (takie jak logo zespołu, charakterystyczne rude włosy czy czerwona opaska, T-Shirt z Jezusem założony podczas koncertu Freddie Mercury Tribute) kojarzą nam się z wokalistą Gunsów. Możemy więc bez dwóch zdań nazwać go ikoną. Lana prosi ukochanego, aby poprowadził ją na wojnę dzięki swojemu "błyskotliwemu" przewodnictwu. Ma to symbolizować fakt, że dziewczyna ufa mu do tego stopnia, iż zrobi dla niego wszystko - nawet podejmie się walki. A może po prostu kocha wojnę i przemoc? Nie byłoby w tym nic dziwnego. Jest to wyznanie miłości oraz oddania - niemalże ślepego. Ale w sumie co za różnica, skoro i tak oboje są już w Raju?

Studium Albumu: Lana Del Rey - ParadiseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz