Po godzinie usiadłem przy barze.
~Hejka~patrzyłem na przystojnego barmana.
-O nie... To znowu ty? Mówiłem już płatność tylko gotówką nie naturą!-
Krzyknął już trochę zdenerwowany.
~Tylko spokojnie koteczku. Ja tylko się z tobą droczę.~
-Myśle że powinien Pan opuścić już nasz lokal.
A jeśli nie to osobiście cię kurwa z niego wyniosę! - Wrzasnął.
~Mmm... Kusząca propozycja~ Puściłem do niego oczko.
Barman trząsł się ze złości.
-Wynocha! - Krzyknął.
Przewróciłem oczami i poszedłem na parkiet w stronę Cherri.
-No to co teraz czas na prawdziwą zabawę!- Cherri złapała do ręki swoją bombę i podała ją mi.
-Z tobą zawsze! - ścisnąłem bombę w ręce.
Cherri uśmiechnęła się szeroko.
-No to jazda! -
Rzuciliśmy je w parę miejsc w klubie i szybko z niego wybiegliśmy.
Po paru sekundach klub stał już w płomieniach.
Zaczęliśmy oboje się głośnio śmiać.
-Uwielbiam z tobą to robić!- powiedziałem przez śmiech.
Po chwili emocje trochę opadły.
-Więc co teraz będzie? - spytała już trochę zdołowanym głosem.
-Wiesz... Nie za bardzo teraz wiem.-
Odparłem wpatrując się w ziemię.
Cherri z powrotem położyłam rękę na moim ramieniu.
-Cokolwiek się stanie... Zawsze będę przy tobie.-powiedziała patrząc mi w oczy.
Uśmiechnąłem się do niej.
-Będę musiał już wracać.-
-Nie uważasz że to za bardzo niebezpieczne? Może zostań tu ja coś wymyślę!- Cherri napłynęły zły do oka.
-Hej! Hej! Cherri! Nic mi nie będzie!
Zaufaj mi. Wszystko będzie dobrze.-
Przytuliłem ją, a ona szybko odwzajemniła uścisk.
-Boję się że cię stracę...- Cherri przetarła zły.
-Nigdy nie widziałem cię żebyś płakała. Myślałem że to ja jestem tym słabszym.- zażartowałem.
Cherri walnęła mnie lekko w ramię.
-To... Do zobaczenia cycolinko. -
Uśmiechnąłem się i szybko się odwróciłem by nie widziała moich łez. Zacząłem podążać w stronę Studia.
Kiedy tam dotarłem nogi same się pode mną uginały.
Wszedłem tylnim wejściem i stanąłem
toż przed gabinetem Valentino.
Wziąłem głęboki wdech i zapukałem do drzwi.
-Wejdź.-
Otworzyłem powoli drzwi.
-To... Ja szefie.- powiedziałem wychylając głowę zza drzwi.
-Domyśliłem się.- odparł leżąc na sofie wpatrując się w swój telefon.
Powoli wszedłem do biura i zamknąłem drzwi.
-Val... Ja...
Chciałbym żebyś wybaczył mi moją ostatnią porażkę. Uwierz mi nie chciałem tego...
Nie umiałem tego zatrzymać!
I teraz cały interes jest zatrzymany...
Wiem że to moja wina!
Ja...!- Valentino zatrzymał moją przemowę.
-Usiądź. - powiedział spokojnym głosem.
Zrobiłem co mówił.
-To nie twoja wina cukiereczku~
Pogładził mnie po twarzy.
-Obiecuje że wszystko naprawię!
.... Zaraz? Słucham? - zdziwiły mnie jego słowa
-Pamiętasz szklankę z wodą w twojej
garderobie?- spytał
-Yy.. Jasne. - odparłem szybko.
-To nie była w pewnym sensie czysta woda, jesteśli wiesz o czym mówię.-
Valentino złapał za kieliszek.
-Wina? - spytał
Chwilę siedziałem w milczeniu próbując sobie wszystko poukładać.
-Ale... Sądzisz że ktoś mi coś do sypał?-
Patrzyłem na niego zaniepokojony.
-Toż przed twoim występem złapano jakiegoś twojego ,, fana '' w twojej garderobie.
Sądzimy że właśnie chodziło mu o twoją kompromitację.
Ale nie pozwolę cię skrzywdzić Aniołku.~ Valentino podał mi do ręki kieliszek wina.
-Więc... Co teraz Val? - spytałem.
Valentino zaśmiał się.
-O biznes się kochanie nie bój.
Studio zostanie otwarte prędzej czy później. -
Wziąłem łyk wina.
Valentino przybliżył się bliżej mnie, a ja wtuliłem się w jego ciało.
CZYTASZ
Zaufaj mi... | RADIODUST | HAZBIN HOTEL |
RomanceJestem tu od dawna... Ale... Nigdy nie sądziłem że pozwolę by ktoś zawrócił mi w głowie... Alastor nie jest wcale taką okrutną bestią za którą go uważają... A ja sam w cale nie jestem idealny.... Czy podejmuje dobre decyzje... ? W opowieści mog...