Występ skończył się, a demony opuściły salę.
Zszedłem z sceny wypchany pieniędzmi i podszedłem do Valentino który przez cały występ obserwował mnie z końca sali, siedząc i popijając wino. Zebrałem wszystkie pieniądze i podałem mu do ręki.
-Potrzebujesz mnie dziś Val?- spytałem patrząc w jego oczy za okularami w których widziałem teraz moje odbicie.
Valentino szybki ruchem przeliczył pieniadze i podał mi do ręki parę banknotów.
-Spisałeś się dziś słodziutki ~
Valentino podszedł do wyjścia z sali i zatrzymał się przed jego drzwiami.
Spojrzał tylko na mnie bokiem.
-Jutro o północy. - dodał wychodząc
Kiedy drzwi się zamknęły szybko pobiegłem do swojej garderoby.
Przebrałem się i poprawiłem makijaż.
Zobaczyłem małą torebkę z podpisem:
,, Baw się dobrze słodziutki ~Val''
W środowisku był mój ulubiony narkotyk.
Chyba łatwo zgadnąć jaki prawda?
Wziąłem torebkę do ręki i schowałem do kieszeni.
Kiedy opuściłem studio zauważyłem Voxa który wrzeszczał na kogoś przez telefon. Przeszedłem obok niego i zacząłem się śmiać.
-Widzę że lubisz na ostro.-
Vox posłał mi wściekłe spojrzenie i wrócił do rozmowy.
Przewróciłem oczami i wyszedłem na ulicę.
Idąc przyglądałem się demoną które które próbowały się pozabijać z zwyczajniej nudy.
Jest to w chuj żałosne...
Zatrzymałem się by usiąść na ławce i wreszcie wziąść trochę Angel Dust'a.
Wyjąłem torebkę i zanim zdążyłem ją otworzyć z reki wyrwał mi ją jakiś menel i zaczął biec.
-KURWA ZNOWU?!! NIE MACIE POJEBAŃCY DO CHUJA LEPSZEJ ROZWYWKI?!?! - Krzyknął bardzo wkurwiony tą sytuacją i wyjąłem broń by zabrać od niego to co należy od mnie za ciężką pracę.
Kiedy celowałem w niego usłyszałem za sobą głos.
-Ładnie to tak celować do ludzi? -
Odwróciłem się i odruchowo pociągnąłem za spust.
Nie było tam nikogo, a oberwała jakiś przypadkowa demonica niedaleko.
I tak była paskudna...
Ale wydawało mi się że to był głos...
-Miło mi cię dziś widzieć przyjacielu-
Za mną wychylił się uśmiechnięty Alastor.
-Mogłem w ciebie trafić!
Powaliło cię?!- wrzasnąłem na niego.
A on się tylko zaśmiał na moje słowa.
-Uwierz mój drogi.
Nie mógł byś tego zabić.-powiedział a jego uśmiech się pogłębił.
-Jasne... W dodatku straciłem przez ciebie coś ważnego.-usiadłem oburzony na ławce.
-Chodzi ci o to?-
Alastor pstryknął palcali a w moich rękach z powrotem pojawiła się paczeka narkotyków.
Przez chwilę się na nią wpatrywałem.
-Ale... Skąd wiedziałeś? -
Spojrzałem na niego pytająco.
-Łatwo było się domyślić co mogło się zagubić takim demoną jak ty. - odparł
-Nie mi chodzi o to ale...
Skąd wiedziałeś jakie?-ponownie patrzyłem na paczkę.
-Nie rozumiem twojego pytania mój przyjacielu. - Alastor spojrzał na mnie zmieszany.
Wstałem z ławki i podszedłem bliżej niego z paczką w ręce.
-Chodzi mi o markę, rozumiem jakim sposobem mogłeś się tego domyśleć.
Ale... Tylko jedna osoba wie jaką ilość lubię i w czym lubię.
Mogłeś dać mi to w innej postaci ale wybrałeś tą..
Wie o tym tylko Va...
W sumie nie ważne kto... Ale nikt inny tego nie wie, a ty...
Dałeś mi to co lubię...
Zaraz! Czy ty mnie śledzisz? - spytałem z uśmiechem i lekkim rozbawieniem.
Alastor trochę się ode mnie odsunął.
-To nonsens. Przepraszam ale powinienem wracać do księżniczki.
Dzisiaj przybędzie nowy gość do Hotelu więc nie chce się spóźnić.-
Alastor zamienił się w cień i szybko zniknął z moich oczu.
-Zabawne.
A teraz trzeba wyrównać rachunki.- poszedłem za pewnie budynek niedaleko i wyciągnąłem broń.
Cicho stałem za demonem który właśnie ćpał moje dragi od Valentino.
Przyłożyłem pistolet do jego głowy.
-Moich rzeczy się nie zabiera.
Rozumiemy się? - demon szybko kiwał głową by potwierdzić moje słowa i przy tym nie zginąć.
Strzeliłem, a krew o chlapała dragi.
-No chyba sobie ze mnie kurwa żartujesz?! - odszedłem z tamtą bez narkotyków od Vala i udałem się w stronę Hotelu.
CZYTASZ
Zaufaj mi... | RADIODUST | HAZBIN HOTEL |
RomanceJestem tu od dawna... Ale... Nigdy nie sądziłem że pozwolę by ktoś zawrócił mi w głowie... Alastor nie jest wcale taką okrutną bestią za którą go uważają... A ja sam w cale nie jestem idealny.... Czy podejmuje dobre decyzje... ? W opowieści mog...