W niedzielę o ósmej czternaście Daniels wyszedł z łazienki — ubrany i wykąpany — by następnie skierować się do kuchni — głodny i radosny.
Zastał tam siedzących już przy stole przyjaciół oraz panią Kryie i Maggie krzątające się przy blacie. Najwyraźniej wszystko wróciło do normy, ponieważ Barron — mimo że wczoraj wyjątkowo miał na sobie zwykłe jeansy i T-shirt — teraz znów ubrany był elegancko, w czarne spodnie i białą koszulę z szelkami. Daniels uśmiechnął się pod nosem. Pewne rzeczy nie przemijają, nieważne, co miał na ten temat do powiedzenia pan Kohelet.
Edwards siedział w jeansach i koszulce z logiem musicalu Jesus Christ Superstar, z mokrymi jeszcze po kąpieli włosami, kończąc właśnie tosta z dżemem. Damian zaś huśtał się na krześle, popijając ostatki swojej kawy.
— Smacznego wszystkim — odezwał się w progu Daniels.
Pani Kryie odwróciła się przez ramię, posyłając mu ciepły uśmiech.
— Siadaj, siadaj, zanim chłopcy wszystko zjedzą — poleciła radośnie.
Sharon odwzajemnił uśmiech, kierując się do stołu zastawionego taką ilością jedzenia, że szczere wątpił, by dla kogokolwiek mogło czegoś zabraknąć. Maggie podeszła do stołu z dwoma kubkami herbaty. Postawiła przed Danielsem jeden z nich, siadając obok, a chłopak wykorzystał ten moment, by pocałować ją krótko na powitanie.
— Sam? — zagadnął Sharon, marszcząc brwi. — Wyglądasz, jakbyś umierał od środka — stwierdził, wskazując na niego widelcem.
— Skrycie przeżywa to, że nie pamięta totalnie niczego z ostatniej nocy — roześmiał się złośliwie Damian. — Masz słabą głowę, stary, to nie nasza wina — zwrócił się do Barrona. — Gdybyś częściej z nami pił, przyzwyczaiłbyś się — dodał.
— Co roku mi to robicie — jęknął cierpiętniczo Sam, podpierając głowę ręką w geście zmęczenia. — Ostatnie, co pamiętam, to jak Sharon zaczął grać Hadestown — wyznał.
— Ale — zawahał się William — on nie grał Hadestown — stwierdził, marszcząc brwi. Barron złapał się za nasadę nosa, zamykając oczy.
— Nie martw się — pocieszył go Damian, klepiąc go po ramieniu. — Nie zrobiłeś niczego głupiego. Przyznałeś jedynie, że dziedziny ścisłe z matematyką na czele możemy sobie wszyscy wsadzić w dupę i zająć się własną stroną artystyczną — powiedział.
— Co proszę...? — Samuel zamrugał kilka razy.
— To prawda. Zaangażowałeś się do tego stopnia, że zdecydowałeś się na praktyki u samego Dyrygenta — dodał z niewinnym uśmieszkiem Sharon, dolewając sobie soku pomarańczowego.
Barron otworzył szerzej oczy, nie mogąc zapanować nad władnym szokiem.
— W porządku, teraz żartujecie — odezwał się niepewnie. W ramach odpowiedzi otrzymał jedynie wzruszenia ramion i beztroskie uśmiechy. — William? — Posłał Edwardsowi bezsilne spojrzenie.
— Cóż mogę rzec...? — Will posłał przyjacielowi przepraszający uśmiech.
— I ty, Brutusie, przeciwko mnie? — zacytował z bólem Barron. William roześmiał się. — To karygodne — zwrócił się z wyrzutem do Sharona. — Doprawdy, Danielsie, myślałem, że teraz, kiedy jesteś z nami, chociaż ty zachowasz szczątki zdrowego rozsądku i powstrzymasz rozlew alkoholu.
— Już ci mówiłem, że wolę stronę rozrywkową — przypomniał Daniels, mrugając porozumiewawczo.
— Jesteś sam jeden na trzech — zauważył Damian z szatańskim uśmieszkiem.
CZYTASZ
Skład Przedstawicieli Prozaicznych Osobliwości
Teen FictionDaniels Sharon - nowy uczeń londyńskiego liceum - niesamowicie szybko wkręca się do paczki przyjaciół Samuela Barrona. Jego przybycie wiąże się z osobliwym ciągiem następnych wydarzeń, angażując w to mnóstwo osób trzecich. Chyba wszyscy nastolatkow...