Jutro, jutro, i znów to jutro wije się w ciasnym kółku od dnia do dnia aż do ostatniej głoski czasokresu.
Właśnie tak William mógłby opisać każdy dzień w szkole, który był zmuszony spędzić bez towarzystwa swoich przyjaciół. Różnica polegała na tym, że on nie był szkockim władcą oczekującym na spełnienie ostatniej, decydującej o życiu i śmierci przepowiedni. Choć momentami Edwards odnosił wrażenie, że jego życie byłoby świetnym materiałem na dramat sceniczny.
Był wtorek trzeciego listopada, godzina ósma pięćdziesiąt, trzy dni od skandalu Sharona. Od wczoraj William był praktycznie zdany na siebie, ponieważ Daniels nie wychodził w ogóle z internatu, bojąc się natknąć na Damiana. Kryie zaś od poniedziałku rzucał wszystkim nienawistne spojrzenia — w tym Edwardsowi — jasno dając do zrozumienia, że nie ma zamiaru z nikim rozmawiać. Wczoraj na stołówce, zamiast usiąść z nim, zajął miejsce przy stoliku drużyny footballowej, kompletnie ignorując Williama, jednak z tego, co dostrzegł Edwards, z tamtymi uczniami również nie wdawał się w dyskusje.
Wczoraj wymienił z Danielsem kilka esemesów, by upewnić się, że wszystko w porządku. Próbował go też przekonać, że może wrócić do szkoły, bo Damian tak naprawdę nie chce go zabić, ale najwyraźniej nie był przekonujący, bo Sharon postanowił zostać w domu do końca tygodnia. Z Samuelem nie rozmawiał od niedzieli, z wyjątkiem wysłania mu do zrobienia pracy domowej z biologii. Do Damiana wysłał kilka wiadomości z pytaniem, czy chce pogadać, ale nie doczekał się odpowiedzi. Napisał nawet do Maggie, ale ona jedynie powiedziała, że nie jest w nastroju na rozmowę z żadnym z nich. Na czacie grupowym nic się nie działo, odkąd Damian wyrzucił z niego Sharona. Nikt też nie dodał go z powrotem — nie ze złośliwości, tylko z potrzeby przeczekania największej burzy.
Dotarł do końca korytarza i otworzył swoją szafkę. Włożył do niej niepotrzebne rzeczy, a następnie zaczął wyjmować z górnej półki nowe podręczniki. Po pierwszej lekcji — informatyce — w planie zajęć znajdowało się rozszerzenie z literatury, czyli rzecz, dla której William przychodził w ogóle do szkoły.
Zamknął szafkę z cichym trzaskiem. Podskoczył, wzdrygając się, gdy zobaczył, kto stoi obok.
— Bez swojej trupy teatralnej?
— C-co... ach, Anne! — wydukał chłopak, otwierając szerzej oczy. — Och... ja... Sharon dziś nie przyjdzie — wyjaśnił, domyślając się, że dziewczynie chodzi właśnie o niego.
Podsumowując wszystkie fakty, na temat których William posiadał wiedzę: trzy dni temu Sharon i Anne zaczęli najwyraźniej lepiej się dogadywać. Chwilę później Daniels zdradził swoją dziewczynę i wszystko szlag trafił. Teraz Anne Sufryd o dziewiątej rano stała przed nim, Williamem, najwyraźniej ze zniecierpliwieniem oczekując jakichś wyjaśnień, których William nie miał jak jej podać, gubiąc się w tej sytuacji jeszcze bardziej, niż do tej pory.
Zresztą już doskonale rozumiał, dlaczego Daniels zawsze ulegał tej dziewczynie. Wystarczyło popatrzeć jej w oczy, by momentalnie pożałować, że spotkało się ją na swojej drodze.
— Wiem, że nie przyjdzie — odezwała się Anne, jakby to było oczywiste. — Mimo wszystko niektóre jego ruchy są do przewidzenia. Zastanawia mnie tylko, czy próbuje unikać mnie, czy brata Maggie Kryie — dodała, wzruszając ramionami.
— Szczerze mówiąc, myślę, że obydwie opcje są równie prawdopodobne — wyznał Will, próbując brzmieć spokojnie. Odchrząknął nieznacznie. — Więc... pewnie przyszłaś tu z jakiegoś konkretnego powodu... — zaczął niepewnie. — Bo raczej nie zauważyłem, żebyśmy spotykali się kiedykolwiek na ploteczki.
— Mamy zaraz literaturę — zauważyła Anne, zbywając jego pytanie. — Chodź, musimy przedyskutować parę rzeczy — dodała, po czym ruszyła przed siebie.
![](https://img.wattpad.com/cover/228527010-288-k626523.jpg)
CZYTASZ
Skład Przedstawicieli Prozaicznych Osobliwości
Genç KurguDaniels Sharon - nowy uczeń londyńskiego liceum - niesamowicie szybko wkręca się do paczki przyjaciół Samuela Barrona. Jego przybycie wiąże się z osobliwym ciągiem następnych wydarzeń, angażując w to mnóstwo osób trzecich. Chyba wszyscy nastolatkow...