Episode 12

47 7 1
                                    

Sobota, dwudziesty czwarty dzień października. Dziesięć dni od zawieszenia.

Jeszcze zanim Barron otworzył oczy, poczuł ból szyi. Następnie zidentyfikował przyczynę swojego przebudzenia. Przypomniał sobie, gdzie się znajduje, z kim mieszka, a także dlaczego właściwie boli go szyja.

Przekręcił się na bok na szarej, długiej sofie, naciągając koc na ramiona. Koniec października zapowiadał naprawdę chłodny listopad. Właściwie w pewien sposób listopad był uważany przez Anglików za miesiąc zimowy. To była zaledwie kwestia czasu, aż na ulicach zaczną pojawiać się bożonarodzeniowe dekoracje.

Usłyszał ciche stukanie łyżeczki o ścianki kubka. Ktoś mieszał kawę albo herbatę. Samuel westchnął ciężko, aż w końcu otworzył oczy, mrugając od światła wpadającego przez okno do salonu. Usłyszał znajomy głos.

— Nie śpisz już — stwierdził starszy chłopak.

Barron popatrzył na Dyrygenta stojącego za ladą dzielącą kuchnię od salonu. W ręce trzymał kubek, znad którego unosiła się para. Miał na sobie czarne spodnie i białą koszulę, jakby szykował się do wyjścia z domu. Samuel skierował wzrok na zegar wiszący na ścianie nad kominkiem. Była zaledwie ósma dwadzieścia.

— Nie chciałem cię obudzić — dodał bez emocji Dyrygent.

Samuel przetarł dłonią twarz.

— Nie szkodzi — odezwał się, choć prawda była taka, że nie wyspał się prawie w ogóle. — Właściwie, to cieszę się, że to zrobiłeś — przyznał, podnosząc się na łokciach.

— Znów męczą się sny o szkole? — domyślił się Dyrygent, biorąc łyk kawy. Sam skinął głową, zawieszając wzrok na martwym punkcie. — Daj spokój, odpoczynek od edukacji dobrze ci zrobi — stwierdził, przywołując na twarz ponury uśmieszek.

— Mówisz tak od dziesięciu dni, a jakoś nie czuję się w jakikolwiek sposób wypoczęty — skomentował szorstko Barron, wstając z kanapy. Poskładał koc i wsadził go do schowka pod otwieraną pufą. 

Kiedy dyrektor Gregory spytał go wtedy w gabinecie, czy ma się gdzie zatrzymać, Barron nawet przez moment nie pomyślał o tymczasowym zamieszkaniu u Edwardsa — choć oczywiście od razu po wyznaniu przyjaciołom werdyktu William zaoferował mu taką propozycję bardziej niż chętnie. Nie mógł się jednak zgodzić, chociażby ze względu na Jonathana Edwardsa, który chwilowo pałał do Barrona mniej więcej takimi samymi uczuciami, co Katarzyna Aragońska do Anne Boleyn, dowiedziawszy się o jej romansie z Henrykiem VIII.

Barron wiedział, że Will czuł się współwinny jego zawieszeniu. Podobnie jak Sharon, ale on nie za wiele mógł dla Samuela zrobić, mieszkając w internacie. Oficjalnie Barron miał zakaz przebywania na terenie placówki szkoły do odwołania, a póki co nie zapowiadało się na zniesienie zakazu.

— Przez całe wakacje się uczyłeś — przypomniał Dyrygent. — Może los postanowił doprowadzić cię do porządku i zafundował ci przymusowe wakacje w trakcie roku szkolnego — podsunął.

— Tak, a do tego minusowe punkty do koledżu — mruknął ciszej Barron.

— Los się nie zastanawia, czy prosimy go o coś lub, czy czegoś potrzebujemy — stwierdził, wzruszając ramionami.

— Tak, ale ja potrzebuję nienagannych papierów po ukończeniu szkoły, żeby dostać się na uniwersytet w Liverpoolu — mruknął z goryczą Sam.

Aż za dobrze zdawał sobie sprawę, że wraz z zawieszeniem wpisanym w świadectwo, może się pożegnać z wymarzonymi studiami. Żeby mieć szansę, by załapać się choć na listę rezerwową, musiałby wrócić do szkoły do końca roku kalendarzowego i od razu zacząć zbierać same stopnie celujące z nauk ścisłych. Sam to obliczył.

Skład Przedstawicieli Prozaicznych OsobliwościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz