1. Przemiana

738 32 1
                                    

~ Bestia ~

~ Przemiana ~

>>Dobry Boże! Dlaczego mnie to spotkało?! Czym sobie na to zasłużyłem?!<<

Potworny ból trawił moje trzewia... gardło palił żywy ogień, a gdyby tego jeszcze było mało, ci oprawcy z piekła rodem pozostawili mnie samemu sobie!

Kolejna fala bólu przerwała moje rozmyślania, wyrywając z ust skowyt.

Nie mogąc już dalej iść, zwinąłem się w jakiś krzakach. Każdy dźwięk wydawał się eksplodować w mojej głowie, a najgorszy był ten szum i miarowe bicie. 

Ze wszystkich sił próbowałem zmusić skołowany mózg do racjonalnego myślenia. Już drugi dzień tułałem się po lesie tylko, że teraz nie mając już siły, robiłem to na czworaka.

>>Zwierzęta chodzą na czworaka!<<- pomyślałem ze złością.

To oni zrobili ze mnie bestię! Skazali na taki los! 

Nowe uderzenie bólu prawie odebrało mi zmysły.

Nie wiem jak długo tak leżałem w otępieniu błagając by tortury skończyły się, ale nagle wszystko ucichło.

Ostrożnie rozglądnąłem się.

Co się stało z moimi oczami? Nagle otaczający krajobraz nabrał niespotykanej ostrości. Kakofonia dźwięków nabrała sensu... Szelest mrówek w trawie... zając przyczajony pod drzewem... miarowy tupot konia i cicho nucona melodia.

Czym bardziej moje zmysły nabierały ostrości, a ciało spokoju, tym bardziej zaczynałem się bać.

Dźwięk jeszcze daleki, ale zapach czułem wyraźnie... słodki.

Usiadłem pod drzewem i oparłem się.

Czekałem.

-Jasny gwint! Człowieku! Co ci się stało?!

Głos mężczyzny brzmiał grubo i świszcząco. Moje uszy aż „zwinęły” się w proteście. 

-Napadli mnie.- wychrypiałem i omal nie parsknąłem śmiechem. Mój głos przypominał w tej chwili stare, zardzewiałe wrota!

-Miasteczko jest niedaleko stąd.- powiedział mężczyzna zsiadając z konia.- Chodź biedaku, pomogę ci się tam dostać. 

Wreszcie podniosłem na niego wzrok.

Był wysoki, nawet bardzo. Ubrany w skórzane leginsy, bluzę... z ciekawością popatrzyłem na dużą futrzaną czapkę z pręgowanym ogonem. Miałem przed sobą najzwyklejszego trapera. 

Coś w moim wyglądzie musiało go zaniepokoić, bo niepewnie cofnął się i sięgnął ręką do pasa. W jego dłoni błysnął nóż. Duży, myśliwski...

-Co jest z tobą człowieku?

Uśmiechnąłem się. W jego głosie wibrował strach. Kątem oka zauważyłem jak koń spina się i ucieka. Mężczyzna też to zauważył, odwrócił się i... to był jego błąd. 

Jednym skokiem dopadłem do niego, ale siła i szybkość z jaką to zrobiłem, potoczyła nas dobre piętnaście metrów. 

Nieważne. 

Bronił się. Zniecierpliwiony, kolanem unieruchomiłem mu nogi, a ręką przytrzymałem  nadgarstki. Trzask łamanych kości i przeraźliwy skowyt trapera, nieprzyjemnie zakuły mnie w uszy. 

Bestia 8.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz