16. Rezygnacja

266 21 0
                                    

~ Rezygnacja ~

Jedyne co mogłem powiedzieć na pytające spojrzenie przyjaciela to:

-Lecimy do miasteczka.

Wiedziałem, że mamy przed sobą cztery godziny lotu.

Cztery godziny na ułożenie słów pożegnania.

Nie zrobię jej takiej krzywdy. Była moją miłością, moją jedyną radością... dla niej stanąłbym przeciw całemu światu... Nie zrobię jej takiej krzywdy!

Marco nie dopytywał się. Bezbłędnie odczytał moje ostrzeżenie.

Jak ja mam stanąć przed nią i powiedzieć, że to już koniec? Miałem się nią opiekować, a nie łamać jej serce!!!

-Jesteśmy na miejscu.

Głos przyjaciela przywołał mnie do rzeczywistości. Z ciężkim westchnieniem odpiąłem pasy.

-Zaczekać na ciebie?

Popatrzyłem na niego nieprzytomnie. Po co?

-Rani poleci z tobą.

Wsiadając do samochodu próbowałem zapanować nad targającymi mną emocjami. Z niechęcią popatrzyłem w lusterko.

Ponura, zacięta twarz i czerwone ślepia.

-Liz nie może mnie zobaczyć w takim stanie.

Uruchomiłem silnik i ruszyłem z piskiem.

>>Pożegnać swoją miłość.<<

Poczułem jak oczy podejrzanie mnie szczypią...

Zatrzymując samochód pod domem Liz z uśmiechem popatrzyłem w okno salonu. Była tam.

Kiedy wysiadłem, moment przy mnie pojawiła się Rani. Coś we mnie musiało ją ostrzec, bo przezornie milczała.

-Marco czeka na ciebie za miastem.

-A ty?- jednak nie powstrzymała się.

-Wrócę samochodem.

Naciskając delikatnie klamkę, z konsternacją zauważyłem, że drzwi otwierają się. Cała Liz! Zapomniała zamknąć drzwi na klucz...

W momencie gdy przekroczyłem próg salonu uderzyły we mnie jak grom rozpacz, żal... zwątpienie. Z zachwytem patrzyłem jak siedzi na kanapie, nieruchomo wpatrując się w ogień. Z jej piersi wyrwał się bolesny jęk...

-Chyba jestem na czas. Tęskniłaś?

W oka mgnieniu poderwała się lądując prosto w moich ramionach. Jej dłonie niecierpliwie dotykały mnie, zupełnie tak jakby sprawdzała czy nic mi się nie stało.

-Gdybym wiedział, że tak mnie przywitasz,- mruknąłem z uśmiechem.- bardziej bym się spieszył.

Ale jej reakcja zaskoczyła mnie. Z oczu strumieniem polały się jej łzy, a ona sama bezradnie uderzyła mnie pięścią w pierś.

Była zagubiona w tym wszystkim i nie umiała sobie z tym poradzić. Złapałem ją w pasie i mocno przytuliłem do siebie.

-Liz, już wszystko w porządku.- szeptałem próbując ukoić jej rozterki.- Jestem tutaj...

Nie dała mi dokończyć. Zamknęła mi usta gorącym pocałunkiem. Sprawiło mi to taką rozkosz, że graniczyło to wręcz z bólem. Moje ciało oblał żar pożądania. Pragnąłem jej jak niczego na świecie, ale to właśnie dla jej dobra musiałem nad sobą zapanować.

-Bardzo się martwiłam,- powiedziała przerywając pocałunek.- musimy porozmawiać.

Z niechęcią postawiłem ją. Czas chwili prysnął, a mnie znów ogarnęła rozpacz.

Bestia 8.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz