12. Bunt

217 22 1
                                    

~ Bunt ~

Od tej pory moje życie odmierzało się wizytami Kate. Była wspaniałym dzieciakiem. Szczera, otwarta, bardzo kochała swoją rodzinę.

Młodszych braci Zaka i Kacpra traktowała jak „zło konieczne", ale w każdym jej słowie było słychać ogrom przywiązania. Dużo opowiadała też o matce (wyobraźcie sobie, że nie protestowałem!), o ojcu, rozwodzie. Było jej żal z tego powodu. Kochała ich oboje, ale wiedziała, że ojciec źle traktował matkę.

-Najgorzej będzie w święta.- głos dziewczyny wyrwał mnie z zamyślenia.- My pojedziemy do taty, mama zostanie sama.

Ile było żalu w jej głosie!

-Twoja mama nie spotyka się z nikim?

Zadając to pytanie miałem ochotę sam sobie przyłożyć!

Przez ostatnie siedem tygodni starannie pilnowałem się, by nie wypytywać o Elizabeth.

>>Nie musiałeś Hamer.<<- pomyślałem z ironią. Dziewczyna sama opowiadała.

-Nie spotyka się z nikim. Ona boi się miłości.- Kate gdy to mówiła była bardzo poważna, ale jej następne słowa omal nie zwaliły mnie z nóg!- Może ty powinieneś z nią porozmawiać? Przekonać ją, że nie może żyć sama?

W mojej głowie odezwały się wszystkie alarmowe dzwonki, ale nim zdążyłem wymyślić sensowną odpowiedź, szepnęła zrezygnowana:

-To chyba i tak nic by nie dało. Za bardzo się boi.

Jeszcze długo po wyjściu dziewczyny siedziałem za biurkiem. Jej ostatnie słowa jak gong dźwięczały mi w głowie.

„Za bardzo się boi."

Jak głęboko musiał zranić ją mąż, skoro zamknęła się w sobie zupełnie? Taka kobieta nie powinna być sama. Powinna mieć mężczyznę, który troszczyłby się o nią, kochał...

Dzwonek telefonu spowodował, że aż podskoczyłem.

-Gdzie ty jesteś Hamer?!

Rozeźlony głos Marco oprzytomnił mnie do końca. Jeden rzut oka na zegar i wiedziałem, że już godzinę temu powinienem być za miastem.

-Już jadę.

Z żalem rozglądnąłem się po gabinecie. To było moje ostatnie spotkanie z Kate. Pora była wracać do twierdzy do rodziny. Może nie obchodziliśmy zbyt hucznie świąt, ale były przepełnione radością, prezentami...

>>Kto da prezent Elizabeth?<<

Gdy dotarłem na obrzeża miasta, Marco niecierpliwie krążył koło śmigłowca. Uczucia które się we mnie zbierały nie dawały mi spokoju.

>>Może zwierzyć się przyjacielowi?<<

Ale co by mi powiedział Marco? Że sam pakuję się w kłopoty...

-Co słychać w domu?- zagadnąłem patrząc jak uruchamia silniki.

-Nie bój się. To cholerne straszydło nie rozleciało się pod twoją nieobecność!

Sarkazm w głosie przyjaciela absurdalnie poprawił mi humor. Brakowało mi jego zrzędzenia.

Z przyjemnością słuchałem o tym co się ostatnio wydarzyło. Tęskniłem za swoją rodziną.

Kiedy po przybyciu na miejsce spotkałem się w holu z Marthą, opanowało mnie takie szczęście, że nawet wampirzyca popatrzyła na mnie zdziwiona. Ale czy moje szczęście było zasługą tylko i wyłącznie powrotem do domu?

Bestia 8.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz