~ Bunt ~
Od tej pory moje życie odmierzało się wizytami Kate. Była wspaniałym dzieciakiem. Szczera, otwarta, bardzo kochała swoją rodzinę.
Młodszych braci Zaka i Kacpra traktowała jak „zło konieczne", ale w każdym jej słowie było słychać ogrom przywiązania. Dużo opowiadała też o matce (wyobraźcie sobie, że nie protestowałem!), o ojcu, rozwodzie. Było jej żal z tego powodu. Kochała ich oboje, ale wiedziała, że ojciec źle traktował matkę.
-Najgorzej będzie w święta.- głos dziewczyny wyrwał mnie z zamyślenia.- My pojedziemy do taty, mama zostanie sama.
Ile było żalu w jej głosie!
-Twoja mama nie spotyka się z nikim?
Zadając to pytanie miałem ochotę sam sobie przyłożyć!
Przez ostatnie siedem tygodni starannie pilnowałem się, by nie wypytywać o Elizabeth.
>>Nie musiałeś Hamer.<<- pomyślałem z ironią. Dziewczyna sama opowiadała.
-Nie spotyka się z nikim. Ona boi się miłości.- Kate gdy to mówiła była bardzo poważna, ale jej następne słowa omal nie zwaliły mnie z nóg!- Może ty powinieneś z nią porozmawiać? Przekonać ją, że nie może żyć sama?
W mojej głowie odezwały się wszystkie alarmowe dzwonki, ale nim zdążyłem wymyślić sensowną odpowiedź, szepnęła zrezygnowana:
-To chyba i tak nic by nie dało. Za bardzo się boi.
Jeszcze długo po wyjściu dziewczyny siedziałem za biurkiem. Jej ostatnie słowa jak gong dźwięczały mi w głowie.
„Za bardzo się boi."
Jak głęboko musiał zranić ją mąż, skoro zamknęła się w sobie zupełnie? Taka kobieta nie powinna być sama. Powinna mieć mężczyznę, który troszczyłby się o nią, kochał...
Dzwonek telefonu spowodował, że aż podskoczyłem.
-Gdzie ty jesteś Hamer?!
Rozeźlony głos Marco oprzytomnił mnie do końca. Jeden rzut oka na zegar i wiedziałem, że już godzinę temu powinienem być za miastem.
-Już jadę.
Z żalem rozglądnąłem się po gabinecie. To było moje ostatnie spotkanie z Kate. Pora była wracać do twierdzy do rodziny. Może nie obchodziliśmy zbyt hucznie świąt, ale były przepełnione radością, prezentami...
>>Kto da prezent Elizabeth?<<
Gdy dotarłem na obrzeża miasta, Marco niecierpliwie krążył koło śmigłowca. Uczucia które się we mnie zbierały nie dawały mi spokoju.
>>Może zwierzyć się przyjacielowi?<<
Ale co by mi powiedział Marco? Że sam pakuję się w kłopoty...
-Co słychać w domu?- zagadnąłem patrząc jak uruchamia silniki.
-Nie bój się. To cholerne straszydło nie rozleciało się pod twoją nieobecność!
Sarkazm w głosie przyjaciela absurdalnie poprawił mi humor. Brakowało mi jego zrzędzenia.
Z przyjemnością słuchałem o tym co się ostatnio wydarzyło. Tęskniłem za swoją rodziną.
Kiedy po przybyciu na miejsce spotkałem się w holu z Marthą, opanowało mnie takie szczęście, że nawet wampirzyca popatrzyła na mnie zdziwiona. Ale czy moje szczęście było zasługą tylko i wyłącznie powrotem do domu?
CZYTASZ
Bestia 8.
VampireCo trzeba zrobić by zostać wampirem? Może na to pytanie będzie umiał odpowiedzieć nam bohater tej historii? Przekonajcie się sami. Zapraszam.