19. Przeznaczenie

334 26 4
                                    

~ Przeznaczenie ~

Wszystko teraz potoczyło się błyskawicznie. Ogarnęła mnie taka niecierpliwość, że aż ręce zaczęły mi się trząść.

Szybki prysznic, golenie... Cholera! Musiałem wziąć dwa głębokie wdechy nim byłem się w stanie ogolić!

Czarna jedwabna koszula, jeansy...

Nie chciałem myśleć o tym co robię. Nie chciałem się zastanawiać... los łaskawie podarował nam tą jedną noc. Jedną, jedyną... wiedziałem, że później będę musiał ją odesłać, a cierpienie wróci do mnie tysiąckroć silniejsze niż poprzednio...

Przed drzwiami zawahałem się, ale przymknąłem oczy i zapukałem.

-Proszę.

Jej głos też był niepewny. Ona cała była niepewna. Wpatrywała się we mnie tymi wielkimi oczętami, a ja czułem jak moja wola walki nieubłaganie kruszeje. Oblała mnie fala pożądania tak wielka, że aż pociemniało mi w oczach, a lędźwie boleśnie drgnęły.

-Co będziemy robić?- zapytałem, ale moje spojrzenie i tak nieubłaganie przesunęło się na łóżko.

-Siedzieć i rozmawiać.- odpowiedziała nieco figlarnie, widząc moje tęskne spojrzenie.- A do dyspozycji mamy łóżko i... łóżko.

A to diablica z niej! Dokładnie wiedziała jaką ma nade mną władzę! Spiąłem się w sobie i ostatkiem sił zmusiłem ciało by pozostało w miejscu.

-Nie zamierzasz ułatwić mi sprawy?- wyszeptała.

Chryste... czy ona nie wiedziała co ze mną wyprawia?!

-Nie...

Po mojej odmowie westchnęła i usiadła na łóżku. Moje ciało w lot zareagowało, a wyobraźnia podesłała takie obrazy...

-To nie fair!- jej sprzeciw uświadomił mi, że przestałem kontrolować swoje uczucia. Patrzyła na mnie płomiennym wzrokiem, przesyconym udręką pożądania.- Gra miała być czysta!

W odpowiedzi tylko wzruszyłem ramionami. Nie mogłem zaufać swojemu głosowi...

-Opowiem ci pewną historię...- zaczęła z ciężkim westchnieniem.- ... o kobiecie która całe życie szukała miłości, a do tego akurat nie miała szczęścia. Gdy już zdawało się, że ją znalazła, okazało się, że wybrany mężczyzna nie kocha jej, tylko swoje wyobrażenie o niej. To bardzo bolało, ale życie toczyło się dalej, na świat przyszły dzieci... Codzienne obowiązki zacierały myśli o miłości, tylko noce były samotne i puste. Macierzyńska miłość na jakiś czas uleczyła ranę w sercu, ale małżeństwa już nie było. Żeby zapomnieć o wszystkim, kobieta przeprowadziła się do małego miasteczka. Nie szukała już miłości... zrezygnowała. Ale los jest przewrotny, postawił na jej drodze mężczyznę, który ją zniewolił siłą swoich uczuć, pokazał jaka powinna być miłość, pożądanie. Nie był idealny, ale dał jej to co najważniejsze na świecie. Przez krótką chwilę oboje byli w raju dotykając nieba. Ale Bóg bywa zazdrosny o taką bezgraniczną miłość. Wszystko się skończyło, a kobieta poddała się i nie umiała odzyskać swojego mężczyzny... nie podjęła walki o miłość. Życie toczyło się dalej, takie samo puste jak dawniej, tylko rana w sercu nie chciała się zagoić, bo prawdziwa miłość nigdy nie przemija. Mijały lata, kobieta posiwiała, doczekała się wnuków... ale pewnego dnia serce było już słabe i poddało się. Nie mogło wytrzymać krwawiącej rany...

Z każdym słowem Liz czułem, jak ogarnia ją coraz większa rozpacz. Chciałem ja utulić w ramionach, zapewnić, że wszystko będzie dobrze, że nie pozwolę na to, ale niezłomnie tkwiłem w bezruchu, raniąc ją tym jeszcze bardziej.

-Jeszcze przed śmiercią kobieta zdążyła pomyśleć o swoim ukochanym. Wciąż miała po nim pamiątkę, czarną bluzę. Bluza już dawno straciła jego zapach, ale ona i tak go pamiętała... słodki, hipnotyczny...

Słowa z coraz większym trudem przechodziły jej przez usta, a w oczach gdy popatrzyła na mnie błyszczały łzy.

-Jak myślisz Van... czy mężczyzna przyjdzie pożegnać swoją ukochaną? Czy położy kwiaty na jej grobie?

Nie miałem siły nic jej odpowiedzieć. Nie mogłem. Tak było dla niej lepiej, tylko jej postać skulona na łóżku i wstrząsana płaczem, zaprzeczała temu.

W geście rozpaczy podszedłem i delikatnie utuliłem ją w ramionach... w zupełnej ciszy. I tylko mój żal i jej rozpacz krzyczały bezsilnie.

W końcu litościwy sen ukoił ból i cierpienie. Równy oddech łaskotał moje ucho... z czułością pogładziłem blond aksamit... scałowałem łzy z policzków.

Moja miłość, moje życie, moje serce.

Nie mogłem zabrać jej życia, nie mogłem zrobić z niej bestii.

Idąc korytarzem czułem się niczym wiekowy starzec... tak ciężko mi było z tym wyborem.

-I jak poszło?

Nieprzytomnie spojrzałem na Rani. Stała u szczytu schodów i patrzyła na mnie intensywnie czerwonymi oczami.

-Jak się obudzi... przyprowadź ją do mnie.

Siedząc za biurkiem w sypialni starałem się na spokojnie jeszcze raz przemyśleć wszystkie za i przeciw.

Była chętna, kochała mnie... dla mnie chciała zostawić życie... wystarczyłoby tylko przemienić ją i byłaby moja. Ale nie wiedziała co to znaczy być wampirem... ja wiedziałem. I jak mogłem ją na to skazać? Taką czystą, niewinną... ufną? Czy nie wystarczyło mi, że sam jestem potworem? Musiałem jeszcze ją w to wciągać?!

Będzie cierpiała gdy ją odeślę...

Kiedy weszła do mojej sypialni nie zauważyła mnie. Rozglądnęła się ciekawie pomimo, że napływały do mnie od niej żal i rezygnacja. Z westchnieniem przymknęła oczy i wciągnęła powietrze... na jej ustach zagościł tęskny uśmiech. Pierwsze promienie słońca igrały w jej włosach, pozłacając je.

-Witaj Liz.

Drgnęła niespokojnie... dłonie zacisnęła na fotelu, a kiedy jej wzrok odnalazł mnie, poraziła mnie siłą swej miłości.

Jak zaczarowany powoli podszedłem do niej.

-Przyszłam... pożegnać się.- jej głos był cichy, udręczony.

-Zadałaś mi wczoraj dwa pytania.- powiedziałem z wysiłkiem. Patrzyła na mnie z taką miłością, że ręka sama znalazła drogę do jej policzka. Ciepłego... delikatnego.- Długo myślałem nad odpowiedzią. Ta kobieta bardzo cierpiała... Ten mężczyzna ją skrzywdził, a ona bez słowa skargi żyła nadal, kochając go. Nawet w chwili śmierci myślała o nim. Głupiec z niego...

Z westchnieniem poczułem jak przytula policzek do mojej piersi.

-Głupiec z niego...- wyszeptała z uczuciem.

-Czy wiesz Liz z ilu rzeczy będziesz musiała zrezygnować?- powiedziałem poważnie, zamykając ją w swoich ramionach.

-Ty będziesz ze mną...- wyszeptała.- ... dasz mi siłę.

-Na prawdę zostawisz to wszystko dla mnie?- dopytywałem się, chciałem żeby była absolutnie pewna.- Rodzinę, dzieci... Życie?

-Ty jesteś moim życiem...

Z wielkim uczuciem uniosłem jej głowę i z czułością zaglądnąłem w oczy.

-Od tego nie będzie już odwrotu.

W odpowiedzi z powagą pokiwała głową.

Z westchnieniem pochyliłem się ku niej, z rozmysłem smakując usta... słodkie, kuszące.

Moja obietnica na lepszą przyszłość.

~ Koniec ~

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 04, 2015 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Bestia 8.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz