2. Polowanie

337 25 1
                                    

~ Polowanie ~

Niestety nie otrułem się. Nie dość, że przeżyłem, to jeszcze byłem wściekle głodny. Przez to cholerne pieczenie w gardle nie mogłem jasno myśleć, a moja huśtawka nastrojów doprowadzała mnie do białej gorączki. 

-Muszę znaleźć człowieka.- warknąłem ze złością, pakując „swoje” rzeczy. Zrobiłem to tak energicznie, że urwałem troki przy jednej sakwie. Wszystko z powrotem rozsypało się u moich stóp.

-Brawo idioto!- wrzasnąłem rozeźlony, aż koń podskoczył ze strachu. 

Zrezygnowany usiadłem i ponurym wzrokiem ogarnąłem cały ten majdan. 

-Muszę z kimś porozmawiać.- rzuciłem zbolałym głosem. 

Bezwiednie wziąłem do ręki lusterko owinięte w szmatkę. Z kawałka metalu patrzył na mnie udręczony mężczyzna i gdyby tylko nie te paskudne ślepia...

-Co wiesz na temat wampirów?- zapytałem.

-To ty mi powiedz. Ty jesteś specjalistą.- odpowiedziałem drwiąco, patrząc w swoje odbicie. 

-Są bestiami.- mruknąłem z niechęcią.

-Są?!- w moim głosie wyraźnie zabrzmiała ironia.

-Ja jestem bestią.- poprawiłem się cicho.- Mam ogromną siłę i szybkość. Jestem agresywny, impulsywny, zwyczajnie nieobliczalny. Nie mogę pić zwierzęcej krwi. Jestem po niej chory. 

-Poszukaj człowieka.- zadrwiłem.

-Poszukam!- warknąłem.- Ale nie myśl sobie, że będę mordował niewinnych ludzi! Tu na bezdrożach nie brakuje typków spod ciemnej gwiazdy! 

-No wreszcie zaczynasz logicznie myśleć!- komplement z moich ust zabrzmiał dziwnie.

-Cały czas myślę!- odgryzłem się.- Muszę zacząć panować nad swoimi emocjami, bo inaczej będzie źle. Sądzę, że w tym tkwi cały problem. Wampiry które spotkałem w mieście były chłodne, opanowane. Nie rzucały się na każdego człowieka. Nie miały czerwonych oczu...

-Zacznij nad sobą panować. Myśl racjonalnie. Ułóż plan.- mruczałem z zamkniętymi oczami.- Musisz się wyciszyć, kontrolować umysł i ciało.

Westchnąłem. 

Może i udało mi się nieco wyciszyć, ale nadal byłem głodny. Z żalem popatrzyłem w lusterko i zdębiałem. Moje oczy miały piękny brązowy odcień! Poczułem taką radość z tego faktu, że aż pocałowałem lusterko, tylko po to by w następnej sekundzie jęknąć ze zgrozą. 

Znów miałem wściekle czerwone ślepia!!!

-Emocje.- wyszeptałem.- To one zmieniają kolor moich oczu...

Gdy już wiedziałem w czym rzecz, poczułem się znacznie lepiej. Wcale nie znaczyło to, że było mi łatwiej, ale... zawsze to była jakaś pociecha.

-Czas ruszać w drogę.- zadecydowałem.

Nie miałem pojęcia jak koń zareaguje na mój ciężar, ale skoro nie uciekał już przede mną istniała szansa, że i na to przystanie.

I tak jak myślałem. Koń bez najmniejszych protestów dał się osiodłać, ale na tym kończyła się jego współpraca. 

Jeżeli moje dwa metry i pięć centymetrów wzrostu jakoś uchodziły, to sto dwadzieścia kilo wagi już nie. 

Rozeźlony nie na żarty, złapałem łeb konia i patrząc mu prosto w oczy zawarczałem:

-Albo dasz mi się dosiąść, albo przerobię cię na szczotki!

Bestia 8.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz